Stał na japońskim lotnisku, nie wiedząc dokąd iść. Do kawiarenki? Do jego rodziców? Czy do Phichita? Pierwsze dwie rzeczy od razu odrzucił. Nie mógł by spojrzeć ani na kawiarenkę, ani tym bardziej w oczy jego rodziców. Wziął kilka głębokich wdechów, wręcz biegnąć w kierunku mieszkania. Kiedy w końcu stanął przed znanymi drzwiami, zapukał zniecierpliwiony. Co prawda nie było jakoś strasznie późno, ale był pewien, że kawiarenka powinna być jeszcze otwarta. Dlaczego zaczął się obawiać, że Tajlandczyka może nie być. Z trzęsącymi dłońmi, czekał aż ktoś mu otworzy. W końcu po chwili drzwi się otworzyły, ukazując Japończyka.
Czuł jak serce mu się zatrzymuje. Zwariował? To duch, chcący się zemścić? Wpatrywał się w chłopaka zszokowany, bojąc się ruszyć. Obawiał się, że to tylko zwykłe złudzenie.
- Viktor? - Yuri czuł jak miękną mu nogi. Był tu. Stał przed nim.
- Yu-chan kto to? - zanim się zorientował, zza pleców chłopaka wyłoniła się dziewczyna.
- Wy się znacie? - spytał w końcu, widząc jak "policjantka" przytula się do Japończyka.
- Holly o co tu chodzi? - brunet w końcu zabrał głos. Czuł się naprawdę dziwnie widząc Viktora. Z jednej strony się cieszył, a z drugiej był zły na Rosjanina.
- Nie mam pojęcia kim jest ten człowiek - westchnęła teatralnie, patrząc z wyższością na mężczyznę.
- Przecież... Ja myślałem... Myślałem, że nie żyjesz! - jego głos rozniósł się po klatce schodowej. Był wściekły. Powoli zaczynało do niego docierać, że został najzwyczajniej w świecie oszukany.
- A coś ty sobie człowieku myślał?! Przyjedziesz sobie na wakacje, wyrwiesz Yuriego, zrobisz mu nadzieję, wyjedziesz bez słowa i ujdzie ci to płazem? Niedoczekanie! - rudowłosa czuła jak jej cierpliwość się kończy. Rosjanin wyglądał na wielce obrażonego. Po tym wszystkim co nawywijał jeszcze miał jakieś pretensje.
- Co wy się tak drzecie? Przed blokiem aż was słychać - Phichit stanął na jednym ze stopni, nie wiedząc co powiedzieć. Viktor stojący przed drzwiami mieszkania, Holly wyglądająca jak lwica broniąca młodych oraz zszokowany Yuri, który praktycznie nic nie wiedział.
- Ktoś mi powie o co w tym wszystkim chodzi? Holly co wyście nawyprawiały w tej Rosji? - Yuri był skołowany. Wiedział, że jego przyjaciółki są do wszystkiego zdolne, ale żeby wmawiać Viktorowi, że nie żyje?
- Wiesz co Holly, oni powinni to sami wyjaśnić. Idźcie na jakiś spacer czy coś - rzekł w końcu Taj, wręcz siłą zabierając dziewczynę. Kiedy drzwi od mieszkania zostały zamknięte, Yuri westchnął tylko, schodząc powoli po schodach. To był dobry pomysł, aby iść się przewietrzyć.
Szedł kilka metrów za nim, bojąc się na razie podchodzić. O ile na początku był wściekły, tak teraz rozumiał, że zasłużył. Po kilku minutach Yuri zatrzymał się, ani na chwilę nie zaszczycając Viktora swoim wzrokiem. Znajdowali się w niewielkim parku. Było cicho i spokojnie więc mogli porozmawiać.
- Po co przyleciałeś? - spytał w końcu. Jego głos lekko drżał. Chciał jak najszybciej wyjaśnić sprawę i wrócić do Vicchana. Jego pupil wymagał więcej uwagi niż Rosjanin.
- Myślałem, że nie żyjesz więc przyleciałem się pożegnać - rzekł cicho. Dopiero po chwili dotarło do niego jak okropnie musiało zabrzmieć to zdanie. Miał ochotę skulić się i zniknąć, żeby tylko nie widzieć pogardliwego spojrzenia Japończyka.
- Niestety żyję więc możesz już wracać - oznajmił, starając się za wszelką cenę nie uronić żadnej łzy. Głupi myślał, że jasnowłosy wrócił, bo zrozumiał, że źle postąpił i chciał jednak spróbować. Niestety się przeliczył. Viktor przyleciał tylko po to, aby zobaczyć go jako trupa.
Powoli zaczął odchodzić. Wiedział już wystarczająco dużo. Rosjanin widząc to, czuł że nie może tak po prostu pozwolić mu odejść. Szybko podszedł do niego. Chwycił go za dłoń, przyciągnął do siebie i mocno przytulił. Tulił się do niego, cicho płacząc. Chciał być szczęśliwy. Chciał być szczęśliwy z Yurim.
- Przepraszam. Myślałem, że tak będzie lepiej, że zasługujesz na kogoś lepszego. A potem przyszli ci policjanci. Kiedy powiedzieli, że nie żyjesz miałem ochotę krzyczeć z rozpaczy. Proszę wybacz mi, a nigdy więcej cie nie skrzywdzę!
Brunet nie wiedział jak zareagować. Stał, przytulany przez jasnowłosego, patrząc zszokowany na to co się przed nim dzieje. Przez chwilę zastanawiał się co zrobić. Pewnie położył dłoń na głowie mężczyzny i poczochrał jego włosy, uśmiechając się radośnie.
- Chciałbym... Niestety podczas twojej nieobecności znalazłem kogoś. Musielibyście się mną podzielić.
Viktor zamarł słysząc te słowa. Yuri sobie kogoś znalazł?
- Kto to? - spytał, odsuwając się od bruneta. Był zły na siebie, że tak to wszystko się skończy. Stracił swoją szansę.
- Ma na imię Vicchan i jest pudlem. Dokładniej małym, słodkim szczeniaczkiem. Musisz mi wybaczyć, ale on zasługuje na więcej uwagi - uśmiechnął się, ciesząc z tej małej złośliwości z jego strony.
Rosjanin czuł jak kamień spada mu z serca.
- Z nim mogę się tobą dzielić - otarł łzy i ujął twarz chłopka w dłonie. Nie mogąc dłużej wytrzymać, przybliżył się do niego, łącząc ich usta razem. Mruknął z zachwytu, po raz drugi czując to niesamowite uczucie.
CZYTASZ
Tęczowa Kawiarenka
FanfictionViktor Nikiforov - dwudziestosześcioletni były łyżwiarz figurowy oraz pięciokrotny mistrz świata, a zarazem jedna z najbardziej nieszczęśliwych osób na świecie. Mimo sławy, pieniędzy, dobrej, mało zadowalającej pracy, Rosjanin miał tylko psa. W zwią...