twelve

734 159 3
                                    

kłótnie i nauki

   Youngho westchnął zrezygnowany, opierając się czołem o zimną ladę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Youngho westchnął zrezygnowany, opierając się czołem o zimną ladę. Siedział w ich ulubionym barze dopiero jakieś pięć minut, a Yuta i Doyoung zdążyli wszcząć kłótnię już jakieś siedem razy. Nie, poprawka — to Japończykowi nic nie pasowało. Od wiadomego feralnego zdarzenia w kwiaciarni, kiedy to jego obiekt westchnień został mu brutalnie odebrany przez, jak to on sam określił, jakiegoś bachora, chłopak nie potrafił wysiedzieć w miejscu i cały czas był niespokojny. To niestety podłapał ich niczego winny barista, psując sobie tym samym humor.

Sam dokładnie nie pamiętał o co toczyli te małe wojny, ale jedno jest pewne — o jakieś nic nieznaczące pierdoły.

— Czy mógłbyś mnie z łaski swojej nie prowokować, panie Kim Dongyoung?

— Pan Nakamoto Yuta próbuje mi wmówić, że to ja wszystko zacząłem?

Oho. Moment, kiedy ci dwaj nagle postanowią przejść na pełne imię i nazwisko w wyzwiskach jest równoznaczny z szybką ucieczką, ponieważ jeszcze chwila, a z miejsca, w którym się znajdują, nie zostanie kompletnie nic. Tym razem Youngho był zmuszony wkroczyć w ten pełen min teren.

— Możecie wreszcie przestać? — spytał ze stoickim spokojem. — Yuta, bo ci w końcu strzelę.

Japończyk przewrócił teatralnie oczami i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Doyoung zaś wrócił do polerowania różnych kieliszków i kubków z nadzwyczajną ostrożnością obracając je między palcami.

Youngho pokiwał głową z niemym uznaniem dla samego siebie. Gdyby zabrał głos o wiele wcześniej to dawno cała trójka rozeszłaby się w swoje strony o wiele szczęśliwsza. Ale dla swojej wygody i poprawienia humoru wolał słuchać ich bezsensownych docinek. Odczekał jeszcze chwilę z nadzieją, że któryś z jego kolegów zacznie jakikolwiek temat, jednak niestety to chyba jemu najbardziej zależało na czymś co w ogóle nie było z nim związane.

— Więc nadszedł ten dzień — powiedział, posyłając pozostałej dwójce zachęcający uśmiech. — Doyoung, naprawdę ci dziękuję, że, mimo tak napiętego grafiku — tu spojrzał na szereg wytartych na błysk naczyń — zgodziłeś się na coś tak głupiego.

— Widzę, że nie tylko ja nie widzę w tym sensu — skwitował chłopak, rzucając Japończykowi spojrzenie pełne dezaprobaty. — Yuta to naprawdę ciężki przypadek.

— Ej. Guza szukasz? Znowu?

— Kto tu kogo sprał ostatnio. — Doyoung, na samą myśl o ich niedawnej małej walce w ciemnej uliczce obok baru, wypiął dumnie pierś ubraną w czarny dopasowany garnitur, będący jego uniformem roboczym. Youngho również bardzo dobrze pamiętał o tym wydarzeniu — jak zawsze Yuta znalazł sobie osobę do wzdychania i jak zawsze zaraz potem zjawiał się Doyoung, miłosny czar pryskał. Tym razem jednak Japończyk nie wytrzymał i, mimo przewagi nad barmanem, został boleśnie znokautowany.

Cóż, tego kilkudniowego jęczenia nie można tak łatwo zapomnieć.

— No już. — Youngho postanowił być w ciągłej gotowości, gdyby czasami miały się posypać kolejne zaproszenia do skrzyżowania pięści. — Dzisiaj ogłaszam rozejm ze względu na przyszłe pokolenia.

Doyoung westchnął.

— Co chciałbyś wiedzieć, ty mały, przebrzydły Japońcu?

— Ja, w przeciwieństwie do ciebie, znam bardzo dużo i nie potrzebuję twojej pomocy, wyrośnięty Koreańcu.

Rozejm. — Youngho wyrwał z dłoni Doyounga szmatkę i zdzielił obu po głowach. Szczerze żałował, że nie jest ubrany w mundur, gdyż w godzinach pracy ma przy sobie całkiem sporo przyjemnych zabawek dla niegrzecznych chłopców. Na przykład paralizator, który idealnie nadałby się w aktualnej sytuacji. Jednak bycie policjantem ma więcej plusów, niż mogłoby się wydawać. — Proszę o miłą dla uszu konwersację. W tej chwili.

Doyoung, nieco zrezygnowany, posłuchał pierwszy i od razu przeszedł do sedna sprawy, opowiadając o ciekawych, według niego, wydarzeniach związanych z różnymi miłostkami. Yuta na początku był niespecjalnie przejęty wywodami barmana i wodził znudzony wzrokiem po pomieszczeniu, jednak po kilku dosyć bolesnych łokciach w żebra zaczął słuchać.

W międzyczasie znikała zawartość butelek schowanych pod ladą, gdyż Doyoung postanowił poczęstować kolegów alkoholem, bo wiadomo, że po dobrych trunkach człowiek lubi się otwierać. Nie miał oczywiście zamiaru upić ich i przy okazji siebie we własnym miejscu pracy, kiedy to jego zmiana jeszcze nie dobiegła końca, ale pewien osobnik bardzo łatwo popadał w stan upojenia.

Tak od początkowych wyzwisk zastąpionych wartościowymi naukami o podrywaniu, płynnie przeszli do wyznawania sobie miłości. A dokładniej Yuta zaczął, bo mimo codziennego pokazywania wszystkim jaki to on nie jest twardy i męski w tym swoim mundurku policyjnym, tak po pijaku stawał się rozlazłą pipą, kochającą swoich przyjaciół. Doceniał wtedy ciągłe matkowanie Youngho za uchem, a Doyoung wcale nie był takim diabelskim zającem na jakiego wyglądał.


szaleję ostatnio z dodawaniem, bo jeszcze trochę czasu do sesji mam, a z nauką mi się nie śpieszy :D

❝the florist's❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz