🌸Rozdział 21🌸

510 68 9
                                    

Mijała kolorowe witryny sklepowe, patrząc na zielone listki kwitnących wiśni. Hanami dobiegło końca, tak jak jej pomoc. Przyglądając się mijanym ludziom, zrozumiała, że nie może się wiecznie wtrącać w jego życie. Musiała pozwolić mu żyć po swojemu. Nie minęła chwila, kiedy skarciła się za swoje myśli. Yuri był jej małym słoneczkiem i zasługiwał na wszystko co najlepsze. Jako jego najlepsza przyjaciółka i wieloletnia strażniczka, nie mogła od tak, odpuścić najważniejszej życiowej misji. Yuri musiał zostać usiedlony, doprowadzony pod ołtarz i dożyć pięknej starości z boku ukochanego, a skoro to właśnie Rusek był tym nieszczęśnikiem, musiała doprowadzić misję do końca.

Westchnęła cicho wchodząc do klatki schodowej, po kilkugodzinnej podróży była okropnie zmęczona i zaniepokojona Yuri, który od dobrych trzech godzin próbował się z nią skontaktować. Znała tylko jedną jedyną osobę na świecie, która mogła jej pomóc.

Zapukała i zniecierpliwiona czekała aż ktoś jej otworzy. Po kilku chwilach, drzwi otworzyły się, a ona dostrzegła dobrze znaną sobie osobę.

- Cześć Yoko-chan - uśmiechnęła się złośliwie widząc blondynkę z papierosem w ręce.

Yoko była dziewczyną, którą razem z Phichitem poznali na jednej z pierwszych studenckich imprez. Blondynka była Brytyjką, która zaraz po ukończeniu pełnoletności zmieniła imię, zabrała pieniądze i wyjechała, lądując w Detroit, w którym aż do ukończenia studiów pracowała jako kelnerka w nocnym klubie.

- Holly. Powiedziałabym, że miło cię widzieć, ale nie lubię kłamać - oznajmiła kpiąco, wpuszczając dziewczynę do środka.

- Przepraszam za najście. Jesteś jedyną osobą, która może mi teraz pomóc.

🌸🌸🌸

- Szlag by go. Zawsze obstawiałam, że będzie starym kawalerem w tęczowych gaciach, popierdzielającym po łące, cuchnącym kawą i śpiewających o jednorożcach. No sory, ale on nigdy nie zachowywał się jak przykładna żona, ani tym bardziej jak mąż noszący w domu "spodnie".

- No wiem, wiem. Każda dziewczyna na uniwerku w sumie tak obstawiała. Niektóre to nawet odprawiały grupowe modły, aby "tak niezwykły facet" trafił na kogoś kto będzie go uzupełniał, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało. Ale w końcu udało się i trafił się człowiek, można powiedzieć, że odpowiedni. Tyle tylko że, o małym kurzym móżdżku - podsumowała, biorąc kolejny łyk sake.

Po opowiedzeniu całej historii, czekała na jakąś poradę, w końcu Yoko była tą, która ukształtowała cały jej charakter oraz matczyny wizerunek. Była jej mentorką i najgorszym, a zarazem najlepszym wzorem do naśladowania.

- Najprościej było by odpuścić, ale to nie wchodzi w grę bo znając Yuriego odpierdzieli coś zanim wszystko dobrze się zacznie. Nie da się jednak zaprzeczyć, że czasami najprostsze rzeczy są najlepsze.

- Więc co proponujesz? - westchnęła. Nie lubiła prosić o pomoc, wolała sama tworzyć swoje scenariusze i je wykonywać, ale teraz po prostu nie umiała. Viktor był taką osobą, że ciężko było cokolwiek wymyśleć albo po prostu jej zaczynało brakować wyobraźni.

- Pogadaj z nim. Zaproś go na kawę, pogróź, poszantażuj. Róż główką i wymyśl coś. Ale żeby nie było zbyt nudno to daj mu do picia te kawę z gówna - uśmiechnęła się złośliwie.

- Skąd ja ci wezmę tę kawę tak szybko? - miała ochotę strzelić sobie w twarz, że też wcześniej na to nie wpadła. Mogła zrobić z tego wspaniałą zemstę, a nie tracić jeszcze pieniądze na lot do Rosji.

Yoko podeszła tylko go niewielkiego barku i wyjęła starannie zapakowaną torebkę.

- Tak się składa, że mam jej jeszcze trochę. Kupiłam ostatnio kilogram, ale strasznie szybko zaczęła się kończyć.

- Ty to pijesz? - spytała zszokowana patrząc na blondynkę.

- Zwariowałaś? W życiu nie włożyłabym tego do ust. Częstuje tym moich gości.

- Dlaczego?

- Bo jestem wredna i lubię się śmiać z ludzi, którzy nie wiedzą co piją? Trzeba mieć jakieś hobby.

🌸🌸🌸

Wchodząc do mieszkania Yuriego, nie bardzo wiedziała jak się zachować i jak dyskretnie albo i nie, zmusić Viktora do rozmowy. Zwłaszcza, że nie miała dużo czasu, bo musiała niedługo wracać do domu.

- Holly?! - Yuri wpadł jak burza do korytarza i od razu przytulia do siebie dziewczynę.

- Już jestem.

- Gdzieś ty była do cholery? Nie mogłem się do ciebie dodzwonić. Phichit zresztą też. Wiesz jakiego stracha nam narobiłaś.

- Przebraszam Yuriś. Hanami jest takie piękne, że kiedy zaczęłam spacerować to straciłam poczucie czasu, a telefon miałam wyłączony. No i za nim się obejrzałam to zrobiłam kilka kilka kilometrów.

- A niby to ja zachowuje się ja dziecko - mruknął, odsuwając się od przyjaciółki i zmierzając w kierunku kuchni, aby zrobić dziewczynie pyszną kolację.

Phichi natomiast stał oparty o framugę drzwi i przypatrywał się podejrzliwie, dziwnemu kawałkowi tektury wystającemu z torebki rudowłosej. Co jak co, ale on nie był aż tak głupi, aby uwierzyć szczenięcym oczkom dziewczyny.

A Viktor? Mógł tylko siedzieć, czekać aż ponownie jego skarb się do niego przytuli oraz nieświadomie czekać na poważną rozmowę.


Tęczowa KawiarenkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz