six

868 200 50
                                    

podglądacz

   Zapytacie kim jest owa tajemnicza osoba, wcale nie zachowująca się podejrzanie i niezwracająca uwagi większości przechodniów? Gdyby młody chłopak zostałby zauważony przez policjanta, dla którego spokój niewinnych obywateli jest najważniejszy, t...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Zapytacie kim jest owa tajemnicza osoba, wcale nie zachowująca się podejrzanie i niezwracająca uwagi większości przechodniów? Gdyby młody chłopak zostałby zauważony przez policjanta, dla którego spokój niewinnych obywateli jest najważniejszy, to zostałby zaprowadzony na najbliższy komisariat i zmuszony do przyznania się do stalkowania pewnego bardzo pięknego człowieka.

Ale zapewniam was, żaden policjant w pobliżu się nie zjawi, gdyż to właśnie Yuta, przykładny funkcjonariusz na co dzień, teraz w trybie incognito, okupował krzaki naprzeciwko kwiaciarni jak ostatni idiota. Kilka kroków za nim stała ławka, na której siedział Youngho, ze znudzeniem wlepiając wzrok w ekran swojego telefonu i na siłę szukając czegoś ciekawego. Po jego minie można było zauważyć, iż jest bardzo niepocieszony zachowaniem swojego przyjaciela. Co jakiś czas wzdychał ciężko, odchrząkiwał i tupał mocno nogą o chodnik, dając o sobie znać, jednak Yuta był zbyt zajęty podglądaniem.

- Czy pan Nakamoto może przestać się wreszcie wydurniać? - spytał w końcu, zmuszając tym samym wspomnianego do spojrzenia na niego. - Jak ci się tak podoba to do niego pójdź. Widzisz, właśnie wyszedł.

Yuta jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znów skierował swój wzrok na wejście do kwiaciarni, w którym pojawił się niczego nieświadomy Sicheng. Sam musiał walczyć z przenoszeniem kilku ciężkich skrzynek z kwiatami, na widok czego młody policjant rwał się do biegu i gorącego oferowania pomocy. Jedno tylko stało na przeszkodzie - Chińczyk go onieśmielał. Już sam dłuższy kontakt wzrokowy z nim podczas ich pierwszego spotkania dużo kosztował wysiłku i nie spłonięcia w każdej chwili żywym ogniem.

- No na co czekasz? Ruszże się wreszcie. - Youngho ponaglił go gdzieś tam z tyłu, na co ten przełknął głośno ślinę.

- Nie mogę - odpowiedział cicho.

- To przez nogę i już mogę. Wypieprzaj w tej chwili.

Chłopak wstał, podszedł do lekko zdezorientowanego Yuty, który nie wiedział za bardzo gdzie patrzeć i brutalnie wypchnął go zza krzaków, sam robiąc zaraz po tym w tył zwrot i odchodząc, jak nigdy nic. Japończyk jęknął cierpiętniczo i chciał coś niegrzecznego powiedzieć lub zacząć skarżyć jakiemuś przechodniowi na tego, co bezczelnie zostawił przyjaciela w potrzebie, jednak akurat nikogo obok nie było, a Youngho miał zbyt długie nogi i już powoli znikał z pola widzenia.

Wtem poczuł na sobie czyjś uporczywy wzrok, wiercący mu dziury to w głowie, to w plecach. Odwracając się już któryś raz dzisiejszego dnia w tamtą stronę, zobaczył Sichenga i nagle zapragnął zapaść się pod ziemię bądź znów schować za krzakiem, gdyż Chińczyk patrzył na niego w sposób, który był ostatnim, w jaki Yuta chciał, aby ten go darzył.

Wymieszanie irytacji, może czystej złości ze zdziwieniem. Nie można było również wykluczyć chęci mordu czającej się w oczach Sichenga.

Japończyk westchnął głośno, wyprostował się i ruszył w kierunku chłopaka, przybierając najpogodniejszą postawę i szeroki uśmiech, będący jego znakiem rozpoznawczym. Nie dla hecy znajomi nadali mu przezwisko Healing Smile.

- Cześć - powiedział, machając dłonią, na co w odpowiedzi otrzymał tylko lekkie skinienie głową. Ciężkim będzie odbudowywanie dobrego zdania, o ile takowe w ogóle istniało. - Pomyślałem, że mógłbym ci pomóc.

Mówiąc to Yuta podszedł bliżej nie tylko z zamiarem odebrania skrzynki od Sichenga, ale też z cichą nadzieją na dotknięcie choć na ułamek sekundy dłoni chłopaka. Jednak Chińczyk odsunął się o krok, marszcząc przy tym słodko-groźnie brwi. Młodego policjanta to w sumie nie zdziwiło, gdyż jeszcze kilka minut temu bawił się w podglądacza. Prosił tylko niebiosa, aby jego nowy obiekt westchnień nie wiedział aż tyle.

- Nie trzeba, poradzę sobie.

Yuta miał ochotę skakać. Ten zimny głos wywołał dziwnie przyjemne ciarki na całym ciele.

Zapewne Sicheng tym tonem chciał szybko spławić natręta i w spokoju dokończyć przenoszenie kwiatów do środka, aby wreszcie zamknąć kwiaciarnię, gdyż już dawno minęła ostatnia godzina pracy. Lecz nie wiedział, iż Yuta przez to jeszcze bardziej zapalił się do pomocy i wcale nie miał zamiaru tak szybko opuszczać jego boku.


przekonaliście mnie i dodaję kolejny rozdział (do tego miałam napisane, więc nie mam zielonego pojęcia kiedy będzie kolejny); dziękuję bardzo za zainteresowanie ff! <3

❝the florist's❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz