fourteen

639 160 58
                                    

kajdanki

   Po wolnym przespacerowaniu całego parku i zapowiadających się długich rozmowach, które koniec końców były urywane w połowie, wylądowali w przyjemnej dla oka i języka kawiarni

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Po wolnym przespacerowaniu całego parku i zapowiadających się długich rozmowach, które koniec końców były urywane w połowie, wylądowali w przyjemnej dla oka i języka kawiarni. Nie tylko oni pomyśleli, aby do niej zawitać, bo pękała ona w szwach — ludzie starsi i młodsi zajmowali praktycznie każdy stolik zarówno w środku jak i na zewnątrz. Na szczęście Sicheng w porę zauważył wolne miejsce pod jednym z okien i szybko je zajęli, gdyż nie byli jedynymi, którzy zmierzali w tym samym kierunku.

Udało im się zamówić dwie herbaty i zapadła między nimi niezręczna cisza. W uszach Chińczyka nadal dźwięczały słowa wypowiedziane przez Kuna w parku. Chcę spędzić wszelkie stracone minuty z tobą. Lekki dreszcz przebiegł po jego plecach i zerknął przelotnie na chłopaka siedzącego na przeciwko. Z wielkim zaciekawieniem przeglądał menu z kolorowymi deserami serwowanymi w kawiarni.

— Więc — zaczął Sicheng, zwracając tym samym uwagę kolegi. — czemu chciałeś ze mną wyjść?

Nie chciał zadawać akurat takiego pytania, bo już od dłuższego czasu docierały do niego przeróżne myśli zawierające bardzo złe scenariusze. Od jakiegoś czasu zauważał pewne małe i nieco podejrzane sygnały ze strony nowego współpracownika, które porównywalne były do tych od Yuty, jednak o wiele delikatniejsze i nie tak ostentacyjne. Jedno Sicheng musiał przyznać — Kun był całkowitym przeciwieństwem Japończyka pod względem uczuciowym, co mógłby stwierdzić każdy.

Tak, Kun od tego feralnego dnia, kiedy to uczepił się jego ramienia, doprowadzając tym samym Yutę do całkowitego zaangażowania w zdobycie go i wyznania takich a nie innych uczuć, czasami zostawał przyłapywany na patrzeniu rozmarzonym wzrokiem na Sichenga. Ich dłonie zupełnie przypadkiem podczas pracy miały ze sobą mały, minimalny kontakt, na co Kun reagował ledwo odczuwalnym dreszczem i głośnym wciąganiem powietrza do płuc. Czerwone policzki również były normą.

Te znaki Sicheng jeszcze jakoś potrafił ignorować, nie dopuszczając do siebie myśli, iż Yuta mógłby mieć jakiegoś rywala. Jednak ten jeden tekst nieszczęśliwie zburzył ścianę spokoju, którą do tej pory wokół siebie budował i zaczynał robić się coraz bardziej zdezorientowany.

Na ustach Kuna zakwitł promienny uśmiech.

— Ponieważ bardzo cię lubię — odparł bez zawahania, kładąc swoją dłoń na tej Sichenga na zaledwie ułamek sekundy, nie dając mu żadnej szansy jakkolwiek zareagować.

— Tak, ja ciebie też lubię, wydajesz się być bardzo miłym i pomocnym kolegą.

— Nie pogrywaj sobie już ze mną. — Ton głosu chłopaka uległ lekkiej zmianie. Do tej pory mówił tak, jakby właśnie odbywali przyjacielską rozmowę, jednak teraz zaczął nieco bardziej akcentować słowa, a po jego twarzy przebiegł cień irytacji. Sicheng miał wrażenie, że zrobił coś bardzo złego i jedynym, który wie cokolwiek był właśnie Kun.

— Nie rozumiem?

— Jasne, że rozumiesz. — Chłopak znów zrobił to samo co chwilę temu, jednak tym razem postanowił spleść ich dłonie. — Doskonale wszystko widziałeś i wiesz jakie uczucia żywię względem ciebie.

Jego głos i przeszywające spojrzenie sprawiały, że Sicheng chciał uciec jak najdalej stąd. Zaczynał się bać. Karcił siebie w duchu za puszczanie uwag Tena mimo uszu.

— Że mnie bardzo lubisz.

— I cię równie bardzo kocham, mimo tak krótkiej jeszcze znajomości.

Może jednak Yuta byłby lepszym towarzystwem. Mimo wszystko przez niego Chińczyk nie odczuwał strachu przed uczuciową rzeczywistością.

— Widzę napastowanie i jawną kradzież czyjejś własności. — Nagle usłyszeli dziwnie znajomy głos gdzieś wyżej, na co zdziwieni unieśli głowy i zobaczyli japońskiego policjanta we własnej osobie. Sicheng zaczął się zastanawiać czy Yuta przypadkiem nie słyszy jego myśli, gdyż coraz częściej ich spotkania właśnie w taki sposób są inicjowane — Chińczyk wspomina coś o Japończyku i ten momentalnie wyrasta obok niego jak spod ziemi. I widać teraz było dokładnie tak samo.

— Niby czyjej własności? — syknął Kun, co wywołało na twarzy Sichenga jeszcze większą konsternację. Zaledwie kilka dni temu ten chłopak kreował się na kompletną, jak to zwięźle określił Ten, pierdołę, a teraz jego osobowość przeszła diametralną zmianę. Jego niewzruszony niczym i śmiały wzrok utkwiony był w policjancie, na co ten tylko prychnął.

— Mojej — skwitował Japończyk, patrząc na złączone dłonie spoczywające na blacie stolika. — Czyjeś brudne łapy chcą chyba być zakute w kajdanki.

— Za co? Za pokazanie uczuć? — Sicheng poczuł, jak Kun zaciska mocniej palce, co wywołało delikatny ból. — Przepraszam bardzo, ale mógłbyś nam nie przeszkadzać? Nic złego się przecież nie dzieje. Prawda? — Chłopak spojrzał na swój obiekt westchnień z nadzieją, że ten mu przytaknie, jednak Chińczyk nie za bardzo wiedział co miał zrobić. Nagle zapomniał języka w gębie.

— Na-pa-sto-wa-nie. — Yuta posłał „natrętowi" słodki uśmiech, wyjmując z tylnej kieszeni spodni srebrne kajdanki. — Nie mam zamiaru się z tobą pierdolić. Albo dasz mu spokój, albo będziemy ten problem rozwiązywać inaczej.

Ludzie dookoła zaczęli do siebie szeptać, w napięciu oglądając tę pożal się Boże scenę wybawiania ukochanej księżniczki z opresji. Sicheng miał ochotę ze wstydu zamienić się w kreta, zakopać głęboko w ziemi i nigdy z niej nie wychodzić. Jednak z drugiej strony był bardzo wdzięczny Yucie za wysłuchanie jego niemych próśb i wołania o pomoc, gdyż powoli zaczynał tracić kontrolę nad resztkami świadomości.

Oczywiście, żeby była jasność — Sicheng nigdy nie przyzna tego głośno, a Japończyk nigdy tego nie usłyszy.


dajecie mi tyle weny i chęci do pisania, dziękuję wam! teraz smutna wiadomość, gdyż nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział, bo jednak zbliża się ten czas w życiu każdego studenta, którym trzeba się zająć i zdać wszystko w pierwszych terminach :( trzymajcie się!

❝the florist's❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz