Zapukałem delikatnie w drzwi od gabinetu Liama. Boże boje mu się spojrzeć w twarz.
– Proszę! – Usłyszałem jego radosny głos i niemal od razu tego powód skoczył na mnie.
– Niedźwiedź! Piesku, siad! – Zacząłem chichotać.
Kiedy zwierzę się uspokoiło, zamknąłem drzwi i stanąłem przy biurku Liama.
– Szefie... – zacząłem, patrząc na swoje buty.
– Co tak oficjalnie? Jesteśmy sami – uśmiechnął się.
– No dobrze... Mam takie pytanie bo wiem, że szukasz współlokatora... I chciałbym się spytać czy ja się kwalifikuje do tego... – Przegryzłem wargę.
– Oczywiście, dlaczego nie? – Zdziwił się na to pytanie, ale posłał mi uśmiech.
– No... Będę dopłacał do wszystkich rachunków, goto... Czekaj... Zgodziłeś się? – Zdziwiłem się, podnosząc wzrok na niego.
– No tak, ale możesz kontynuować. Wspomniałeś o gotowaniu? – Oparł się łokciem o biurko i zrobił rozmarzoną minę.
– Em... Tak, gotowanie... Sprzątanie... I tym podobne – powiedziałem, drapiąc się po karku.
– Nie umiem gotować. Od tego miałem gosposię – mrugnął do mnie.
– Czyli się zgadzasz? –Spytałem, patrząc na niego.
– No tak – parsknął z uśmiechem. – Lubię cię, dlaczego miałbym ci nie pomóc?
– N-nie wiem... – Wzruszyłem ramionami. – T-to kiedy będę mógł przynieść swoje rzeczy?
– Jutro ci pasuje? Dzisiaj bym uprzątnął dla ciebie sypialnię – zerknął do swojego notesiku.
– To jutro przyjdę. – Uśmiechnąłem się do niego.
– Mam nadzieję, że bez żadnego przystojnego pomagiera co ci wniesie bagaż – spojrzał na mnie i zachichotał.
– Nie, nie mam niestety nikogo. Będę sam wnosił.
– To dobrze – uśmiechnął się.
Kiwnąłem głową, idąc do wyjścia.
Muszę dać kawy jemu ojcu.
Ratunku...
***
– Dzień dobry szefie – przywitałem się ze starszym mężczyzną uśmiechem i zaserwowałem mu mocną kawę.
– Dziękuję Niall – powiedział, a ja szybko wyszedłem ze środka kierując się do kuchni gdzie była Gigi.
– Cześć – powiedziałem.
– Ooo, Nini, co tam, jak tam? – Przytuliła mnie na przywitanie.
Rano nie mieliśmy okazji się zobaczyć. Wyszła przed moim obudzeniem
– Hej – ziewnąłem. – Przeprowadzam się. – Uśmiechnąłem się do niej.
– Do kogo? – Zdziwiła się.
– Do pewnej znanej mi osóbki – zarumieniłem się delikatnie, patrząc na podłogę. Nagle zaczęła być interesująca...
– Niall. Nie puszczę cię nigdzie, jeśli nie będę wiedziała do kogo – westchnęła.
– Nie jestem małym dzieckiem Gigi – przewróciła oczami, podchodząc do drzwi prowadzące do wyjścia.
– Ale jesteś moim przyjacielem – złapała za mój nadgarstek.
– Będę mieszkał u mojego znajomego – powiedziałem cicho.
– Słyszałam. To ten z którym ostatnio pisałeś? – Uniosła brew.
– Nie... To bardziej... Em Liam? – Przegryzłem wargę, zerkając na nią.
– Payne? – Zamarła z zaskoczeniem.
Kiwnąłem głową na tak. Pewnie teraz będzie mnie umoralniać.
– To na pewno dobry pomysł? Nie znasz go długo. A jak w nocy cię zgwałci?
To nie będzie gwałt.
– Spokojnie... Już wszystko... Uzgodnione – powiedziałem.
Jeżeli obie strony chcą go nie gwałt, a przyjemność.
– Niall! Nie wiedziałam, że lecisz na dwa fronty – parsknęła.
– Cicho bądź! – pisnąłem, uciekając.
To takie zawstydzające.
CZYTASZ
ᴍʏ ғᴀᴋᴇ ʙᴏʏғʀɪᴇɴᴅ ✓
FanfictionOpis: Niall po zerwaniu z Zaynem postanawia znaleźć sobie chłopaka i trafia na przystojnego o sześć lat starszego Liama. Współpraca z @mynameispizza17 x getlowxx ©marixprincess