XXXIII

1.6K 151 8
                                    

Obudziłem się wtulony w ciepłe ramiona mojego partnera, co dało mi miłe poczucie bezpieczeństwa.

Zamruczałem cicho, wtulając się w jego klatkę. Potrzebowałem go teraz. Bardzo

– Już nie śpisz? – wymamrotał sennie i opiekuńczo zacisnął ramię wokół mnie, prawie mnie dusząc.

– Już nie – szepnąłem cicho, patrząc na niego. Z moich oczu już na całe szczęście nie leciały łzy.

– To dobrze – oparł swoją brodę na czubku mojej głowy.

Zasyczał z bólu na to, ale zacisnął zęby i uparcie tkwił w takiej pozycji.

Musiał nieźle wczoraj oberwać z gołej pięści.

– Liam... Dziękuję – odparłem, całując go w obojczyk. Byłem mu cholernie wdzięczny.

– Nie masz za co – zamruczał jeszcze sennie, a ja uniosłem się do siadu, by obejrzeć jego twarz.

No nie wygląda to dobrze.

Jego szczęka jest pokryta ogromnym, sinym siniakiem, a powieka i oczodołek robi się zielony.

Oprócz tego ma liczne zadrapania na twarzy, co musi go bardzo boleć.

– Zaraz wrócę – powiedziałem, ruszając do łazienki po apteczkę. Muszę mu dziś to powiedzieć. Nie ma bata.

Znalazłem wodę utlenioną, plasterki i jakąś maść na siniaki.

Tyle powinno wystarczyć.

Jeszcze oddam mu odrobinę buziaków na ból i będzie zdrowy!

Przy okazji przebrał się w jego koszulę i bokserki, które były w łazience. Jego zapach mnie uspokajał.

– Wstawaj – odparłem, podchodząc do łóżka.

– Nie chce mi się – jęknął i przekręcił się tylko na brzuch.

Okay, czyli żebra całe, jedno zmartwienie mniej.

– No chodź tu mój bohaterze – powiedziałem, siadając na łóżku. – Będę delikatny... Obiecuję – dodałem z przegryzioną warga.

– Hej, to brzmi źle! – odwrócił się do mnie przodem.

– Ale będę – uśmiechałem się delikatnie, cmokając go w nos.

– Jesteś słodki jak kostki cukru – skrzywił się.

– Hej uważaj, co mówisz Payne. Mam wodę utlenioną i nie zawaham się jej użyć – parsknąłem, pokazując mu butelkę.

– Przemyj mi to po prostu i chcę śniadanie – wyszczerzył się, zaraz potem jęcząc na ból w szczęce.

Ha, dobrze ci tak.

Przewróciłem oczami i zacząłem swoją pracę.

– Może.

– Po tym pójdziemy jeszcze spać?

– Ja tam chętnie. Moje mięśnie odmawiają współpracy – zaśmiał się.

– Zaraz skończę i zdrzemniemy się jeszcze – przegryzłem wargę, naklejając plaster i odkładając apteczkę na bok.

– Dziękuję Niall – puścił mi oczko, zdrowym okiem i przyciągnął mnie na swój umięśniony i rozgrzany tors.

Pokiwałem głową, wtulając się w niego. Powiem mu to, jak będzie spał. W końcu tego nie usłyszy, a mi będzie lżej na sercu.

W końcu Payne zasnął, jednak mnie też zaczęło ciągnąć w objęcia morfeusza.

Kiedy indziej.

ᴍʏ ғᴀᴋᴇ ʙᴏʏғʀɪᴇɴᴅ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz