Rozdział 28

525 52 3
                                    




- Diano, mógłbym ci teraz nawet serenadę zaśpiewać, ale ograniczę się do skromnego: Czy zechcesz zostać moją żoną? - Daniel nadal klęczał. Nie wiedziałam co powiedzieć, jego włosy, jego oczy, policzki, dłonie. Od zawsze marzyłam o tej chwili. Marzyłam o tej chwili, w której mój ukochany Daniel Andre - Tande prosi mnie o rękę. Lecz jeszcze parę miesięcy temu nie sądziłam, że moje marzenie się spełni.
Milczeliśmy, patrzyłam w jego głębokie oczy.
- Wiem, że może jest jeszcze za wcześnie... - zaczął.
-Tak, Daniel - wtrąciłam. - Zostanę twoją żoną.
Uśmiechnął się, wstał i włożył mi pierścionek na palec. Wyglądał jeszcze lepiej  na palcu. Ujął mnie w pasie i delikatnie pocałował. Poczułam się jak z waty, ledwo co ustalam na nogach. W tle słychać było piosenkę Elvisa Presleya. Nasze ciała się zetknęły, zaczęliśmy kołysać się w rytm muzyki. To była do tej pory najpiękniejsza chwila w moim życiu. Kiedy piosenka się zakończyła, usiedliśmy jeszcze przy stoliku. Daniel polał jeszcze jedną lampkę, tego wybornego wina. Blondyn upił łyk i wstał szybko z krzesła. Zniknął mi z oczu, ale po chwil wrócił z pięknym bukietem czerwonych róż.
- Daniel...- po raz kolejny zaniemówiłam.
- Idziemy? - zapytał.
- Tak - uśmiechnęłam się.
Kelner pomógł nam założyć kurtki, wyszliśmy z lokalu. Śnieg lekko prószył, a uliczki były zaśnieżone. Lampy oświetlały chodnik. Daniel złapał mnie za rękę, a ja wtuliłam się w jego ramię, blondyn pocałował mnie w czółko, czułam się jak mała bezbronna dziewczynka, a Tande był moim bohaterem, księciem z bajki. Właśnie przerwał ciszę i moje rozważania.
- Powiemy jutro wszystkim?
- Tak. Razem?
- Jasne - odpowiedział z entuzjazmem. - Nawet Stoecklowi?
- Chyba wypadałoby.
- Nie boisz się? - zapytał.
- Już nie, najwyżej mnie wyrzuci z pracy.
- Przestań! Jesteś najlepszą panią psycholog pod słońcem. Kochanie.
- Oj Danko, cieszę się, że tak myślisz - zaśmiałam się.
Daniel zatrzymał się, a ja tuż po nim. Spojrzałam na niego pytająco. Podszedł do mnie, ujął moją twarz w dłonie i pocałował. Od razu zrobiło mi się cieplej na serduszku. Niesamowite uczucie.
- Dla mnie zawsze będziesz najlepsza - uśmiechnął się i ruszyliśmy dalej.
- Zostaniesz dziś u mnie? - zapytałam, kiedy byliśmy coraz bliżej domu.
- Z przyjemnością. A jak mnie dziadek pogoni?
- Oj Daniel, to będziesz miał problem...
Blondyn odtrącił moją dłoń i sięgnął po śnieg, zrobił kulkę i trafił nią w moją czapkę. O NIE! Nie mogę na to pozwolić! Ulepiłam większą kulkę i tak to się zaczęło... Bitwa na śnieżki, jak za starych czasów.
Wróciliśmy cali mokrzy do domu.
- Cii - szepnęłam, kiedy wchodziliśmy po schodach. Na szczęście udało nam się bez szelestnie wejść do mojego pokoju.
- Pójdę się wykapać, poczekasz? - zapytałam.
- Tak, leć - puścił mi oczko.
Pozbyłam się wszystkich ubrań i weszłam pod prysznic. Jaka ulga... w końcu mogłam odetchnąć. Był to piękny, ale ciężki dzień, widziałam, że zasnę w dwie sekundy.
Wyszłam z łazienki w samym szlafroku. Daniel wstał z łóżka i posłał mi buziaka, a sam udał się do łazienki. Położyłam się na wygodnym łóżku, rozmyślałam, jak to moje życie może potoczyć się z norweskim skoczkiem narciarskim. Po chwili zasnęłam, a obudził mnie Daniel stojący tuż nade mną. Był w samych bokserkach, dreszcze przeszły mi po całym ciele. Zaczął mnie całować, a po chwili położył się obok mnie. Nie mogłam się powstrzymać, odwzajemniałam jego pocałunki. Schodził coraz niżej, aż w końcu nie mogliśmy się powstrzymać. Było tak cudownie.
———————————————
Godzina 22:40

Spójrz w górę, zobaczysz... MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz