XXVIII

1.9K 152 44
                                    


Obudziły mnie delikatne pocałunki na mojej ręce. Dobra to jest dziwne. Otworzyłem szerzej oczy, patrząc na to, co się dzieje.

O Mój Boże!

Pieprzyłem się z Liamem!

– Dzień dobry, Niall – uśmiechnął się pięknie. Był już ubrany. Zegar wskazywał osiemnastą, więc przespałem trochę.

– Dzień dobry – wymruczałem, siadając z cichym syknięciem. Moja dupa cierpi.

– Jedziemy po te twoje rzeczy czy nie masz ochoty? – przysiadł na swoich piętach i zaczął przede mną wiązać krawat.

– Po co ci krawat? – westchnąłem, rozglądając się za swoimi ciuchami. Muszą gdzieś tu być.

– Jeszcze jestem znany jako prawnik, Niall – zaśmiał się.

– Ale już kończysz pracę – przewróciłem oczami. – I jak jedziesz do Gigi, to po co się stroić? – mruknąłem, zakładając gacie i spodnie.

– Przyzwyczajenie, Niall – przewrócił oczami.

– To już przebieraj się! Nie warto brudzić takiego drogiego garnituru – powiedziałem, ubierając bluzę.

– Mam ich dużo – parsknął.

– Musisz zawsze postawić na swoim? – prychnąłem, idąc do wyjścia. Pomińmy fakt, że kuleję.

– Nie zawsze. Jemy coś czy pojedziemy po sushi? – uśmiechnął się.

– Nie lubię sushi – powiedziałem, zakładając buty. – Chcę zabrać moje rzeczy i iść do McDonald's.

– No dobrze, to pójdziemy do maka. Wezmę sałatkę – wzruszył ramionami.

– Jak sobie chcesz – wzruszyłem ramionami, otwierając drzwi.

– Co znowu jesteś dla mnie taki zimny? Coś zrobiłem nie tak? – złapał za mój nadgarstek.

– Tyłek mnie boli – burknąłem cicho, przygryzając wargę.

– Ponieść i wycałować? – zażartował.

– Możesz dać buzi buzi – powiedziałem, pokazując policzek.

– W policzek? Nie licz na to – parsknął.

– Co? Czemu? – spytałem, patrząc się na niego. – Nie to nie – dodałem, idąc do Gigi.

– Chodź tu, cymbale – zaśmiał się i przyciągnął mnie do pocałunku.

Zamruczałem cicho, oddając jego pocałunek.

– Dobra. Wystarczy, bo zaraz będziemy tutaj się pieprzyć – zachichotałem, odsuwając się od niego.

– Wskakuj do auta – mrugnął do mnie i otworzył land-rovera.

– Mieszka pięć minut stąd – parsknąłem śmiechem, idąc w stronę mieszkania.

– Ale masz swoje rzeczy, a mamy zamiar iść do maka – oparł się zapewne o maskę.

– No... Niby masz rację – przygryzłem wargę i szybko podszedłem do drzwi.

– Wsiadaj – otworzył mi je uprzejmie i z zachwytem wskoczyłem na jasną skórę.

Nawet pasów nie zapiąłem. Bo po co? Zaraz i tak wysiadamy.

– Wejdziesz ze mną? Czy zostajesz tutaj? – spytałem, patrząc na wsiadającego Liama.

– Wejdę z tobą – wzruszył ramionami.

Parsknąłem śmiechem, słysząc ,,wejdę w ciebie". Za dużo seksu...

– Co się śmiejesz, co? – ułożył swoją dużą dłoń na moim kolanie.

– Nic... Przesłyszałem się – wzruszyłem ramionami, kładąc moją dłoń na jego dłoni.

– No dobrze. Kieruj mnie tam – wyruszył z podjazdu naszego domu.

Jak to pięknie brzmi...

– W prawo i w lewo – zaśmiałem się. Przecież to tylko dwie minuty. Westchnąłem cicho, odliczając tylko, gdy Payne zaparkuje pod mieszkaniem.

– No dobrze. Więc chodźmy – otworzył drzwi przede mną i ruszyliśmy na górę do mieszkania Gigi.

Otworzyłem drzwi, wchodząc do mieszkania.

– Niall? To ty?! – usłyszałem głos Gigi z salonu.

– Tak – odparłem tylko, zdejmując buty i idąc do pomieszczenia, gdzie były moje rzeczy.

– Gdzieś ty do cholery by... Dzień dobry, panie Payne – zarumieniła się od razu na widok Liama.

– Dzień dobry, Gigi – powiedział i uśmiechnął się do niej, a ja kaczkowatym krokiem podszedłem do swojej walizki.

– Udana noc, co? – spytała zgryźliwie, a ja rzuciłem w nią pierwszą rzeczą, która leżała pod moją ręką. Trafiło akurat na długopis.

– Ała! – dodała, masując swoją głowę. Przewróciłem oczami, wyjmując pudła.

– Będzie mi ciebie brakować, szczylu. Pisz czasem do nas, dobrze? – przyciągnęła mnie do czułego uścisku.

– Do was? Zawsze – zaśmiałem się cicho, oddając uścisk. – Jak się rozpakuję, to napiszę. Do ciebie, Lou i Patricka – dodałem, patrząc na nią.

– A właśnie gdzie ten mały kutas się szlaja? Wiem, że Patrick jest u ciotki i nie ma zasięgu, ale Lewisa długo nie widziałam – na te słowa parsknęliśmy z Liamem.

– Larry się pewnie pieprzy, Gigi – przewróciłem oczami, biorąc jedno z najcięższych kartonów i z cichym sapnięciem ruszyłem do wyjścia.

– Niall, nie wygłupiaj się. Daj mi to – Liam złapał za moje ramię. – Weź swoją walizkę i to małe pudełko. Ja wezmę resztę – zabrał mi karton.

Kiwnąłem głową i ruszyłem z powrotem do salonu, biorąc swoją walizkę i mniejszy karton.

– Klucze oddam ci jutro w pracy – powiedziałem z przygryzioną wargą i ruszyłem do samochodu.

– Do zobaczenia! – pożegnała nas.

– To co? Mak? – Liam zapakował wszystko do bagażnika.

– Oczywiście – uśmiechnąłem się do niego szeroko i wsiadłem na swoje siedzenie.

– Ja stawiam. McDrive? – szturchnął moje kolano.

– McDrive – oblizałem wargi.

– No to jedziemy – zaśmiał się na moją minę.


••

Jakieś pomysły na dramę? Lub niedrame xD

ᴍʏ ғᴀᴋᴇ ʙᴏʏғʀɪᴇɴᴅ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz