Każdego popołudnia kawiarenka, zapełniała się w zaledwie kilka minuta. Wiele osób przychodziło po kawę czy słodkości na wynos albo po to by usiąść i w spokoju porozmawiać z bliskimi. Zawsze wtedy kelnerzy i kelnerki mieli pełne ręce roboty. Kiedy jednak nadchodził wieczór ludzie powoli rozchodzili się do domów, zostawiając na twarzy młodego właściciela szeroki uśmiech. Brunet zawsze miał pod górkę. Ludzie zazdrościli mu pięknego, nigdy nie wymuszonego uśmiechu, spokojnego sposobu bycia i powodzenia. Chłopak jednak jakoś niespecjalnie tym się przejmował z radością spełniając swoje marzenia. Kiedy tylko ostatni klient opuścił kawiarenkę, zabrał się za sprzątanie, czekając na swojego Tajlandzkiego przyjaciela. Po zaledwie kilkunastu minutach Phichit wszedł do środka, zamykając od razu drzwi.
- Było świetnie - powiedział rozmarzony, zasuwając amarantowe zasłony.
Brunet oderwał się od wycierania stolików i spojrzał na swojego rówieśnika z zaciekawieniem. Pierwszy raz widział go tak szczęśliwego.
- Randka z May się udała? - spytał, uśmiechając się znacząco.
- Zboczeniec z ciebie Yuri. Byliśmy tylko na spacerze i w restauracji. Rozmawialiśmy tylko - oburzył się lekko.
- Szminka na twojej twarzy mówi co innego.
- Co? Gdzie? Przecież wszystko... - słysząc śmiech przyjaciela, zarumienił się wściekle, nie mogąc uwierzyć w swoją głupotę. Tak łatwo dać się wrobić.
- Phichit mnie nie musisz okłamywać. Cieszę się, że w końcu się zakochałeś - przeczesał włosy ręką, zakładając krzesła na stolik.
- Ja się wcale nie zakochałem! May jest świetną i piękną dziewczyną, ale chyba nie jestem w jej typie - to już było bardzo dziwne.
Japończyk odłożył trzymane krzesło i poszedł za barek. Szybko zabrał się za robienie ulubionej czekoladowej kawy przyjaciela. Sam, mimo że nie miał doświadczenia w związkach, to widział wyraźną chemię między tą dwójką. May była jego dobra koleżanką i nie raz słyszał jak rozmarzona rozmawia o jego przyjacielu. Ta dwójka była jednocześnie tak urocza i głupia, że Yuri czasami miał ochotę wyznać im prawdę. Po kilku minutach skończył robić kawę i podał ją przyjacielowi, który w skupieniu przyjął ją i zaczął powoli pić.
- Phichit uwielbiam cię, ale to co mówisz jest tak głupie, że aż brakuje mi słów. Umówiła się z tobą na randkę i to zresztą nie pierwszą, całowaliście się i ty masz wątpliwości czy się jej podobasz?
Ciemnowłosy wziął kolejny łyk kawy i przez chwilę się nad czymś zastanawiał.
- Myślisz, że już czas abym poprosił ją o chodzenie? - spytał w końcu.
- Wiem co chcesz powiedzieć, jasne że ci pomogę. Ale o tym porozmawiamy jutro. Trzeba będzie zamówić kilka butelek alkoholu, tak samo jak kawę.
- Jutro rano się tym zajmę. Yuri mogę o coś zapytać?
- Właśnie zapytałeś - zaśmiał się, układając czyste filiżanki w szafce.
- Widziałeś jak ten facet na ciebie patrzył?
- Jaki facet?
- Siwe włosy, ponury taki. Ten którego miałeś obsłużyć jak wyszedłem.
- Phichit, wyobrażasz sobie zbyt wiele. To był zwykły klient, codziennie takich mamy.
- Ten był inny. Nie raz widziałem jak patrzą na ciebie klientki, a ich wzrok mówił "przeleć mnie", a ten facet patrzył na ciebie jak na anioła albo stworzenie, które nie istnieje.
CZYTASZ
Tęczowa Kawiarenka
FanfictionViktor Nikiforov - dwudziestosześcioletni były łyżwiarz figurowy oraz pięciokrotny mistrz świata, a zarazem jedna z najbardziej nieszczęśliwych osób na świecie. Mimo sławy, pieniędzy, dobrej, mało zadowalającej pracy, Rosjanin miał tylko psa. W zwią...