XXXII

1.6K 153 9
                                    

Siedziałem na swoim miejscu, bawiąc się nerwowo palcami. Zaraz Liam wchodzi. Boziu.

Jakieś amatorki tancerki kręciły swoimi krągłościami przed średnio wielką publicznością, co tylko mnie irytowało. W końcu rozbrzmiał gong, oznajmiający prezentację walczących.

Jakieś lasie wydymane odprowadziły mojego Payne do prawego narożnika ringu. Poczułem się źle, widząc jak skąpo ubrane są. Jestem zazdrosny i to chorobliwie.

– Spierdalajcie od niego – warknąłem cicho patrząc na nie.

Zabije.

Poderznę gardła.

Wykastruje

Chociaż wróć, tam nie ma co kastrować...

Chyba.

Czułem się srogo zazdrosny. Został przedstawiony i zaprezentowano jego wagę. Przeciwnik mojego chłopaka był zdecydowanie bardziej masywny od mojej Limonki, ale to nie znaczy, że będzie lepszy.

– Niall, tak? – obok mnie usiadł starszy pan, ze znajomymi śmiejącymi się sarnimi oczami.

Dziadek Liama!

Kiwnąłem głową podając mu rękę.

– Niall Horan proszę pana – powiedziałem uśmiechając się do niego.

– Słyszałem o tobie od mojego wnuka – pokiwał głową.

– Och... Em nie wiem, czy się cieszyć, czy też nie – powiedziałem i aż podskoczyłem na dźwięk rozpoczętej walki.

Starszy pan nie odpowiedział mi, również skupiając się na gardzie trzymanej przez Liama. Osiłek, z którym walczył cały czas próbował go znokautować, ale Liam trzymał się twardo, aż przystąpił do ataku. Byłem zaczarowany jego pracującymi mięśniami, gdy wykonał szybką salwę uderzeń w brzuch przeciwnika i potem w twarz.

Jednym szybkim ruchem znokautował go, na co podnosił się i zacząłem krzyczeć, że szczęścia z innymi i z dziadkiem Liama.

Musieli ich rozdzielić, bo mój Payno nie chciałby ten go wygryzł z wygrania pierwszej rundy. Na szczęście odliczanie ją zakończyło. Zostało jeszcze kilka.

***

Ruszyłem za ochroniarzem, który prowadził mnie do Liama szatni. Miałem tam przyjść, choć nie wiem dlaczego

– Pan Payne zaraz do pana dołączy – ochroniarz uśmiechnął się i zostawił mnie samego. Cóż, zostało mi tylko czekać.

Usiadłem na ławce przegryzając wargę. Nałożyłem dziś specjalnie koronkę tą, w której uwielbia mnie pieprzyć

Ucieszyłem się na dźwięk zamykania szatni na kluczyk, ale szybko mi to przeszło, gdy ten mięśniak z walki, który skończył z obitym ryjem pokazał się w moim polu widoku.

– No laleczko. Teraz się zemszczę na twoim chłopaczku za załatwienie mnie – zaśmiał się.

Przełknąłem ślinę.

– Nie wiem, o czym mówisz... T-to mój kuzyn... Jestem tu z dziadkiem – skłamałem podnosząc się i szukając drogi ucieczki

– Jasne, Zwłaszcza po tym, jak się chwalił tobą przed staruszkiem – pokiwał głową i złapał za moje nadgarstki, przybierając mnie do szafek

– Puść mnie! Pomocy! – krzyknąłem głośno próbując się wyrwać.

Nigdy więcej nie przyjdę na jego walki!

Już po mnie!

– Stul pysk mała gnido. Zrób to, co umiesz robić najlepiej, daj się wypieprzyć – zatkał mi usta i dłońmi sięgnął do mojego rozporka, co udało mu się mimo mojej szarpaniny.

Próbowałem się wyrwać krzyczałem co sił aż w końcu zacząłem walić nogami o szafki. Liam proszę cię ratuj!

W końcu na moje szczęście klamka zaczęła się poruszać.

Boże, tak!

Zaskomlałem głośno, gdy jego łapa wślizgnęła się do moich majteczek.

– Cholera, Niall!

Liam!

– Boże jakiś ty ciasny – powiedział wkładając we mnie swojego palucha.

Boże Liam pomóż

Zacząłem już płakać, gdy szarpania za klamkę nic nie dawały.

W końcu rozległ się huk, a stalowy uchwyt odleciał wraz z zamkiem, prosto pod nogi mojego napastnika, na co zostałem upuszczony na ziemię.

Do środka wparował Liam wraz z ochroną i mój partner od razu z warknięciem rzucił się na mojego niedoszłego gwałciciela

Opadłem na ziemię, skulając się i łkając cicho. Gdyby nie ta głupia walka. Jestem taki głupi. – rozmyślałem trzymając się za swoje kolana i płacząc cicho.

Słyszałem wyzwiska Liama i krzyk tego drugiego. Łamanie kości i krzyki ochroniarzy

W końcu ich rozdzielili, a Payne był ciągle nabuzowany. Teraz wyglądał na pobitego, ale zdawał się tym nie przejmować.

– Nini, co ci zrobił? – przyklęknął przy mnie i nakrył swoją bluzą, której zapach działał kojąco

Załkałem głośniej, zwijając się w jak najmniejszym kłębek. Brzydziłem się dotyku.

Ale Liama zapach...

– Zabiorę cię stąd do nas. Cholera – syknął, podnosząc się i zabrał na ramię swoją torbę.

Zapiał porządnie moje spodnie i nie zważając na moje protesty, po prostu przerzucił mnie sobie przez ramię

– G-gdzie mnie niesiesz? – spytałem, łkając cicho

– Do domu. Tam, gdzie powinieneś być. Wszystko kurwa przeze mnie – pokręcił głową  

ᴍʏ ғᴀᴋᴇ ʙᴏʏғʀɪᴇɴᴅ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz