🌸Rozdział 18🌸

555 90 25
                                    

Wraz z wyjściem ostatniego klienta, w spokoju zamknął drzwi kawiarni, usiadł na ziemi, opierając się plecami o ścianę. Dzień był naprawdę męczący, ale w głębi naprawdę się cieszył. Mógł na trochę zapomnieć o tym wszystkim i na nowo wszystko przemyśleć. Jedyne co odczuwał to zmęczenie i smutek, choć to drugie było aż za bardzo uzasadnione. Wiedział jednak, że pora się z tym pogodzić. Obaj byli dorosłymi ludźmi i skoro Viktor wolał postąpić tak a nie inaczej nie mógł go ciągle obwiniać. Życie toczyło się dalej.

- Co tak siedzisz? - głos przyjaciela dotarł do niego tak szybko, że aż poruszył się lekko wystraszony. Spojrzał na Taja, dostrzegając w jego dłoniach ślicznego złoto brązowego pudla.

- Jaki słodziak! - niemalże pisnął, podnosząc się i przyglądając szczeniakowi.

- To dla ciebie od Caren - uśmiechnął się promiennie, podając pudla w ręce Japończyka.

Z szerokim uśmiechem wpatrywał się w machającego łapką zwierzaka. Dopiero po chwili zaczął docierać do niego sens słów przyjaciela.

- Caren przyleciała? Kiedy? Gdzie teraz jest? - spytał lekko spanikowany. To nie tak, że nie cieszył się, że chcą mu pomóc, po prostu uważał, że to trochę za dużo. Chodziło tylko o zawód miłosny, z którym sam musiał sobie poradzić.

- Właściwie to jest w Rosji razem z Holly - oznajmił cicho. Czuł się trochę winny, że zawiódł Holly, ale nie mógł cały czas okłamywać najlepszego przyjaciela. Co prawda lepiej żeby nie wiedział co tak dokładnie wyprawiały dziewczyny, ale choć trochę powinien wiedzieć.

- Doceniam, że się staracie, ale to i tak nic nie zmieni. Viktor ma swoje życie, ja mam swoje i niech tak zastanie. Ale Vicchana zatrzymam - rzekł po chwili, przytulając się mocniej do pudla i nie patrząc na zdziwienie Phichita poszedł na zaplecze. Zabrał swoje rzeczy, upewniając się czy wszystko ma i skierował się w stronę wyjścia.

Taj wciąż stał w tym samym miejscu z szeroko otwartą buzią.

- Idziesz czy mam cię tu zamknąć? - spytał, głaszcząc przy okazji szczeniaczka po pyszczku.

🌸🌸🌸

- Ty siwy idioto! Jak to się z nim nie pożegnałeś?! Chcesz mi powiedzieć, że straciłam pieniądze na darmo?! - już od dobrych dziesięciu minut wyzywała go od najgorszych.

Przyszedł tylko na chwile. Chciał zostawić jej pod opieka Makkachina i jak najszybciej lecieć do Japonii, lecz nie mógł opuścić mieszkania bez wyjaśnień. Głupio było mu się przyznać przed dziewczyną, że skłamał mówiąc, że pożegnał się z Yurim. Mila była tak wściekła jak Yurio, który kiedyś przez przypadek zamiast bluzy z wyszytym lwem dostał, sukienkę w flamingi.

- Chciałem dobrze - szepnął, obawiając się kolejnego wybuchu.

- Dobrze?! Ty po prostu jesteś tchórzem, który boi się zawalczyć o własne szczęście! - Mila czuła jak jej krew wręcz wrze z wściekłości. Chociaż gdzieś w środku była szczęśliwa, że przyszedł z tym do niej a nie do Yurio. Wszystkiego można było się spodziewać po nastolatku, który także włożył trochę wysiłku, aby ich zeswatać.

- To i tak już nie ma znaczenia, nic nie zwróci Yuriemu życia - miał ochotę po raz kolejny się rozpłakać. To on powinien był zginąć, nie ten wspaniały Japończyk.

- Viktor... Po tym co odwaliłeś, nawet nie wiem co o tym myśleć. Zachowałeś się nie fer wobec niego i nic nie cofnie czasu. Powinieneś jak najszybciej nam polecieć, pożegnać się z nim w należyty sposób i zapomnieć.

- Ja nie chce zapominać - szepnął, starając się za wszelką cenę nie pozwolić łzom popłynąć. Nie chciał okazywać przed nią słabości.

- Jesteś normalnym hipokrytą! Wyjeżdżasz bez pożegnania, chcąc o nim zapomnieć, a teraz kiedy okazuje się, że nie żyje przeczysz wszystkiemu! 

- Skąd mogłem wiedzieć, że tak się stanie? - podniósł głos, czując się coraz bardziej bezsilny.

Wiedział, że Mila ma rację. Zachował się jak skończony dupek.

- Dobra, moje krzyki i tak już nic nie pomogą. Zajmę się Makkachinem - oznajmiła, patrząc na leżącego na kanapie pudla.

- Dziękuję - rzekł cicho, jak najszybciej wychodząc z mieszkania.

Rudowłosa czuła, że coś jest nie tak. Chwyciła telefon i wybrała numer do Otabeka. Kiedy tylko usłyszała jego głos, bez powitania przeszła od razu do rzeczy.

- Wiedziałeś, że Katsuki został zamordowany? - spytała od razu. Przez chwile byłą kompletna cisza.

- Co? Yuri nie żyje? To jakiś żart?

- Viktor u mnie był, dosłownie przed chwilą wyszedł. Podobno była u niego policja.

- Raczej bym o tym wiedział . Zwłaszcza, że rozmawiałem dzisiaj z Phichitem.

- To chciałam usłyszeć. Wielkie dzięki - szybko się rozłączyła.

Nie mogąc się powstrzymać, zaczęła się niekontrolowanie śmiać. Pudel zaalarmowany głośnymi odgłosami, podniósł się i wszedł na kolana dziewczyny.

- Oj Makkachin, jaki ten twój pancio głupi - pogłaskała psa po łebku, zastanawiając się kto wymyślił tak świetny sposób na zemstę.

Tęczowa KawiarenkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz