-Niklaus z racji tego jak ochoczo zabrałeś się za zapraszanie gości sugerowałbym ukrócić te kąśliwe komentarze - Elijah jak zwykle zachował stoicki spokój i tylko zaciśnięta z siłą imadła szczęka zdradzała jak bardzo jest zirytowany koniecznością pouczania młodszego brata.
- Elijah jesteś stary, ale nigdy nie sądziłam, że aż tak głupi. Już zapomniałeś jak zakończył się ostatni bal, który zorganizowaliśmy? - Rebekah była wyraźnie niezadowolona.
Elijah zastygł na moment jak wykuty z kamienia a gdy ponownie się poruszył to była jak obserwowanie mima, który po kilku godzinach po raz pierwszy się odezwał.
- Puszczę to mimo uszu z uwagi na ciężkie chwile, które ostatnio przechodzisz.
- Mówisz o chwilach, które sam jej z Klausem zafundowałeś? -wtrącił Kol z niewinnym uśmiechem.
- Dajcie spokój, podczas ostatniego balu Esther przypuściła atak na nasze życia. Nie mam zamiaru nigdy więcej uczestniczyć w podobnej zbiorowej paranoi.
- Obawiam się siostro, że nie masz wiele do powiedzenia - odparł Elijah tonem mającym zapewne zakończyć dyskusję - bal i tak się odbędzie, goście już zostali zaproszeni a cała uroczystość rozpocznie się tradycyjnym rodzinnym powitaniem. Jesteś członkiem tej rodziny i nie wyobrażam sobie powodu, dla którego miałabyś uchylić się od obowiązku.
Rebekah, wbrew jego wszelkim przypuszczeniom roześmiała się szyderczo.
- A więc to tak - powiedziała, pochylając się w kierunku brata. Choć była od niego znacznie niższa w tym momencie miał wrażenie jakby nad nim górowała - mój szlachetny brat sądzi, że z racji śmierci naszego ojca ma prawo zająć jego miejsce i cokolwiek mi nakazywać. Wydaje mu się, że wciąż mam pięć lat i to czego potrzebuję w tej chwili to dyscyplina. Jeśli się sprzeciwię to co? Pchniesz mnie sztyletem? Chociaż nie, czekaj. Klaus oddał mi go, gdy udawał, że zawiera przymierze ze swoją siostrzyczką, której notabene nigdy nie posiadał. A może użyjesz własnego? Tego, którym oberwałeś już tyle razy, że każdy kolejny nie robi różnicy.
- Rebekah, nigdy bym tego nie zrobił, dobrze wiesz. Nie sądziłem, że masz o mnie takie niskie mniemanie - Elijah wydawał się być zdruzgotany tymi przypuszczeniami. Z bólem w oczach pokonał ostatnie dzielące ich centymetry i nim się obejrzała zamknął ją w szczelnym uścisku - ale przyjechałaś tu by pojednać się z rodziną i wczoraj wyraźnie dałaś do zrozumienia, że jeszcze nas nie skreśliłaś. Proszę więc tylko, żebyś ze mną współpracowała w dążeniu do tego, czego każde z nas w ten czy inny sposób pragnie.
- Widzisz Elijah, w tym cały kłopot - westchnęła Rebekah. Ostatnim wysiłkiem woli uspokoiła się na tyle, żeby zapanować nad drżeniem głosu. Nie oddała jednak uścisku. Stała wyprostowana jak struna, z rękoma opuszczonymi wzdłuż ciała i zacięciem w oczach. Ich błękit przypominał teraz burzowe niebo - nie dostrzegasz własnej hipokryzji. Oszukaliście mnie obaj, żaden nie przeprosił. Sądziłeś, że jak zwykle wszystko rozejdzie się po kościach, że wystarczy przeczekać najgorsze. Czego się spodziewałeś? Że podziękuję za otwarcie furtki do tego utopijnego pokoju, który tak obiecujesz? Czy może że ochoczo przytaknę gdy nawołujesz do obowiązku i lojalności względem ludzi, którzy mnie zawiedli? To naprawdę smutne w jaki sposób zabierasz się do scalania rodziny. Organizujesz jakiś bal rodem z szesnastego wieku. Bal, który podobno ma zaprowadzić pokój w Dzielnicy i między nami. Nie przypominam sobie jednak, żebyś kiedykolwiek zapytał mnie o zdanie i wątpię, żeby Kol miał cokolwiek więcej do powiedzenia w tej sprawie. Nie dostałam do ręki listy gości ani potraw, nie uczestniczyłam w przygotowaniu sali ani nadzorowaniu personelu. Nie mam nawet sukienki, w której mogłabym udawać, że nie mdli mnie na fałsz i zakłamanie, które biją od tego wszystkiego na kilometr.
![](https://img.wattpad.com/cover/137215568-288-k629012.jpg)
CZYTASZ
Klątwa Pierwotnej Rodziny
RandomRebekah po 100 latach powraca na łono rodziny. Nie jest pewna czy opieka nad najmłodszą Hope to wystarczający powód aby Klaus wybaczył jej dawne grzechy. Nie zdaje sobie sprawy, że ten ukrywa prawdę o wiele bardziej szokującą, mogącą zaważyć na całe...