<Jungkook prov.>
-Weźmy pomarańczowy - powiedziałem stojąc przy napojach - Albo może lepiej Colę?
-Weźmy jabłkowy. Jest tańszy i też dobry - zaproponował.
-Jabłkowy jest nie dobry - stwierdziłem - Cola będzie dobra.
-Jest niezdrowa. Skoro tak to weźmy wodę smakową - wywrócił oczami.
-Soo nie lubi wody smakowej - oznajmiłem.
-Weź oranżadę - westchnął.
-Ona może takie rzeczy pić? - zapytałem.
-Ale niedużo. Bierzemy sok pomarańczowy i oranżadę - zarządził.
-Weźmiemy jeszcze małą wodę - stwierdziłem i zabrałem wymienione produkty.
-Soo lubi arbuzy... Dobrze pamiętam? - zapytał.
-I jest uczona na truskawki - przytaknąłem.
-To może weźmiemy arbuza i borówki?
-I czekoladę. Dzieci lubią czekoladę - powiedziałem.
-Na co ci czekolada, skoro dzieci nie ma? Nie licząc ciebie... I Taehyunga... - mruknął.
-Dla Soo... W końcu jest w ciąży - westchnąłem - Muszę dbać o to dziecko - uśmiechnąłem się - Jest takie malutkie - pokazałem mu między palcami niewielką odległość.
-Wziąłem jej ulubione ciastka ... Ale no dobra... Weź dla niej czekoladę - westchnął zrezygnowany.
-Ciastka też wezmę - wzruszyłem ramionami i udałem się na dział ze słodyczami.
-Ciastka już mam! Jungkook! Nie sram hajsem! - uniósł się.
-Też przy sobie coś mam - odparłem.
Wziąłem kilka rzeczy i ruszyliśmy do kasy. Zapłaciliśmy za wszystko i powoli ruszyliśmy do mieszkania. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy zaczęło się chmurzyć.
-Pośpieszmy się - usłyszałem Yoongiego.
Przytaknąłem i od razu przyspieszyliśmy. W ostatniej chwili weszliśmy do klatki schodowej, bo zaczęło padać.
-O mały włos - wyszeptałem.
-No... Mamy szczęście - odetchnął - Chodźmy - kiwnął głową i zaczął wychodzić do góry.
Szybko wbiegłem na odpowiednie piętro, a Yoongi ledwo wszedł. Oparł się o barierki i dyszał.
-Co ty taki zmęczony? - zapytałem - Nigdy nie miałeś problemu, żeby tu wyjść.
-A ile razy ze mną wracałeś? - oddychał szybko - Niemal nigdy. Eh... Powinienem rzucić palenie...
-Ja rzuciłem - wyznałem zadowolony.
-Jasne. A ja zostanę tancerką gogo - prychnął.
-Nie chciałbym tego widzieć - wzdrygnęłam się - Ale tak serio, już nie palę - kontynuowałem - Soo tego bardzo nie lubiła...
-I dla niej rzuciłeś jaranie? Paliłeś szluga za szlugiem. Ja tyle nie palę - skomentował - Ale dobrze jeśli rzuciłeś. Nie będziesz truł jej ani dziecka - podsumował.
-Nawet nie wiesz ile rzeczy mógłbym dla niej zrobić - uśmiechnąłem się i otworzyłem przed nim drzwi.
-Dzięki - wszedł do mieszkania.
-Jesteśmy! - zawołałem, ale nikt mi nie odpowiedział, natomiast usłyszałem wesołe rozmowy dochodzące z kuchni.
Spojrzeliśmy ku sobie i udaliśmy się w kierunku skąd dochodziły głosy.
CZYTASZ
The Secret
FanficSooJoo zaczyna studia na wymarzonej uczelni. Zdaje się jej, że wszystko zacznie iść w dobrym kierunku. Pewnego dnia poznaje grupę przyjaciół, do której w końcu sama dołącza, a jej dotychczasowe, spokojnie i poukładane życie zaczyna obierać niespodzi...