Marysia

55 12 3
                                    

Marysia choć piękne, polskie imię nosiła,
To żydowska iskierka w jej żyłach się tliła.
Nie żyła w getcie, lecz w centrum Warszawy,
Codziennie wsłuchiwała się we wrzawy.
Pracowała w sklepiku na rogu ulicy,
Z pysznych wypieków znali ją w okolicy.
Milutka dziewczyna o włosach z kasztanu,
Nigdy nie dopuszczała do ciast bałaganu.
Lecz przyszedł ryk syren w Warszawie,
Na ulicach leżały filiżanki po kawie,
Wszyscy biegali wystraszeni, spanikowani,
Czekali na śmierć w piwnicach pochowani.
Marysia sprzątała podłogi w sklepiku,
Gdy bomb niemieckich spadało bez liku.
Zaczął się pobór do żołnierskich oddziałów,
Ochotnicy wychodzili z okropnych kanałów
I pędzą do armii walczącej Warszawy,
By rozwiać obywateli smutne obawy.
Marysię na ulicy zaczepili Niemcy,
Naszego kraju najemcy.
I pytają o ojca i matki nazwisko,
Patrol uliczny pośpieszał, rzucał wyzwisko.
Pada polskie i żydowsko brzmiące,
Już ciągną Marysię druty raniące.
Nim się ogląda, ląduje w wagonie,
I nie zwraca uwagi na ramię zranione,
Bo pociąg rusza, i chłód śmierci przeszywa
Straszne myśli, które jej główka skrywa.

Już stoi w kajdanach, w paski w stroju,
Tysiące ludzi stoi z nią w pokoju,
I wszyscy chudzi i ledwo żywi.
A Marysia sama sobie się dziwi,
Że jeszcze stoi, że nie pada na kolana,
Tak jak zrobiła to jej mama kochana.

Kolejka tak długa, straży setki stoi,
A Marysia o życie tych ludzi się boi.
Nadchodzi kolej jej grupy.
Po niebie lecą chude trupy.
Ciemno, ciasno i duszno wszędy,
Ucichły ludzi ciche gawędy.
Duchota wzrasta, oddechu brak,
Ludzie upadają, jak statku wrak.
Powieki Marysi ciężkie w dół lecą,
Łzy dziewczyny w ciemności świecą.
Ciało, jak z waty upada na górę
Ludzi witających Bożą chmurę.

WIERSZE PATRIOTYCZNEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz