Pan D.

Część 6

Mieszkali na spokojnej, cichej ulicy zdala od miasta. Droga do ich domu prowadziła przez wrzosowiska, nad którymi unosił się zapach wiosny. Ten malowniczy widok można było zobaczyć również z balkonu w sypialni jak i tarasu.Niedaleko budowane jest jeszcze nowe osiedle, które można  dojrzeć z okna.Wszystkie domy wyglądają  tak samo. Róźnią się jedynie numerami na drzwiach, zasłonami w oknach i zaparkowanymi przed nimi samochodami. Czy dziwne wyda się to, że nie podobały jej się te domy? Najbardziej w świecie nie lubi być taka sama jak inni. A te  wszystkie domy są identyczne, żaden z nich nie posiadał ogrodu gdzie można byłoby czytać książki i pić herbate o poranku, rozmawiać i spędzać czas z drugą osobą. Marzyła o tym by kiedyś mieć dziecko, czasem nawet wyobrażała sobie jak bawi się z nim w zaprojektowanym przez siebie ogrodzie, jak huśtają się razem,  spacerują czy bawią w chowanego.

Promyki słońca zaczęły łaskotać ją w bose stopy. Obróciła głowę lecz jego już tam nie było. Stał na balkonie w samych spodniach , obserwowała każdy jego ruch. W zimnej dłoni trzymał papieros. Wzruszył ramionami i wypuścił dym z płuc.Widać było że o czymś myśli. Miał złe przeczucia. Wszedł do środka, założył na siebie biały t-shirt po czym szybko zbiegł po schodach. Chyba robi coś do jedzenia pomyślała słysząc jak krząta się po kuchni. Później usłyszała już tylko trzaśnięcie drzwi. Podeszła do okna, ujrzała jak biegnie, no tak poranny trening. Prędko zeszła do kuchni wypiła szklanke wody,wzieła głęboki oddech,  czuła że nie da mu kolejny raz tej satysfakcji, chciała się sprzeciwić. Jej zrujnowana psychika podpowiadała jej- morderstwo?Tak, weszła pod prysznic, zaczeła lać wodę cieła swoje nadgarstki, krzyczała z bólu, pragnęła wyżyć się na sobie. Krew spływała jej po rękach w drżącej dłoni trzymała kuchenny nóż. Z korytarza dobiegał jego głos, szukał jej. Wyszła spod prysznica a łzy napływał jej same do oczu. Stała na środku łazienki kiedy on otworzył drzwi.