fifteen

659 144 111
                                    

ratunek? (uwaga! badass Yuta alert!)

  — Więc? — spytał Yuta, kręcąc swoją małą zabawkę na palcu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

  — Więc? — spytał Yuta, kręcąc swoją małą zabawkę na palcu. Uniósł jedną brew, patrząc intensywnie na Kuna, który nic sobie prawdopodobnie z tego nie robił i swój wzrok wlepiał w Sichenga, mającego spojrzenie wbite tępo w podłogę. Gdyby Chińczyk obserwował Japończyka zamiast panele, to zapewne powstałby Trójkąt Bermudzki.

— Nadal zamierzasz uprzykrzać mu życie, czy jednak pozwolisz się zakuć?

Kun wzruszył ramionami.

— Ja nie robię nic złego — wycedził przez zaciśnięte zęby ukryte za promiennym uśmiechem.

Yuta westchnął. Zrezygnowany wyciągnął z kieszeni krótkofalówkę, a drugą dłoń położył na ramieniu Sichenga.

— Mobilki, mobilki, jak mnie słychać? — powiedział, na co Chińczyk o mało co nie spadł z krzesła.

Tego brakowało, żeby ten idiota pajacował wśród innych ludzi. Kwiaciarnię jeszcze można przeżyć, ale są miejsca, w których prawdziwe oblicze Japończyka nie powinno pod żadnym pozorem być ujawniane.

— Co ty znowu wyprawiasz, Yuta? — Rozbrzmiał głos Youngho, będącego po drugiej stronie słuchawki. — I gdzie się podziewasz? Masz wrócić w tym momencie do mnie, bo-

— Ty przyjdź do mnie, bo mam tu — spojrzał wymownie na Kuna. — ogromny problem.

— Sicheng?

Chłopak momentalnie się obruszył.

— Jak możesz tak mówić? On dla mnie nigdy nie będzie problemem — powiedział to w taki sposób, jakby za chwilę miał zacząć płakać jak małe dziecko. Chińczyk pożałował, że w ogóle myślał o Yucie w jakichkolwiek superlatywach. Niby nie wszyscy superbohaterowie noszą peleryny, ale jednak...

Po drugiej stronie krótkofalówki było słychać tylko ciszę.

— Jeden natręt bardzo mi się opiera, a pogwałcił już co najmniej kilka paragrafów — odparł jakby od niechcenia, jednak jeden kącik jego ust mimowolnie powędrował ku górze. Wiedział, że już wygrał. Youngho nie trzeba było dwa razy powtarzać i przekonywać do odnalezienia swojego kolegi po fachu. Yuta podał wszystkie informacje na temat swojego położenia i nie minęła nawet chwila, a wysoki chłopak zawitał do kawiarni. Od razu odnalazł ich wzrokiem i jego mina zrzedła, kiedy jego wzrok napotkał sylwetkę Kuna.

— I to ma być ten ogromny problem?

— Światowy - skwitował Yuta. — Trzeba go zakuć, bo zatruwa życie mojej miłości.

— Twojej? — Sicheng i Kun odezwali się jednocześnie, patrząc ze zdziwieniem na Yutę, a Youngho tylko westchnął cierpiętniczo. Skarcił siebie w duchu za swoją łatwowierność i brak jakichkolwiek przemyśleń przed przyjściem tutaj. Chociaż z drugiej strony, gdyby zignorował przyjaciela, to chyba tylko Bóg wiedziałby co mogłoby mu strzelić do łba.

— Wyjdźmy może na zewnątrz — zaproponował, patrząc kątem oka na klientów kawiarni, którzy badali całą tę komiczną sytuację w napięciu, a Youngho im się wcale nie dziwił. W odpowiedzi dostał tylko zgrzytanie zębami. — Yuta.

Nagle wszystko zaczęło się dziać jakby w przyspieszeniu. Japończyk ruszył w stronę Kuna, złapał go za kołnierz w kratkę i pociągnął w stronę wyjścia, nie patrząc czy chłopak za nim idzie, próbując uwolnić, czy jednak wyciera podłogę swoją piękną koszulą w kratkę, która prawdopodobnie kosztowała tyle ile on sam wydaje miesięcznie na jedzenie. Będąc na zewnątrz potraktował go jeszcze brutalniej, gdyż rzucił nim na chodnik twarzą do ziemi, usiadł nań okrakiem i skuł kajdankami.

— Oszalałeś?! — wydarł się Kun, na co Yuta tylko zachichotał nerwowo. Ta cała komedia zaczynała powoli doprowadzać go do białej gorączki. Nie mógł uwierzyć, że Sicheng w ogóle dał zgodę na to spotkanie i jeszcze do tej pory to ciągnął. Przecież gdyby tylko delikatnie poprosił o pomoc to Kun już dawno zniknąłby z tego świata. - Zgłoszę to na policję!

— Świetnie się składa — powiedział policjant, wstając i obracając chłopaka przodem do siebie. — W czym mogę pomóc?

— Jesteś oszustem!

— A ty — Yuta nagle wyciągnął pistolet. — powinieneś być dawno martwy.

Kun znieruchomiał, a po jego czole spłynęła strużka potu. Zaczął kręcić głową, patrząc szeroko otwartymi oczami na niebezpieczny przedmiot.

— Psychopata!

— Słuchaj. — Japończyk kucnął przy nim, zatykając mu usta dłonią. — Mogę być prawdziwym psychopatą, jeśli tak bardzo chcesz. Ale wiedz, że wtedy będziesz musiał się z czymś pożegnać. — Tu przesunął lufą pistoletu od szyi chłopaka przez brzuch, idąc śladami guzików koszuli, aż dotarł do rozporka i spojrzał wymownie na Kuna. — Jak tu cię puknę to nie będziesz miał ty kogo.

Całą tę sytuację oglądali wszyscy klienci kawiarni, zwykli przechodnie, Youngho i Sicheng, który tym razem miał ochotę wybuchnąć płaczem. Nie dość, że Yuta odstawił takie przedstawienie przez jakąś totalną pierdołę, zrobił z siebie skończonego pajaca znanego już zapewne na całą Koreę Południową, to jeszcze zniesławił policję i chyba grozi mu wyrzucenie z pracy. Chińczyk poczuł wszechogarniający wstyd. Nie chciał nawet tam podchodzić i ich rozdzielać. Nie chciał pokazywać i przypominać ludziom, że w ogóle coś z tą dwójką go łączy. Ale, mimo mętliku w głowie, który przysłaniał mu trzeźwe myślenie, musiał.

Zrobił kilka kroków do przodu i bezradny opadł na kolana, zwracając tym samym uwagę wszystkich. Twarz Yuty momentalnie złagodniała. Już miał wstać i podejść do Sichenga, kiedy do jego uszu dobiegły ledwo słyszalne słowa wypowiedziane przez Chińczyka.

— Dlaczego nie możesz zostawić mnie i mojego chłopaka w spokoju?

Youngho wciągnął głośno powietrze do płuc, Kun uśmiechnął się tryumfalnie, a Yuta stracił grunt pod nogami.


znalazłam chwilę czasu jeszcze przed sesją i napisałam rozdział z takim plot twistem, że sama nie wiem co mam o nim myśleć XD mam nadzieję, że mnie nie zjecie ;)

❝the florist's❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz