🌸Rozdział 14🌸

637 97 22
                                    

Zawsze wydawało mu się, że te wszystkie poranki po udanej randce są mocno przerysowane, dopiero kiedy sam tego doświadczył, zrozumiał jak wiele było w tym prawdy. Kiedy tylko promienie słońca zbudziły go ze snu, czuł się jak najszczęśliwszy facet na świecie. Randka z Viktorem była cudowna, mimo początkowych trudności. Na dodatek ten pocałunek. Yuri nie mógł udawać, że nic się nie wydarzyło. W końcu to jak się zachowywał ewidentnie świadczyło o tym, że także coś czuje do niego.

Poranna rutyna jeszcze nigdy nie była dla niego tak przyjemna. Kiedy tylko się ubrał wyszedł ze swojego pokoju od razu kierując swoje kroki do kuchni. Postanowił przygotować śniadanie.

Kończył robić tosty, kiedy usłyszał jak ktoś wchodzi do mieszkania. Za nim się obejrzał, zziajany Taj oparł się o framugę.

- Dzień Dobry Phichit-kun - uśmiechnął się szeroko, upijając łyk kawy.

Chłopka stał, przez chwilę nie reagując. Przez chwilę miał wrażenie, że pomylił mieszkania. Yuri wyglądał jak jakieś miłosne bóstwo. Błękitna koszula, białe spodnie z dziurami, czarna marynarka w biało różowe róże i ciemnoniebieskie sportowe buty. Prezentował się niezwykle uroczo i atrakcyjnie. Po dłuższej chwili wpatrywania się w przyjaciela dostrzegł nowe czarno niebieskie oprawki i nowe uczesanie włosów. Japończyk wręcz promieniował szczęściem.

- Chyba niepotrzebnie się śpieszyłem - westchnął, siadając na krześle i podbierając z talerza tosta.

- Coś się stało? - Phichit przez chwilę zastanawiał się nad tym co odpowiedzieć. Cholernie ciekawiło go co wydarzyło się poprzedniego wieczora.

- Nigdy w życiu nie pomyślałbym, że tak będziesz wyglądał jak się zakochasz. Nawet nie wiem co powiedzieć. A zresztą, opowiadaj mi tutaj wszyściutko - widząc powiększające się rumieńce na policzkach przyjaciela.

- No cóż. Było fajnie. Gadaliśmy i w ogóle - odpowiedział wymijająco.

- Czekaj bo do końca nie rozumiem. Najpierw stresujesz się przed randką, przeżywasz jeszcze gorzej niż za pierwszym razem. Rumienisz się jak cholera na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru i mówisz mi, że było fajnie? Jeśli uważasz, że jestem tak głupi żeby w to uwierzyć to wiedz, że czuję się urażony!

- A-ale to naprawdę nic takiego...

- Mam iść sprawdzić czy ubyło prezerwatyw? - spytał, unosząc zabawnie jedną brew i kciukiem wskazując na pokój przyjaciela.

- My się tylko całowaliśmy! Chyba nie sądzisz, że po tak krótkim czasie wskoczyłbym mu do łóżka! - oburzył się, nie zdając sobie sprawy z tego co mówi.

- Yhym... Czyli na takim już jesteście poziomie - Taj uśmiechnął się zadziornie, widząc jak twarz przyjaciela wręcz płonie.

- Phichit! A zresztą porozmawiamy jak wrócę z uczelni - oznajmił, biorąc prostą białą torbę na ramię i szybko ją zakładając.

🌸🌸🌸

Kawiarnia wręcz pękała w szwach. Widział to już z oddali. Kiedy w końcu wszedł do środka, uderzył w niego mocny zapach kawy. Sprawnie ominął kelnerki oraz czekających klientów. Wszedł na zaplecze i odłożył torbę. Mimo długich godzin na uczelni, czuł się niezwykle wypoczęty i szczęśliwy, być może to dlatego, że miał się niedługo zobaczyć z Viktorem.

- Szefie, mamy rezerwację na jutrzejszy wieczór - Kimiko weszła do pomieszczenia z dziwnym uśmiechem na ustach.

- Wiesz coś więcej?

- Pan, który robił rezerwację powiedział tylko, że zamierza się oświadczyć. Poprosił także o najlepsze ciasto i kawę jaką mamy - dziewczyna już chciała wyjść, ale powstrzymał ją dziwny wzrok mężczyzny. Coś było nie tak.

- Czy był tutaj dzisiaj Viktor? - spytał po chwili ciszy.

- Nie. Zauważyłabym gdyby był. Może jeszcze przyjdzie - uśmiechnęła się pocieszająco.

- Gdyby przyszedł to powiedz - westchnął. Czuł dziwny niepokój i nie wiedział czym może być on spowodowany. W końcu umówili się, że Rosjanin będzie na niego czekał w kawiarni.

- Wiesz co Szefie? Tacy jak on zawsze wracają, dlatego jestem pewna, że tak szybko to się szef go nie pozbędzie.

Słowa dziewczyny naprawdę mu pomogły, tłamsząc nieco dziwne przeczucie. Chcąc zająć jeszcze bardziej myśli, zajął się całą papierkową robotą jaką zostawił mu Phichit. Miał jednak nadzieję, że Viktor niebawem przyjdzie.

🌸🌸🌸

- Szefie, jak długo zamierza Pan tu siedzieć? Kawiarnia od dwudziestu minut jest zamknięta - Satomi stanęła na wprost niego, trzymając w dłoni cienki niebieski płaszcz. Dziewczyna była niską blondynką o brązowych oczach. Od pół roku pracowała w kawiarni oraz była najlepszą koleżanką Kimiko, która niestety musiała wyjść dzisiaj wcześniej.

- Tak, masz rację. Powinniśmy już iść - było mu strasznie przykro, że Viktor się nie pojawił. Gdzieś w głowie zapaliła mu się czerwona lampka, ale za wszelką cenę starał się ją zignorować. Przecież musiało być jakieś wyjaśnienie, dlaczego nie przyszedł.

- Nie chcę się wtrącać, ale nastrój Szefa wpływa na całe to miejsce. Jeśli Pan się załamie to, cały ten budynek straci swoją magię.

Wiedział, że dziewczyna ma racje, ale i tak nic nie mógł poradzić na to, że bolało. W drodze do pensjonatu czuł jak serce bije mu niezwykle szybko. Coraz bardziej zaczynał się denerwować. Przekraczając próg rodzinnego domu, brzuch bolał go niemiłosiernie. Starał się jakoś odstresować, ale nie potrafił.

- Witaj Yuri - spojrzał na rodzicielkę, dostrzegając smutny uśmiech.

- Cześć mamo. Nie wiesz czy Viktor jest u siebie? - spytał z nadzieją.

Kobieta spojrzał na niego, nie wiedząc co powiedzieć. Skoro o niego pytał to znaczy, że nic nie wiedział.

- Wyjechali dziś rano. Przed południem mieli samolot - to był cios prosto w serce, dla nich obojga. Nieświadomie zaczął płakać. Łzy ciekły po jego policzkach, ani odrobinę nie uspokajając rozszalałych z żalu myśli. Hiroko po raz pierwszy w życiu widziała syna w takim stanie. Jeszcze kilka minut temu była pewna, że Rosjanin pożegnał się z Yurim, a teraz musiała patrzeć jak jej jedyny syn cierpi.

- Dlaczego? - to jedyne o co był w stanie spytać. Tak wiele złych myśli krążyło po jego głowie.

- Z tego co zrozumiałam to chodziło chyba o pracę - odpowiedziała po chwili. Nie chciała, aby jej synek cierpiał jeszcze bardziej.

- Aha - rzekł beznamiętnie.

Nie żegnając się nawet z rodzicielką, wyszedł z domu, zmierzając w stronę własnego mieszkania. Łzy wciąż ciekły po jego policzkach. Sam nie był pewien dlaczego tak zareagował. To po prostu bolało. Wiedział, że prędzej czy później to się stanie, ale wyobrażał to sobie inaczej. Przede wszystkim liczył na to, że pożegnają się w należyty sposób, a teraz? Viktor wyjechał tak jakby nic między nimi nie było.

To było nie fair.

Nie rozumiał czym sobie zasłużył na takie traktowanie. Naprawdę chciał, aby znajomość z niebieskookim zmieniła się w coś więcej. Czuł, że obaj się w to zaangażowali, ale najwidoczniej się pomylił. Bardzo pomylił.

Tęczowa KawiarenkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz