Pokój blondyna oświetlony był jedynie przez niewielką lampką nocną. Szczelnie zasunięte zasłony, nie przepuszczały nawet najmniejszego promienia światła księżycowego. Niewielki laptop już od kilku dobrych minut czekał aż jego właściciel skończy brać prysznic. Po kilku minutach w pomieszczeniu dało się usłyszeć cichy dźwięk przychodzącego połączenia. Blondyn zaalarmowany dźwiękiem, wyszedł szybko z łazienki siadając na łóżku i z lekkim uśmiechem, przyjął połączenie. Już po chwili zobaczył jak zawsze opanowaną i spokojną twarz swojego chłopaka.
- Cześć Otabek - Tak. Otabek był od jakiegoś czasu jego chłopakiem. To wcale nie tak, że ukrywali swój związek. Tak po prostu było łatwiej. Gdyby jego znajomi się dowiedzieli, zaczęły by się problemy. Yakov zacząłby dawać mu rady, a potem wrzeszczeć, że nie może przez to opuszczać treningów. Lila miała by pewnie problem z tym, że Otabek jest facetem. Georgi by się pewnie popłakał, a Mila obłożyła by go klątwą, bo sama starała się o względy Kazachstańczyka. Natomiast Viktor nie dałby mu żyć, z powodu swojego marnego, bezuczuciowego żywota. Dlatego właśnie woleli przed wszystkimi udawać przyjaciół, niż mieć te nierozgarniętą bandę na głowie.
- Cześć. Jak tam twoje wakacje? - z lekko wyczuwalną ciekawością oraz nutą jakby determinacji, brunet poprawił się na łóżku.
- Normalnie to jest jakiś cyrk. Jak wylądowaliśmy to tym głąbom zachciało się kawy. No i w centrum znaleźliśmy kawiarnię i od tego się zaczęło! Siwus się normalnie zakochał! Wręcz oszalał na punkcie kelnera, a raczej właściciela tej kawiarni! Ten gość jest normalnie tak popaprany, nawet bardziej niż Chris. Wygląda jakby tęczowy jednorożec na niego zwymiotował. Jeszcze okazało się, że pensjonat, który wynajęliśmy to chata jego rodziców.
- Mhm... Co zrobiłeś? - spytał od razu wyczuwając w głosie blondyna pewien podstęp.
- Nic. Spaliłem tylko temu cholernemu siwusowi wszystkie ubrania, no i chcąc czy nie chcąc musiał iść z tym maniakiem kolorów na zakupy.
- Czy ty czasem nie próbujesz ich zeswatać? - uśmiech Otabeka, był ciut inny od wszystkich. Ten był jakiś taki bardziej tajemniczy, ale oczywiście zadowolony z siebie blondyn tego nie zauważył.
- Może i nie znoszę tego starucha, ale mam już dość słuchania jego jęczenia i ubolewania nad swoim życiem. Po za tym jak sam się sobą zajmie to przestanie traktować mnie jak dziecko i wtrącać się w moje życie. Chyba nie myślałeś, że pomógłbym mu nie mając w tym własnego interesu?
- Ależ oczywiście, że nie. Nie znieważył bym cie w ten sposób.
Blondyn zachichotał.
- Tęsknię za tobą - szepnął, tak aby chłopak po drugiej stronie kamerki go usłyszał. To było aż niewiarygodne jak Yurio zmieniał się przy Otabeku.
- Ja za tobą też. Musze już kończyć mam dzisiaj wieczorny trening. Zdzwonimy się jutro.
- No dobrze. Pa - z bólem serca patrzył jak jego chłopak kończy połączenie. Chciał z nim pogadać znacznie dłużej, w końcu tyle się nie widzieli. Czuł się odtrącony i zaniedbany. To on powinien być w centrum zainteresowania, a nie jakiś głupi trening. Czy wymagał aż tak wiele.?
- Cholerny Kazach - warknął cicho.
🌸🌸🌸
Ledwo żywy Japończyk, stał z kubkiem najmocniejszej kawy jaką posiadała kawiarnia na lotnisku, na którym aktualnie się znajdował. Poranek był dość chłodny, a on czekał już od dobrych kilkunastu minut z powodu opóźnienia samolotu. Przechodzący ludzie co chwilę obdarzali go ukradkowym spojrzeniem, a nastolatki z rumieńcami na twarzach wskazywały na niego palcem. Sam już nie wiedział czym to było spowodowane. Jako iż wstał za wcześnie jak na siebie, jego wybór ubrań był trochę spontaniczny. Jasno brązowe spodnie idealnie opinały zgrabne nogi, jasno pomarańczowa koszulka i biały cienki płaszcz, nie były zbyt odpowiednie na poranną pogodę. Było mu po prostu zimno. W końcu jednak po wypiciu kawy, dostrzegł ciemną czuprynę i obojętną twarz przyjaciela.
- No w końcu. Mógłbyś mnie wcześniej uprzedzać, że przylatujesz - uśmiechnął się, zamykając przyjaciela w niedźwiedzim uścisku.
- Wybacz, to było dość spontaniczne.
- A więc, co cię tu sprowadza?
- Mój chłopak zatrzymał się w pensjonacie twoich rodziców - odpowiedział od razu.
Yuri uśmiechnął się znacząco od razu rozumiejąc o kogo może chodzić.
Droga minęła im bardzo szybko. Po zostawieniu bagaży, Japończyk od razu wskazał mu pokój, w którym spało jego niczego nieświadome szczęście. Cicho wszedł do pokoju, uprzednio zdejmując buty. Jego wzrok od razu skierował się w stronę śpiącego w piżamie w cętki chłopaka. Uśmiechnął się na jego widok. Podszedł do łóżka i położył się obok swojej śpiącej księżniczki. Blondyn spragniony ciepła, nieświadomie wtulił się w jego klatkę piersiową.
Po jakiejś godzinie powieki chłopaka zaczęły lekko drżeć. Yurio czuł, że coś jest nie tak. Nie przypominał sobie, żeby jego kołdra była aż tak ciepła. Uchylił lekko oczy, a widząc przystojną twarz Otabeka, szybko poderwał się do siadu. Nie mógł uwierzyć własnym oczom.
- Dzień dobry, Tygrysku - uśmiechnął się w ten uwielbiany przez blondyna sposób.
Chłopak nie zastanawiając się długo, rzucił się swojemu chłopakowi na szyję. Co jak co, ale takiej niespodzianki to się nie spodziewał.
🌸🌸🌸
Japończyk z radością, zgodził się zastąpić rodzicielkę w przygotowywaniu śniadania. W spokoju przygotowywał posiłek w znacznie większej ilości niż zazwyczaj. Doskonale zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Otabek był jego wieloletnim przyjacielem i co nieco go znał. Wiedział, jaki potrafi być Kazach w stosunku do osób, które chciałyby mieć z nim bliższy kontakt. Tym bardziej cieszył się ze szczęścia przyjaciela, który w końcu otworzył swoje serce na drugiego człowieka, łaknąc miłości. Mógł mieć ten swój obojętny wyraz twarzy, ale jego i tak nie był w stanie oszukać. Widział jak wielkim szczęściem jest Yurio dla Otabeka i niezmiernie go to cieszyło.
- Ktoś przyjechał? - głos Viktora dotarł do jego uszu z lekkim opóźnieniem. Yuri spojrzał na mężczyznę, a po chwili jego wzrok spoczął na sporej walizce. Podrapał się w tył głowy nie bardzo wiedząc co powiedzieć ani co począć z nieszczęsną walizką. Tak naprawdę nie wiedział, czy przyjaciel wynajmie osobny pokój, czy postanowi go jednak dzielić z młodym Rosjaninem.
- Mój przyjaciel. Nie zdążyłem tego jeszcze zanieść.
Głośny pisk radości wraz z głośnym śmiechem rozbrzmiał chyba we wszystkich pomieszczeniach. Co jak co, ale ściany nie należały do najgrubszych.
- Czy to był Yurio? - spytał przejęty Rosjanin. To zdecydowanie nie należało do normalnych. Viktor zaczął nawet się obawiać o własnego rodaka. Już chciał iść sprawdzić co się dzieje jednak został powstrzymany przez Japończyka, który złapał go za nadgarstek.
- Nie musisz się martwić. Jestem pewien, że nic mu nie grozi - uśmiechnął się radośnie, próbując uświadomić niebieskookiemu, że nic złego nie dzieje się blondynowi. Nie wiedział oczywiście na ile to co mówi jest prawdą. W gruncie rzeczy liczył, że powitanie tej dwójki nie będzie zbyt głośnie, przynajmniej do póki tutaj będzie.
- No dobrze, skoro tak mówisz, nie pozostaje mi nic innego jak tylko ci uwierzyć. Pomóc ci w czymś może? - powiedział, zdając sobie sprawę, że przerwał Japończykowi w robieniu śniadania. Chciał się jakoś zrekompensować, w końcu brunet miał niedługo wyjść do pracy, a musiał jeszcze wstąpić do swojego mieszkania. Tak właściwie był ciekawy co chłopak robił o tej porze w domu rodziców. Z tego co mówiła pani Katsuki, Yuri z powodu swoich obowiązków niezbyt często bywał w rodzinnym domu.
- Jeśli tylko chcesz, to zapraszam - zaśmiał się cicho, widząc lekko zdezorientowaną minę mężczyzny. Coraz bardziej lubił tego ponurego Rosjanina, który z każdym dniem wydawał się promienieć coraz bardziej.
CZYTASZ
Tęczowa Kawiarenka
FanfictionViktor Nikiforov - dwudziestosześcioletni były łyżwiarz figurowy oraz pięciokrotny mistrz świata, a zarazem jedna z najbardziej nieszczęśliwych osób na świecie. Mimo sławy, pieniędzy, dobrej, mało zadowalającej pracy, Rosjanin miał tylko psa. W zwią...