XXIV

1.5K 161 19
                                    

Zapukałem delikatnie w drzwi od gabinetu Liama. Boże boje mu się spojrzeć w twarz.

– Proszę! – Usłyszałem jego radosny głos i niemal od razu tego powód skoczył na mnie.

– Niedźwiedź! Piesku, siad! – Zacząłem chichotać.

Kiedy zwierzę się uspokoiło, zamknąłem drzwi i stanąłem przy biurku Liama.

– Szefie... – zacząłem, patrząc na swoje buty.

– Co tak oficjalnie? Jesteśmy sami – uśmiechnął się.

– No dobrze... Mam takie pytanie bo wiem, że szukasz współlokatora... I chciałbym się spytać czy ja się kwalifikuje do tego... – Przegryzłem wargę.

– Oczywiście, dlaczego nie? – Zdziwił się na to pytanie, ale posłał mi uśmiech.

– No... Będę dopłacał do wszystkich rachunków, goto... Czekaj... Zgodziłeś się? – Zdziwiłem się, podnosząc wzrok na niego.

– No tak, ale możesz kontynuować. Wspomniałeś o gotowaniu? – Oparł się łokciem o biurko i zrobił rozmarzoną minę.

– Em... Tak, gotowanie... Sprzątanie... I tym podobne – powiedziałem, drapiąc się po karku.

– Nie umiem gotować. Od tego miałem gosposię – mrugnął do mnie.

– Czyli się zgadzasz? –Spytałem, patrząc na niego.

– No tak – parsknął z uśmiechem. – Lubię cię, dlaczego miałbym ci nie pomóc?

– N-nie wiem... – Wzruszyłem ramionami. – T-to kiedy będę mógł przynieść swoje rzeczy?

– Jutro ci pasuje? Dzisiaj bym uprzątnął dla ciebie sypialnię – zerknął do swojego notesiku.

– To jutro przyjdę. – Uśmiechnąłem się do niego.

– Mam nadzieję, że bez żadnego przystojnego pomagiera co ci wniesie bagaż – spojrzał na mnie i zachichotał.

– Nie, nie mam niestety nikogo. Będę sam wnosił.

– To dobrze – uśmiechnął się.

Kiwnąłem głową, idąc do wyjścia.

Muszę dać kawy jemu ojcu.

Ratunku...


***

– Dzień dobry szefie – przywitałem się ze starszym mężczyzną uśmiechem i zaserwowałem mu mocną kawę.

– Dziękuję Niall – powiedział, a ja szybko wyszedłem ze środka kierując się do kuchni gdzie była Gigi.

– Cześć – powiedziałem.

– Ooo, Nini, co tam, jak tam? – Przytuliła mnie na przywitanie.

Rano nie mieliśmy okazji się zobaczyć. Wyszła przed moim obudzeniem

– Hej – ziewnąłem. – Przeprowadzam się. – Uśmiechnąłem się do niej.

– Do kogo? – Zdziwiła się.

– Do pewnej znanej mi osóbki – zarumieniłem się delikatnie, patrząc na podłogę. Nagle zaczęła być interesująca...

– Niall. Nie puszczę cię nigdzie, jeśli nie będę wiedziała do kogo – westchnęła.

– Nie jestem małym dzieckiem Gigi – przewróciła oczami, podchodząc do drzwi prowadzące do wyjścia.

– Ale jesteś moim przyjacielem – złapała za mój nadgarstek.

– Będę mieszkał u mojego znajomego – powiedziałem cicho.

– Słyszałam. To ten z którym ostatnio pisałeś? – Uniosła brew.

– Nie... To bardziej... Em Liam? – Przegryzłem wargę, zerkając na nią.

– Payne? – Zamarła z zaskoczeniem.

Kiwnąłem głową na tak. Pewnie teraz będzie mnie umoralniać.

– To na pewno dobry pomysł? Nie znasz go długo. A jak w nocy cię zgwałci?

To nie będzie gwałt.

– Spokojnie... Już wszystko... Uzgodnione – powiedziałem.

Jeżeli obie strony chcą go nie gwałt, a przyjemność.

– Niall! Nie wiedziałam, że lecisz na dwa fronty – parsknęła.

– Cicho bądź! – pisnąłem, uciekając.

To takie zawstydzające.

ᴍʏ ғᴀᴋᴇ ʙᴏʏғʀɪᴇɴᴅ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz