🌸Rozdział 6🌸

811 126 32
                                    

Tydzień. Tyle czasu właśnie minęło, odkąd pewien platynowowłosy Rosjanin zawitał do Japonii. Gdzieś w środku Viktor czuł ogromną chęć przedłużenia swojego urlopu, ale wiedział, że to niestety nie będzie możliwe. Odgonił niepotrzebne myśli i wszedł do kawiarenki, od razu szukając wzrokiem swojego obiektu westchnień. W końcu dostrzegł bruneta w ogromnym pośpiechu krzątającego się po pomieszczeniu. Mimo niewielkiego ruchu Yuri wyglądał tak jakby chciał obsłużyć klientów jak najszybciej.

- Priviet Yuuri! - uśmiechnął się szeroko podchodząc do barku i kładąc na blacie przyniesiony pakunek.

- Ohayo Viktor - oznajmił szybko, zabierając z jednego ze stolików filiżanki.

Kątem oka Rosjanin dostrzegł leżące na blacie za barkiem papiery. A więc to musiało być przyczyną krzątania się Japończyka. Po chwili jednak usłyszał jak drzwi kawiarenki gwałtownie się otwierają.

- Przepraszamy na spóźnienie - dwie dziewczyny podbiegły do bruneta, kłaniając się w geście przeproszenia. Obie były niemalże identyczne co od razu wskazywało na to, że muszą to być bliźniaczki.

Chłopak uśmiechnął się tylko w geście zrozumienia. Kiedy obie nastolatki założyły swoje kolorowe fartuszki. Yuri tylko odetchnął, zbierając papiery i kierując się w stronę zaplecza.

- Idziesz ze mną? - spytał od razu, patrząc na Rosjanina, który od razu energicznie pokiwał głową. Byłby skończonym kretynem, gdyby się nie zgodził.

Wchodząc na zaplecze spodziewał się, że będzie całkowicie odbiegać od klimatu kawiarenki. Miło się jednak zaskoczył. Pomieszczenie było całkiem spore. Może nie tak wielkie jak część, gdzie przebywali klienci, ale wciąż całkiem spore. Ściany były w przyjemnym dla oka koralowym odcieniu. Białe meble, malinowa kanapa z kwiatowymi poduszkami, duży stolik z krzesłami, mnóstwo szafek i równie kolorowych skrzynek z alkoholami, kawą oraz dodatkami do niej.

- Jak długo się spóźniły? - spytał zaciekawiony.

- Ponad dwie godziny - szok jaki ogarnął jasnowłosego, sprawił, że na chwilę zamarł w bezruchu.

- Nie wyciągniesz żadnych konsekwencji? - odezwał się po krótkiej chwili ciszy. Jeszcze nigdy nie słyszał, żeby jakikolwiek pracodawca, tak bezproblemowo podszedł do sprawy spóźnienia. Przecież przez te dwie godziny, Japończyk był najprawdopodobniej sam, a ruch rankiem nie należy do najmniejszych.

- Są dobrymi kelnerkami, kliencie je lubią. Jak do tej pory nie spóźniały się, a jeśli już im coś wypadało to mnie wcześniej uprzedzały, dlatego dzisiaj coś musiało się stać. Czułbym się źle gdybym udzielił im reprymendy - usiadł przy stoliku, odkładając dokumenty. Po chwili wskazał gestem ręki, aby Rosjanin usiadł.

- Jesteś dobrym szefem... A właśnie zapomniałbym. Twoja mama poprosiła mnie żebym wziął dla ciebie śniadanie, jak już tu idę - Viktor odłożył pakunek, przed chłopakiem.

- Arigato. Z tego pośpiechu, nie zdarzyłem zjeść w domu.

Yuri od razu zabrał się za jedzenie. Widać było, że naprawdę był głodny.

- Szefie, zaparzyć Panu oraz Pańskiemu Chłopakowi kawy? - jedna z bliźniaczek, wychyliła się i spojrzała na mężczyzn wyczekująco. Młody Katsuki czuł jak zaczynają piec go policzki, Viktor natomiast miał wrażenie, że się przesłyszał. Platynowowłosy spojrzał w kierunku młodego mężczyzny i po raz kolejny został oczarowany. Ciemnowłosy z policzkami przypominającymi dorodne wiśnie, wyglądał cholernie uroczo.

- Kimiko, to nie jest mój chłopak. Możesz zrobić nam tej kawy - mruknął w odpowiedzi speszony.

- Ale jak to nie jest pańskim chłopakiem? Przecież Phichit też zaprasza tutaj... - dziewczyna nie dokończyła. Obaj mężczyźni byli w tym momencie jednocześnie zawstydzeni i to wcale nie z powodu zażenowania, choć za wszelką cenę próbowali sobie wmówić, że tak. Widok ten już sam w sobie był niezwykle nieprzystępny.

- Kimiko, idź już lepiej zaparz tą kawę - oznajmił. Bał się spojrzeć Viktorowi w oczy. Naprawdę nie przypuszczał, że jego relacja z Rosjaninem w oczach osób trzecich może wyglądać w taki sposób.

🌸🌸🌸

- Myślisz, że Szef się obrazi? - to była pierwsza rzecz jaką usłyszał wchodząc do kawiarni. Phichit miał już dość. Zawsze kiedy brał dzień wolnego, działo się coś co musiał przegapić. Tym razem najwidoczniej było podobnie.

- Coś się stało? - spytał, podchodząc do barku.

- Nic takiego - odpowiedziała od razu Kimiko. Jej siostra jednak wskazała palcem na zaplecze. Taj od razu z niemalże dziecięcą ciekawością wszedł na zaplecze. Widok jaki zastał, najzwyczajniej w świecie odebrał mu mowę.

- CO TO MA BYĆ?! - krzyknął zwracając na siebie uwagę migdalącej się dwójki. Viktor jak poparzony odskoczył od Japończyka, wypuszczając z dłoni białą ściereczkę.

- To nie tak jak myślisz Phichit, Kimiko wylała na mnie kawę, a Viktor mi tylko pomagał! - skala zażenowania wzrosła bardziej niż wcześniejsza sytuacji z jego domniemanym chłopakiem.

- Dlatego rozpiąłeś koszulę i dałeś mu zmacać sobie klatę?!

- Wcale nie dałem się zmacać, pomagał mi się wytrzeć. Przestałbyś wyolbrzymiać - oburzył się, nadymając policzki niczym niezadowolone dziecko.

- Ja... Ja może już pójdę. Widzimy się wieczorem - oznajmił Jasnowłosy w pośpiechu wychodząc z zaplecza. Jeszcze nigdy w życiu nie był aż tak zawstydzony.

- Wieczorem? Co? Yuri masz mi tu zaraz wszystko wyśpiewać! - po raz kolejny czerwień oblała twarz Japończyka.

- Tutaj nie ma co tłumaczyć. Jego znajomi wychodzą, a Otabek i Yurio mają randkę, ja dzisiaj też nie mam nic do roboty więc zaproponowałem żebyśmy gdzieś wyszli - rzekł, wyciągając z szafki zapasową koszulkę. Szybko ją założył i odwrócił się w stroję przyjaciela.

- Czy ja dobrze zrozumiałem, zaprosiłeś go na randkę? - spytał z chytrym uśmieszkiem.

- To wcale nie tak! To nie randka, tylko spotkanie dwóch znajomych. Nic więcej.

- Tak, tak, a ja jestem Hiszpanem. Yuu-chan, jak możesz? Własnego przyjaciela oszukiwać?

Chłopak przez chwilę się zawahał. Wprawdzie znał Viktora od tygodnia, ale zdążył zbudować z nim pewnego rodzaju więź. No i nie mógł zaprzeczyć, że Rosjanin mu się podobał. Czy naprawdę mógł nazwać to spotkanie randką? Czy to czasem nie było zbyt wyszukane stwierdzenie?

- Przecież cie nie okłamuję.

-Ja i tak wiem swoje. Jestem niemalże pewien, że godzinę przed wyjściem będziesz sterczał przed szafą i ją przeklinał bo nie będziesz wiedział co jest wystarczająco odpowiednie.

- Ile razy mam ci powtarzać? TO NIE JEST RANDKA! - oburzył się.

Tajlandczyk na chwilę zamilkł, analizując słowa przyjaciela. No tak. Mógł się tego przecież tego domyśleć.

- Jestem pewien, że Viktor też potraktuje to jako randkę - na te słowa brunet poczerwieniał jeszcze bardziej. Nie mogąc wytrzymać, schował twarz w dłoniach. Za dużo. To było po prostu za dużo.

- Phichit-kun, proszę nie załamuj mnie.

- Nie musisz się niczym martwić. Sprawię, że twoje pierwsze rendez-vous będzie wyjątkowe! - pisnął uszczęśliwiony, przytulając przyjaciela.  W końcu po latach samotności, jego przyjaciel został ugodzony strzałą Erosa. A on jako jego najlepszy przyjaciel zamierzał to wykorzystać w jak najlepszy sposób.

Tęczowa KawiarenkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz