00110011

464 34 86
                                        


(Opowiada Kakashi)

To już piąty dzień od tamtego wydarzenia. Wciąż nie mogę go rozgryźć. Dlaczego był w stanie się oprzeć mojemu urokowi osobistemu i boskiemu ciałku. Przecież byłem tylko w spodniach! A może się starzeję? Może mam jakieś oznaki starości albo coś? A co martwi mnie jeszcze bardziej? Nie mogę zapomnieć tych pięknych oczu i tego cudownego uśmiechu. Myślałem, że to przez to, że dawno nikogo nie miałem, ale zaciągnąłem do łóżka niezłe ciałka i wczoraj i przedwczoraj  jednak nic mi to nie dało. Zaczynam marzyć żeby to on mnie całował, pieścił, tak bardzo chcę się w nim zanurzyć. Słyszeć jego rozkoszne jęki, czuć jego zapach i jak drży kiedy będę mu dostarczał nieziemskich przyjemności. Dlaczego nie chce być mój?! Muszę go znowu zobaczyć. Muszę się z nim przespać,  inaczej to nie da mi spać. Nie rozumiem czemu mi nie uległ. Jakim cudem wciąż się opiera? Głupi złom nie chce się zepsuć. Nie mam pretekstu, by go tu ściągnąć. Niech to szlag. Wybacz Dainashi, ale muszę trochę popsuć ci sprzęt, bo oszaleję. Jak ciężko mi się skupić na czymś co nie jest brunetem. Cholera, ja nawet nie wiem jak on się nazywa! Do tej pory mnie to nie obchodziło jak ciałko ma na imię czy coś. Teraz by mi się ta wiedza przydała. Mógłbym zadzwonić i powiedzieć, że go tu potrzebuję, ale nie będę się wygłupiał i opisywał kolesia. Oni tam na górze pewnie już nawet nie pamiętają o tym zgłoszeniu. Ile seksownych brunetów tam może pracować?

Może to i niebyt fair, ale poszperałem w internecie jak zepsuć komputer na kilka sposobów. Postanowiłem zacząć od małego spięcia dzięki zepsutej myszce. Dainashi jest tak biegły w tych sprawach, że na pewno nie wpadnie na to, a skoro tak to znów zadzwoni po speca.

HA HA. I znowu go zobaczę. Muszę pamiętać żeby go zapytać jak ma na imię. No ja się przedstawiłem. Teraz jego kolej.

Kiedy Dainashi wyszedł podkradłem się do sprzętu i ostrożnie połamałem kabel w myszce w takim miejscu, że przy żywszym ruchu powinien się scrashować. Wróciłem na swoje miejsce i czekałem na niego ze znudzoną miną nie mogąc się doczekać, kiedy mój intrygujący brunecik się pojawi.

Dainashi wreszcie raczył wrócić. Patrzyłem na niego najbardziej znudzonym wzrokiem jakie potrafiłem przybrać. Widziałem, że wzdychnął sobie ciężko. Już ja dobrze wiem, co sobie pomyślał. Za długo się znamy, żebym się nie domyślał.

- Zobaczę tylko jak zdjęcia wyszły i czy trzeba coś poprawić. Jeśli nie, będziesz wolny. Zgoda?- powiedział tym swoim niemal błagającym tonem.

- Mhm...- mruknąłem niecierpliwie.

W duchu tylko go poganiałem żeby już włączył ten cholerny komputer, który ma się zacząć psuć. Oby zadzwonił do DOI, a nie wysyłał mnie do domu. Dziwnie może to zabrzmieć jak powiem, że poczekam. Mój fotograf może nie wygląda i nie sprawia wrażenia zbyt inteligentnego, ale mógłby się domyślić, dlaczego chcę poczekać.

Usiadł przy komputerze i zaczął machać myszką, jak to zwykł czynić, kiedy zabierał się za pracę w tym swoim programie. I nagle jego wyraz twarzy zmienił się na ten rozpaczliwy. No, czas najwyższy. Podszedłem z pokerowym wyrazem twarzy.

- Co jest?- zapytałem pozornie beznamiętnie.

- No spójrz. Uruchomiłem program i nagle komputer zaczął się restartować.

- Zadzwoń po informatyków. W końcu od tego są.- powiedziałem i wróciłem na miejsce. Odwróciłem się plecami, by nie widział, że się wrednie uśmiecham.

Po chwili usłyszałem jak zaczął rozmawiać przez telefon.

- Dzień dobry. Tu Dainashi.

- Coś się znowu zepsuło?- zapytał Himura zmęczonym głosem.

NiedostępnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz