twenty-two

586 136 11
                                    

upadek

   Od momentu, kiedy to serce Yuty zostało wyrwane z jego klatki piersiowej, rzucone w ciemny dół, aby tam wreszcie upaść i roztrzaskać się na miliony kawałeczków, minął jakiś czas

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Od momentu, kiedy to serce Yuty zostało wyrwane z jego klatki piersiowej, rzucone w ciemny dół, aby tam wreszcie upaść i roztrzaskać się na miliony kawałeczków, minął jakiś czas. Niemiłosiernie długi czas, podczas którego Japończyk wrócił do podobnej formy z czasu, gdy zrobił zamieszanie w kawiarni i Sicheng zaczął całą szopkę z Kunem jako jego nowym chłopakiem.

Teraz Yuta leżał bez życia na łóżku, wpatrując się w sufit. Mógłby płakać, ale łzy już dawno przestały płynąć. Mógłby krzyczeć, ale miał wrażenie, jakby ktoś poprzecinał mu struny głosowe zwykłymi nożyczkami. Nie słyszał głosu Youngho, przesiadującego stale w ich pokoju, z przerwami na pracę, był nawet całkowicie głuchy na swoje własne myśli.

Ktoś mógłby powiedzieć, że Yuta za bardzo przesadza, że jeszcze jest szansa na ratunek, jednak, kiedy tylko przypominał sobie twarz Sichenga i to jak się zachowywał, zrezygnowanie rosło. Nie widział również sensu w tym, aby dłużej utrzymywać kontakt z Chińczykiem, mimo że kochał go bardzo mocno.

— Tego pięknego kwiatu prawdopodobnie jest pół światu — mówił sobie wtedy z bolesnym uśmiechem.

Chociaż czasami czuł nieoczekiwane przypływy tajemniczej energii, która nakręcała go do zrobienia większego zamieszania niż Kun. Czuł, że musi coś zrobić, bo inaczej będzie za późno na cokolwiek. W dodatku miał wrażenie, iż słyszy wołanie o pomoc, ale wtedy zrzucał całą winę na niewyspanie i niedożywienie. Cud, że Yuta jeszcze w ogóle istniał, gdyż przez większość czasu leżał w bezruchu z oczami wpatrzonymi tylko w jeden punkt na suficie. Youngho musiał się naprawdę natrudzić, żeby przebić się przez ten niewidzialny mur i przemówić do przyjaciela.

Kiedy Yuta spędzał kolejny dzień na zapuszczaniu korzeni w pościel, do pokoju wszedł z szerokim uśmiechem Youngho i otworzył okno na oścież, wpuszczając do środka świeże powietrze i światło. Japończyk, gdy tylko zostawał sam w mieszkaniu, zamieniał pomieszczenie w grobowiec. Jeszcze brakowało, żeby ktoś go zmumifikował i zawinął szczelnie w płótna.

Yuta, czując na twarzy palące promienie słońca, skrzywił się boleśnie i nakrył kołdrą, która została natychmiastowo z niego zdarta.

— Wstawaj, japoński wampirze — powiedział Youngho, rzucając przykrycie gdzieś za siebie i ciągnąc chłopaka za nogę. — Ileż można rozpaczać.

— Daj mi spokój. Nie widzisz, że przeżywam życiowy kryzys?

Yuta chwycił mocno róg łóżka, próbując jakoś uwolnić się z uścisku, jednak jego wysoki przyjaciel miał więcej siły od niego. No ciekawe dlaczego. Pozwolił sobie upaść z głuchym hukiem na podłogę, nie mając zamiaru szybko się z niej podnosić.

— No to mówię, ileż można.

— Ten bachor zabrał mi moją największą miłość, w ogóle nie pytając mnie o zdanie — mruknął, czując powoli napływające do oczu łzy. Uniósł brwi w zdumieniu, był przekonany, że już wystarczająco wypłakał wody z organizmu w ostatnim czasie.

❝the florist's❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz