8.

6.3K 192 11
                                    

Rina

Zamykam mieszkanie i idę za Johnem. Po tym, jak zajął się mną tej nocy i dziś rano, czuję, że mogę mu zaufać. Na zewnątrz kamienicy John bierze mnie za dłoń i ciągnie w nieznanym mi kierunku.

– Niedaleko stąd jest garaż, w którym trzymam moje samochody. Przejdziemy dwie przecznice i będziemy na miejscu. – mówi rozluźniony.

Nie mówię nic, bo nawet nie wiem, co bym miała powiedzieć. Ja nawet nie mam roweru, a on potrzebuje oddzielnego garażu na swoje samochody. To zupełnie inna rzeczywistość niż moja. Idąc spokojnym tempem, docieramy na miejsce. Budynek wygląda jak duży magazyn. Pewnie nie tylko John trzyma tu swoje pojazdy. Wątpię, aby tylko jego samochody wypełniały ten budynek.

Jest tak, jak myślałam. Po wejściu do budynku John prowadzi mnie do jednych z wielu zamkniętych drzwi garażowych. Nagle metalowe wrota zaczynają się otwierać. Pewnie ma przy sobie zdalnego pilota. Za drzwiami soja przynajmniej trzy samochody. Nie znam się na autach, ale widać, że należą do tych drogich i luksusowych. Nic nie mówię, kiedy prowadzi mnie do pierwszego z brzegu i otwiera przede mną drzwi na miejsce pasażera. Miękka jasna skóra, to ona obleka fotele. Delikatnie przesuwam po niej dłońmi.

– Ładny samochód. – chwalę maszynę, kiedy John siedzi już za kierownicą.

– Dziękuję. Bardzo go lubię. Nie mam zbyt wielu okazji, aby jeździć samochodem. Mój szofer zazwyczaj wozi mnie na spotkania i do pracy. Jednak w weekendy daję mu wolne i sam siadam za kółko. – uśmiecha się.

Pewnie rusza z miejsca parkingowego i wyjeżdża z garażu. Szybko spogląda na mnie, kiedy stoimy przy wjeździe na ulice. Podaję mu adres. Podczas drogi nie rozmawiamy. Obserwuję za to, jak mężczyzna prowadzi. Jego wszystkie ruchy są pewne. Czyli pewnie wszystkie decyzje, jakie podejmuje, takie są. Nie powinno mnie to dziwić. W końcu jest kimś ważnym, prezes nie powinien mieć wątpliwości co do swoich działań.

Po prawie pół godzinie John zatrzymuje się przed moim rodzinnym domem w Jersey City. Teraz kiedy jestem tak blisko synka, bardzo mi się spieszy, aby wysiąść z samochodu i popędzić do środka. Jednak nie mogę tak po prostu wysiąść. Odwracam się do Johna.

– Bardzo ci dziękuję. Dzięki tobie szybciej tu dotarłam. – uśmiecham się.

John odwzajemniam mój uśmiech i otwiera usta. Nic nie mówi w końcu, a jego oczy spoglądają na coś za mną. Zaniepokojona odwracam się w tym samym kierunku, gdzie jest skierowany jego wzrok. Moja mama stoi przy drzwiach z Jaredem w ramionach i patrzy się na nas zaciekawiona. John pierwszy otwiera drzwi i wysiada. Dora, nie mam zbytniego wyboru, również opuszczam wnętrze samochodu.

Razem z Johnem podchodzę do mamy. Mój syn w jej ramionach zaczyna się wyrywać. Szybko do nich podchodzę i odbieram jej chłopca. Mały uśmiecha się na mój widok i mocno przytula się do mojej szyi. Głaszczę go po pleckach, całując jego włochatą główkę.

– Cześć mój malutki. Tęskniłeś za mną? – pytam cichutko synka.

Zaczyna głośno wyrażać swoje zadowolenie. Jego śmiech napawa moje serce radością. Czuję, jak synek chwyta swoimi ciekawskimi rączkami za moje włosy. Nie związałam ich po wyjściu. Zaraz mnie pociągnie. Szykuje się na szarpnięcie, lecz jedyne co do mnie dociera to śmiech synka. John podszedł do nas i wziął go za rączkę, którą normalnie by mnie ciągnął za włosy. Mam nadzieję, że mężczyzna dostrzega w mojej twarzy wdzięczność. Szybko jednak spoglądam na moją rodzicielkę. Patrzy na naszą trójkę dziwnie zadowolona.

– Dziękuje, że się nim zajęliście. Mam nadzieję, że nie przysporzył wam zbyt wielu problemów. – wiem, że nawet gdyby tak było, to ona mi o tym nie powie.

Klucz do szczęścia ✔ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz