XXXIV

1.5K 137 12
                                    

– Lee weźmy to – powiedziałem, patrząc na babeczkę w sklepie. O mój, ale mam chcice na nią.

– I będziesz mi cały czas nią machał przed nosem, bo mi nie wolno takich jeść? – prychnął, ale po szybkim uśmiechu w moim kierunku włożył ją do koszyczka.

Czułem się szczęśliwy, gdy wszystkie kobiety patrzyły na mnie zazdrośnie, kiedy uczepiałem się jego łokcia, ciągając go po całym markecie.

– Tak – zachichotałem, ciągnąć go do kas. Zrobiliśmy małe zakupy. No, ale na duże mnie nie stać także no.

– Co robisz? – spytał, gdy zacząłem trzepać swoje kieszenie, w poszukiwaniu portfela.

– No nie wiem... Szukam portfela? – parsknąłem, wyjmując pieniądze i szukając kasy.

– Po co? Przecież zapłacę – prychnał.

– Ja zapłacę – odparłem podając kobiecie banknot.

– Nie, nie zapłacisz – skubany przytknął kartę do czytnika, przez co zapłata należała do niego.

– Liam do cholery jasnej – powiedziałem z warknieciem. Kiedy dostaliśmy paragon, zacząłem iść szybkim krokiem do samochodu. Już w piątym sklepie płaci za mnie!

– No uspokój się już, po co te nerwy – parsknął, uznając zapewne że to zabawne.

– To wygada do cholery jakbym był mną twoim utrzymaniu. Że nie mogę za siebie zapłacić. Jak jakaś dziwką! – burknąłem, otwierając auto. Miałem klucze od samochodu, bo poprosiłem go bym mógł prowadzić.

– Nini, dobrze wiesz, że kocham za ciebie płacić – przewrócił oczami.

– A je tego nienawidzę – powiedziałem, pakując zakupy. – Czuje się tak źle, patrząc jak osoba którą kocham, wydaje na mnie pieniędze. Ja... Źle się z tym czuję – burknąłem, chowając zakupy do reklamówek.

– Którą kochasz powiadasz? – oparł się biodrem o bagażnik.

Przełknąłem ślinę.

– Em... - zacząłem. No i teraz jestem w czarnej dupie. Szczerze? Nie wiem co teraz zrobić.

– Nie wiem, jak chcesz cokolwiek osiągnąć fałszywym związkiem. By kłamać trzeba też umieć mówić prawdę – przewrócił oczami i po prostu wsiadł do samochodu.

Spuściłem wzrok, chowając zakupy do bagażnika i wsiadłem na miejsce kierowcy zapinając pasy.

Super. Jestem do niczego.

Jechaliśmy w ciszy, przerywanej jedynie szumem silnika.

Liam cały czas patrzył za szybę, jakby mnie unikając.

Zaparkowałem pod mieszkaniem, dając mu klucze na jego kolana. Szybko wysiadłem z samochodu, biorąc zakupy i ruszyłem do mieszkania. Chyba dziś pójdę do Gigi.

– Teraz będziesz uciekał przed problemami? – zawołał za mną.

Odstawiłem zakupy na ziemię.

– A co? Kocham się w tobie i co? To źle? To źle, że przez ta twoja dobroć zakochuje się w tobie coraz bardziej? – krzyknąłem w jego stronę.

– Wkopałeś się w niezłe gówno Niall. Najpierw chcesz fałszywego związku, a zaraz potem się we mnie zakochujesz. Zastanów się czego chcesz blondie – wyminął mnie i wszedł do mieszkania.

Spuściłem wzrok na ziemię. Czy to moja wina że się w nim zakochałem? – pomyślałem, biorąc zakupy i ruszyłem do kuchni rozpakujac je.

Rozpakowałem wszystko i postanowiłem z nim porozmawiać na spokojnie.

Westchnąłem cicho i ruszyłem do sypialni że spuszczoną głową.

– Liam – mruknąłem, widząc że brunet stara się odpiąć jedną ręką koszulę, gdy drugą przeszukiwał szafę w poszukiwaniu koszulki. – Liam – powtórzyłem, podchodząc do niego i podając mu nową koszulkę. Wiedziałem gdzie co jest. Przecież to ja mu wszystko poukładałem.

– Dziękuję – w końcu pozbył się koszuli i przebrał się w coś wygodniejszego. – Czego chcesz? – chrząknął.

– Porozmawiać... Przepraszam... – Przegryzłem wargę. - Pamiętasz? Pisałem ci, że seks przyjaciele nie wypalają... Zawsze jeden idiota się zakocha w drugim...

– Po co to proponowałeś w takim razie? – przewrócił oczami i zmienił jeansy na dresy.

– Sam nie wiem okey? Ja... Ja już naprawdę nie wiem – powiedziałem, łapiąc się za swoje włosy. Wiem, że to oznaczało koniec naszego niby związku.

Nawet jestem gotowy wyprowadzić się stąd.



•••

Rozdział nie do końca sprawdzony. I długo czekaliście! Ale wybaczcie przez operację zapomniałam o kilku rzeczach!

ᴍʏ ғᴀᴋᴇ ʙᴏʏғʀɪᴇɴᴅ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz