6.

6.9K 230 3
                                    

Rina

Przestaję tańczyć i staję jak wryta. Co on tu robi? I to jest jego klub? Czemu Ev mi o tym nie powiedziała? Może nie wiedziała. Tylko że to mało prawdopodobne, skoro dla niego pracuje. Nagle wszystko czuję trzy razy bardziej niż dotychczas. Jego ręce na moich biodrach i tors przyciśnięta do moich pleców. John wprawia znów moje ciało w ruch. Tańczymy dalej razem, a ja nawet nie mam okazji się do niego odwrócić. Bardzo bym ciała to zrobić, lecz nie mogę. Jego dłonie pewnie mnie obejmują. Dodatkowo miejsca wokół nas praktycznie nie ma, więc muszę pozostać przyklejona do niego plecami. Szukam wzrokiem Ev. Mam nadzieję, że przyjdzie mi na ratunek, ale gdy ją znajduję wzrokiem, widzę ją w objęciach jakiegoś blondyna. Wydaje się zatracona i nie zwraca uwagi na nic i nikogo. Nie ma szans na to, aby mi obecnie pomogła. Zresztą ja nie mam odwagi, aby przerwać jej ten moment. Gdy piosenka się w końcu kończy, dopada mnie ulga. Szybko wydostaję się z jego ramion i odwracam się do niego. Mogę to zrobić, bo parkiem troszeczkę się przerzedził w związku z czym mamy więcej miejsca.

– To naprawdę jest twój klub? – to pierwsze co opuszcza moje usta w jego kierunku.

– Tak. Od niedawna. Odkupiłem go, bo chylił się ku upadkowi, a ja mu dałem drugie życie. Może pójdziemy w jakieś spokojniejsze miejsce pogadać. – uśmiecha się do mnie uwodzicielsko.

Nie jestem do końca pewna, czy to dobry pomysł. Odwracam się do mojej towarzyszki, lecz nie widzę jej już. Chyba ulotniła się gdzieś z tym facetem. Eva zdecydowanie będzie miała coś z naszego dzisiejszego wyjścia. Ja w sumie przecież również mogę skorzystać i chociaż porozmawiać z przystojnym mężczyzną. Wymiana zdań nic nie znaczy.

– Mamy z Ev wynajęty boks na ten wieczór, jak chcesz, to możemy tam pogadać. – informuję go.

– Prowadź. – czeka, aż pójdę pierwsza.

Odwracam się od niego i pewnym krokiem idę w kierunku naszego miejsca. Mimo zmniejszonego tłumu sporo ludzi w dalszym ciągu jest na parkiecie. Przeciskamy się między ludźmi. W końcu docieramy do naszego boksu. Otwieram drzwi, wchodzę do środka. Od razu siadam na kanapie. Mam nadzieję, że John usiądzie w znacznej odległości ode mnie.

– A więc, co cię przywiało do tego klubu? – pyta, patrząc na mnie subtelnie.

Siada na sofie praktycznie tuż przy mnie. Powinno mi się to podobać? Tak przyjemnie czuć ciepło jakie z niego emanuje i perfumy, którymi musiał się spryskać przed wyjściem z domu.

– Jak zanosiłam ci lunch, wpadłam na Ev, moją dawną przyjaciółkę z czasów szkolnych. Straciłyśmy kontakt i teraz chcemy go odnowić. Przyjście tu to jej pomysł. – wzruszam ramionami.

Ten niewinny ruch sprawił, że otarłam się o niego, praktycznie niewyczuwalnie, lecz ten błahy dotyk podziałał na mnie jak żaden dotąd. Przeszło mnie przyjemne ciepło, a na plecach pojawiła się gęsia skórka. Muszę opanować moje reakcje. Nie powinnam dawać mu absolutnie żadnych znaków mojej przychylności względem jego osoby.

– A mi mówiłaś, że nie potrzebujesz nowych wrażeń, że pragniesz skupić się na synu i pracy. – w jego głosie wyraźnie słychać zirytowanie.

– To, dlatego się ostatnio do mnie nie odzywałeś i nie przychodziłeś na lunch? – jestem ciekawa, co mi odpowie.

Czemu ja to powiedziałam? Nie mam pojęcia, dlaczego w ogóle coś takiego ze mnie wyszło. Po jego zdziwionej minie widzę, że też się tego po mnie nie spodziewał. W końcu nie jesteśmy dla siebie nikim ważnym. Jestem raptem kelnerką w restauracji, do której przychodzi zawsze na lunch. Lecz nic już nie zmienię i teraz musi odpowiedzieć na moje niewygodne pytanie.

Klucz do szczęścia ✔ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz