🌸Rozdział 12🌸

665 102 37
                                    

Odkąd May poznała Yuriego wiedziała, że chłopak jest inny. Bywał raz pewny siebie, a raz zagubiony. Nastrój czasami zmieniał mu się w zawrotnym tempie. Jednak obraz jaki teraz miała przed sobą był zupełnie inny, odbiegający od normalności, a nawet od rzeczywistości. Patrząc na niego widziała zupełnie inną osobę. Brunet przypominał jej jedną z Księżniczek, szykującą się na spotkanie ze swoim Księciem. Oczami wyobraźni dostrzegała kolorowe ptaki śpiewające w rytm serca chłopaka i niewielkie serduszka. Usta miał ułożone w subtelny uśmiech, oczy lekko zmrużone, a policzki zaczerwienione. Lekko drżącymi dłońmi trzymał wieszaki z różnymi koszulami, wpatrując się w lustro, które wręcz błagało o wypowiedzenie magicznej frazy. Co chwilę przykładał inną koszulę, za wszelką cenę starając się wybrać tę jedną jedyną.

- Wiesz, że nie musisz się tak starć? To będzie wasza druga randka, trzecia jeśli liczyć zakupy - powiedziała spokojnie. Nie chciała przerywać chłopakowi w odgrywaniu miłosnego przedstawienia przed lustrem, ale musiała jakoś sprowadzić go na ziemię.

- Wtedy było inaczej, żaden z nas nie powiedział o tym otwarcie. Teraz to co innego - mruknął cicho.

- W życiu nie pomyślałabym, że zobaczę cię takiego niezdecydowanego. Daj, pomogę ci - wstała i powoli do niego podeszła. Odłożył wszystkie wszystkie wieszaki z powrotem do szafy i gestem reki nakazała mu usiąść.

Przychodząc tutaj, aby pomóc Japończykowi wiedziała, że nie będzie łatwo, ale nawet dla niej szafa bruneta była wyzwaniem. Masa wzorów, kolorów, dodatków i nie wiadomo czego jeszcze. Całe szczęście, że przyszła wcześniej.

- Nie jestem jakąś stylistką, ale postaram się coś z tego wykombinować - westchnęła.

Przesuwając kolejny z wieszaków, miała wrażenie, że dostanie oczopląsu. Ubrania Yuriego to była tęczowa bomba. W końcu jednak jej wzrok utkwił w białej koszuli w szarą szachownice. To właśnie był strzał w dziesiątkę. Zadowolona wyjęła wieszak i odwróciła się w stronę towarzysza.

- Zupełnie zapomniałem, że taką mam - oznajmił, wstając z łóżka.

- Ja już nawet mam pomysł co do tego dobrać - miała ochotę piszczeć z radości. Japończyk będzie wyglądał obłędnie.

O ile początkowe grzebanie w szafie było delikatne, tak teraz zmieniło się w istne tornado. Wiedziała co chce znaleźć. Nie przejmując się robieniem bałaganu, szybko odnalazła to co chciała. Wyrazista bordowa marynarka, gruby pasek w tym samym kolorze i ciemne szare spodnie z podwiniętymi nogawkami.

- A teraz idź się przebrać, powiem Phichitowi żeby to posprzątał.

🌸🌸🌸

- Stresuję się - dziewczyna prawie wypuściła szklankę z dłoni, słysząc te słowa.

- Czym? - spytała zaskoczona. No co jak co, ale Yuri to nie miał się czym stresować. Do tej pory normalnie rozmawiał z Viktorem, dobrze się dogadywali i nie było między nimi żadnych większych spięć, przynajmniej z tego co wiedziała. Dlatego nie rozumiała czym brunet się stresuje. Nie zdziwiłaby się gdyby wychodzili pierwszy raz, ale teraz wychodzą po raz trzeci.

- A co jeżeli mnie takiego nie polubi? - spytał, chyba po raz setny przeglądając się w lustrze. Wyglądał naprawdę elegancko, chyba nawet zbyt elegancko.

- Jak tak ciebie teraz słucham to mam ochotę popełnić harakiri. Nie mam pojęcia jak Phichit z tobą wytrzymuje... Powiem ci coś, bo mam wrażenie, że albo udajesz, że tego nie widzisz albo masz za słabe okulary. Wątpię, że zawrócisz mu w głowie tym wyglądem. Bardziej się po prostu już nie da! Nawet twoje pracownice już to zauważyły. Już chyba od każdej słyszałam spekulacje na wasz temat. Dlatego przestań marnować czas i weź się w końcu za niego.

- C-co? Jakie spekulacje?

- Yuri, naprawdę cie uwielbiam, ale czasami naprawdę mam ochotę ci przywalić. Tylko głupi by nie zauważył tej chemii między wami. Te ukradkowe spojrzenia, uśmiechy i niewinne gesty. Wszyscy to widzą. Nawet klienci zauważyli, że od ponad tygodnia jesteś znacznie radośniejszym człowiekiem. Emanujesz takim szczęściem, radością i miłosnym urokiem, że jedna z klientek raz nawet dostała krwotoku z nosa. Po za tym przypominam ci, że ten facet to pięciokrotny mistrz świata w łyżwiarstwie figurowym. Wyrwałeś naprawdę niezłą partię. Ja się w ogóle dziwię, że jeszcze o was nie piszą - rzekła radośnie. Uśmiech szybko zszedł jej z twarzy, kiedy zobaczyła jak brunet zbladł.

- Wróciłem! - za nim się obejrzała do salonu jak burza wpadł Phichit.

May od razu podeszła do niego i złożyła na jego policzku lekki całus.

- Pomóż mi. Yuri za bardzo przeżywa - westchnęła, wtulając się w niego.

- Yuuuuri, naprawdę nie masz się czym martwić. Ja dzisiaj nocuję u May więc będziecie mieć wolną chatę. Po prawej w szafce przy twoim łóżku zostawiłem ci zapas lubrykantu i prezerwatyw. Na kilkanaście razy co najmniej wam starczy. O wszystko zadbałem, naprawdę nie musisz się martwić - powiedział od razu.

- Phichit.

- Tak? - spytał zaskoczony nie wiedząc o co chodzi dziewczynie.

- My nie o tym rozmawialiśmy.

Zapadła chwilowa cisza. Japończyk czuł jak traci grunt pod nogami. Miał iść z Viktorem tylko na randkę, nie było mowy o jakimś bliższym kontakcie, a już zwłaszcza o tym w łóżku. Sam nie do końca wiedział czym się tak stresuję. Po prostu coraz częściej nawiedzała go chęć zaprezentowania się przed Viktorem jak najlepiej. Chciał mu się podobać... Bardziej podobać.

- My nic nie będziemy robić! W ogóle nie powinieneś poruszać tego tematu! To zawstydzające - ostatnie słowa wypowiedział tak cicho, że nie był pewien czy to usłyszeli.

- Od jak dawna on się tak zachowuje? - Taj miał ochotę zacząć się śmiać. Jeszcze miesiąc temu gdyby ktoś powiedział mu, że jego najlepszy przyjaciel zakocha się w Rosjaninie i kompletnie straci dla niego głowę, wyśmiałby tego kogoś i uznał za czubka. A teraz? Stał i patrzył jak jego przyjaciel stresuje się randką, stopniowo wpadając w miłosne bagno.

- Od jakichś trzech godzin - odpowiedziała.

- No dobra Yuri, zanim uznam, że naprawdę zaczyna ci odbijać. Jesteś świetnym facetem i na pewno nic nie zepsujesz, a nawet jeśli to, Viktor nie przestanie cie lubić. Zachowuj się tak jak zwykle. A jeśli naprawdę uważasz, że któryś z was powinien się bardziej stresować to właśnie on. Nie zna żadnych restauracji, ciekawych miejsc, właściwie to on zna drogę tylko do twojej kawiarni. Jeśli ktoś ma zepsuć ten wieczór to tylko i wyłącznie on.

- To nie było miłe - prychnął. Kiedy tylko usłyszał dzwonek do drzwi, spojrzał ostatni raz w lustro, poprawiając marynarkę.

- Powodzenia - rzuciła mu na odchodne May.

Kiedy tylko usłyszeli trzask drzwi, nie mogli się dłużej powstrzymać. Śmiech obojga rozbrzmiał w całym mieszkaniu.

- A on tak w ogóle wie, że ta wasza przyjaciółka z Detroit przylatuje? - spytała, kiedy tylko przestała się śmiać.

- Nie. Będzie miał niedługo wspaniałą niespodziankę.

Tęczowa KawiarenkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz