Te Polskie lasy,
To Polskie morze,
Ten Tatr naszych blask...To ćwierkanie granatów
I szepty kul,
Ta piękne basy, czołgowych strun
Melodie armat i solówki krzyków
To tak bardzo napawa strachem...Śpiewająca dziewczyna,
Niosąca głowę brata
Co śpiewać tak zaczyna:
"Zginął tatuś, mój tata".Te łany zboża,
Zaciśnięte jak żelazna obroża,
Jak nieśmiertelnik na szyi truchła,
Pod którego nogą, mała mina wybuchła.Malownicze lasy czołgowe,
Słoneczne pola minowe,
Błyszczące krwawe świerki,
W czołgu zapieczeni w panierki:
Mąż, ojciec, który był z przypadku,
Kulawy młodziak z wypadku,
I jakiś piętnastolatek,
I jeden dziewczęcy kwiatek.Pamiętam to jak dziś, zwykły dzień,
Dzień jak zawsze wojenny, dzień, jak co dzień.
No a jaki ma być inny jak najpierw jedna,
Później ta druga, kto to z czymś nowym zjedna?No to było tak, siedzimy w czołgu, jak w puszce,
Słońce pali, czuję się jak z głową w poduszce.
Masakra, tego starego nie znam,
Tego co kuśtyka tak niby znam,
Chyba go mina coś tam zraniła,
A ta dziewczyna skądś się zjawiła.
Ale nie wiem, jakoś nie kojarzę.
Teraz to ja tylko o czymś chłodnym marzę.Nie wiem, gdzie jedziemy, bo ja ładuję,
Ta dziewczyna chyba rany opatruje,
A ten, ten kulawy, to chyba przez wizjer czy coś.
A ten stary, to taki niby prowadzący ktoś.
Chyba nie mieli już kogo tu dać,
Bo z tym prowadzeniem to możemy stać.Śmierć tak? Uuuuuu, ja nawet nie pamiętam,
A nie jednak to, to zapamiętam.
O boże, jak bolało, skóra mi się topiła,
Jak ze świeczki kropelka się wiła,
Tak ze mnie leciało strumieniami,
Miałem bąble, mieszane z oparzeniami.
Ba, ja już skóry nie miałem, taki w sumie goły leżałem.Dobra, bo to aż boli jak mówię.
Taką tu mieliśmy parówę,
Oddychać się nie dało,
A jeszcze taką spalonką śmierdziało.A dziewucha odleciała pierwsza, nie miała szans,
Drugi odleciał ten stary, Hans.
Polak, ale mieszkał w Niemczech przed wojną.
Kulawy miał śmierć spokojną,
Jego postrzelili jak uciekał,
Najgorszy los mnie jednak czekał.Gdy czołg zaczął się palić, wybuchły pociski,
Ja wtedy wykorzystałem już prawie swoje wszystki,
Życia już we mnie nie było i ten wybuch...
Odebrało mi słuch,
Ale najgorsze to był widok lecących nóg,
Moich dwóch, oderwanych nóg...I wtedy, już mnie nie było, umarłem,
Nigdy w życie jakoś nie parłem,
Ale wtedy zrozumiałem, że to koniec,
Że mojej matce list przyniesie goniec,
Że jej dziecko nie wróci do domu,
Że przytulić matki nie będzie komu...Chyba, że ona umarła pierwsza, albo następna.
Śmierć jest jednak podstępna.
Jak ma okazję to zabiera jak najwięcej,
Ale po śmierci nie czuję się święcej,
Wolałbym żyć niż nie mieć nóg,
I mieć na czyimś podwórku swój mały grób.
![](https://img.wattpad.com/cover/133684094-288-k134261.jpg)
CZYTASZ
WIERSZE PATRIOTYCZNE
Actionpo prostu wiersze o tematyce patriotycznej, wojskowej. odnoszą się do powstań, wydarzeń i postaci historycznych.(NIE) Zapraszam. #1 w "kula"- 2.04.2019r.