17.

4.9K 175 3
                                    

John

Coś łaskocze mnie w nos. Otwieram oczy i widzę Rine wtulającą się w mój tors. Nie mam ochoty jej budzić, ale wydaje mi się, że Jared już wstał i domaga się śniadania. Delikatnie dotykam jej pleców i zaczynam ją po nich gładzić. W ten sposób po paru sekundach zaczyna się budzić. Otwiera swoje zaspane oczy i uśmiecha się na mój widok.

– Hej. Która godzina? – chrypi zaspana.

– Jest 8:30. I chyba mały się obudził. – uśmiecham się do niej.

– Wstanę do niego. – stwierdza spokojnie.

Chce wstać, dlatego odsuwam się od niej, aby miała swobodę ruchów i podpieram głowę na ręce.

– To może, gdy ty będziesz się ubierać i przebierać małego, ja pójdę na dół i przygotuje wam coś? – proponuję szybko.

Siedzi już na łóżku i odwraca się do mnie uśmiechnięta. Nim spostrzegam, pochyla się w moją stronę i szybko całuje mnie w usta.

– Byłoby cudownie. Dla mnie jakieś kanapki, a małemu bułkę i miękkie owoce. Spytaj się też, czy mama ma jakiś serek. – mówi spokojnie.

– Dobrze kochanie. – nie jestem w stanie się nie uśmiechać, gdy to mówię.

Oddaje jej buziaka i wstaję, żeby się ubrać. Gdy schodzę na dół, słyszę już rozmowy. Wchodzę do kuchni, a przy blacie siedzi brat Riny i rozmawia z mamą. Uśmiecham się do nich serdecznie. Dobrze, że zdecydowałem się ubrać. Dziwnie by to wyglądało, gdybym przyszedł w samych bokserkach.

– Dzień dobry. – mówię.

– Witaj John. Ranny z ciebie ptaszek, skoro już wstałeś. – stwierdza Suzan.

– Mały się obudził. Rina teraz z nim jest, a ja chcę im zrobić śniadanie. – tłumaczę.

– To mile z twojej strony. Jak chcesz, to mogę ci pomóc. – oferuje Suzan.

– Nie, dam sobie rade. Tylko musi mi pani pokazać, gdzie co jest. – proszę ją.

– Jasne już. – wstaje, aby mi pomóc.

Szykuje Rinie to, o co prosiła. Suzan pomaga mi przy mleku dla Jareda, instruując, jaka powinna być temperatura wody oraz, jak odpowiednio naszykować butelkę. Gdy moja luba schodzi z małym na rękach, śniadanie czeka na nich na blacie. Mały uśmiecha się do mnie sennie. Aaron zdążył już pójść do pokoju, gdzie śpią jego dzieci, aby je obudzić. Suzan natomiast znikła w drzwiach prowadzących do ogrodu, aby dołączyć do męża.

– Może ja go nakarmi, a ty byś zjadła w spokoju. – proponuję Rinie.

– Mógłbyś? A ty coś jadłeś? – pyta, przekazując mi synka.

– Zjadłem kanapki, które twoją mam naszykowała dla wszystkich. – mówię.

Podaje mi małego, a sam siada na stołku. Staram się, jak mogę, aby mały coś zjadł, ale to niełatwe. Wierci mi się na kolanach, utrudniając karmienie.

– Pomóc ci? – pyta lekko rozbawiona Rina.

– Nie dzięki. – spoglądam na nią szybko.

– Jesteś pewien? – dopytuje.

– Nie. – stwierdzam po chwili.

– Daj, pomogę ci. Możesz go trzymać, aby się nie przechylił. Sam raczej powinien sobie brać, ale trzeba go pilnować. – radzi powstrzymując śmiech.

– To aż takie proste? – pytam zaskoczony.

– Gdy ma dobry humor tak, jak zaczyna marudzić, to jest trudniej. – mówi po chwili.

Klucz do szczęścia ✔ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz