Poranek był znacznie różny od wszystkich poprzednich. Przyjemny zapach kawy oraz świeżych owocu dotarł do jego nozdrzy, powodując szybkie otwarcie oczu. Przeciągnął się w satynowej pościeli, zamglonym wzrokiem szukając źródła zapachu. Jednak zamiast zobaczyć kubek z ukochanym napojem, zobaczył równie ukochanego Viktora, ze swoim charakterystycznym uśmiechem w kształcie serca i te cudne roziskrzone oczy. Odetchnął głęboko, uśmiechając się i wtulając mocniej w poduszkę. Od kiedy wprowadził się do Rosjanina, ten co rano robił dla niego śniadanie, co prawda nie były jakoś wybitne kulinarne, jednak do był pierwszy raz kiedy przyniósł mu je do łóżka. Pewnie dlatego, że wstał zdecydowanie później niż zazwyczaj, czego był pewien nawet nie sprawdzając godziny.
- Dzień Dobry Kwiatuszku - szepnął cicho, pochylając się nad chłopakiem, z radością odbierając swojego porannego buziaka.
Miał ochotę zamruczeć jak rasowy kot. Westchnął jednak tylko, leniwie unosząc dłoń i wplątując ją w jedwabiste platynowe włosy. To był zdecydowanie najprzyjemniejszy poranek jak do tej pory.
- Cześć Vitya - odpowiedział równie cicho, kiedy w końcu się od siebie oderwali.
Mimo początkowych obaw co do tak szybkiego zamieszkania razem, nie żałował. Co prawda brakowało mu tych porannych przekomarzanek z Phichitem, pieczenia dla niego ulubionych ciastek, czy też tych wieczorów, kiedy kłócili się o dostęp do pilota.
Przeciągnął się po raz ostatni, sięgając dłonią po okulary, które szybko założył. Dopiero teraz dostrzegł błyszczącą, srebrną tacę, na której znajdował się jego ulubiony niebieski kubek w pudle z widocznie parującą kawą, talerz z lekko przypalonymi naleśnikami i niewielki wazonik z czerwoną różą.
- Świętujemy coś? - spytał lekko skołowany przypatrując się ukochanemu, który w zaledwie chwilę wskoczył ponownie do łóżka, siadając po jego prawej stronie i łącząc ich dłonie ze sobą.
- Są dwa powody. Pierwszy jest taki, że równo tydzień temu się tutaj wprowadziłeś, co już spokojnie można uznać za rocznicę. Natomiast drugi... Udało mi się zarezerwować dla nas apartament w centrum Barcelony w pięciogwiazdkowym hotelu na przyszły miesiąc - uśmiechnął się, wtulając w ramię partnera. Był strasznie ciekaw jego reakcji. Co prawda mieli razem coś wybrać, ale że nadarzyła się okazja to ciężko było z niej nie skorzystać.
Przez chwilę Japończyk wydawał się jakby stężeć. Siedział z lekko uchylonymi ustami, zapewne nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Najwyraźniej nie spodziewał się, że ich podróż odbędzie się w tak szybkim tempie.
- Jesteś niemożliwy - zaśmiał się cicho, odwracając twarz w jego stronę i całując policzek Rosjanina. Jeszcze chyba nigdy nie czuł się tak szczęśliwy. Mógł wręcz góry przenosić. Z lekkich zawahaniem przyjrzał się mężczyźnie, nie do końca wiedząc jak sobie poradzić z niekontrolowanym przypływem radości. Miał ochotę krzyczeć i płakać, aby choć trochę opanować swoją euforię. Viktor był... jest najlepszą osobą jaką kiedykolwiek poznał. Do tej pory nie mógł uwierzyć jak taki facet jak Viktor był przez tyle lat sam. To było wręcz niespodziewane. Tak jakby zobaczyć na ulicy diament i po prostu go ominąć.
- Tylko dla ciebie skarbie.
Śniadanie jak i poranna rutyna minęły im w zaskakującym tempie. Jako, że była sobota, a Yuri wręcz dostał nakaz zostania w domu, po ostatnim ślęczeniu nad pracą zaliczeniową i dokumentami związanymi z kawiarnią, których o dziwo było więcej niż zwykle. A jako, że za niecały miesiąc mieli lecieć do Barcelony to musiał nadrobić wszystkie zaległości oraz pracę w kawiarni. Nie mógł wszystkiego zostawiać na głowie Phichita.
- O czym tak myślisz słońce? - Viktor usiadł obok niego na kanapie wraz z Vicchanem, który cały poranek się do niego łasił. Makkachin zajął miejsce po drugiej stronie, dając się w spokoju głaskać Yuriemu.
- O tym jak pracowite będą kolejne tygodnie. Będę musiał iść na jakieś dłuższe zakupy przed wyjazdem. No i muszę powiedzieć Phichitowi o terminie wyjazdu. Po za tym chyba powinienem zatrudnić kolejną kelnerkę, bo coś mi się wydaje, że sam już nie będę mógł być tak aktywny. Jeszcze dochodzą sesje - westchnął cicho, opierając się o umięśniony tors Rosjanina.
- Yuri, nie ma potrzeby teraz się tym teraz zamartwiać. Cieszmy się twoim wolnym dniem i tygodnicą - położył Vicchana obok Makkachina, co nie obyło się bez głośnego szczekania obu pupili. Przyciągnął do siebie Japończyka, sadzając go sprawnie na kolanach. Nie miał z tym większego problemu, bo Yuri może i był umięśniony, ale był przy tym chudzinką.
- Komuś tu chyba brakuje miłości - szepnął od razu przysuwając się do swojego mężczyzny i łącząc ich usta w czułym pocałunku. Zdecydowanie na kogoś takiego czekał całe życie.
CZYTASZ
Tęczowa Kawiarenka
FanfictionViktor Nikiforov - dwudziestosześcioletni były łyżwiarz figurowy oraz pięciokrotny mistrz świata, a zarazem jedna z najbardziej nieszczęśliwych osób na świecie. Mimo sławy, pieniędzy, dobrej, mało zadowalającej pracy, Rosjanin miał tylko psa. W zwią...