eleven

672 166 11
                                    

nie odpuszczę

   Sicheng w tym momencie nie wiedział co zrobić, gdyż jednocześnie miał ochotę płakać, śmiać się i uciekać jak najdalej od tego wszystkiego

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Sicheng w tym momencie nie wiedział co zrobić, gdyż jednocześnie miał ochotę płakać, śmiać się i uciekać jak najdalej od tego wszystkiego. Patrzyli na siebie z Yutą już dobre kilka chwil — on zmieszany jak nigdy dotąd, a Japończyk nad wyraz poważny, pokazując tym samym, że ten nieśmieszny żart był jakąś formą wyznania uczuć.

Chińczyk już miał otwierać usta, żeby jak najszybciej wybić z głowy chłopaka te absurdalne teksty, kiedy nagle ktoś podszedł i uczepił się mocno jego ramienia.

— O co chodzi?

— Stęskniłem się — wyjęczał Kun, zaczynając tupać nogami jak małe dziecko. — Czemu cię nie było? Przepraszam, że się spóźniłem, ale mimo to i tak przeżyłem koszmar! Musisz mi to wynagrodzić.

Sicheng zamrugał zdezorientowany, łącząc powoli wątki. No tak. Przez to, że pewne sprawy zbyt rozciągnęły się w czasie zapomniał o nowym pracowniku i zadaniu zapoznania go z panującymi w kwiaciarni zasadami. Nic nie szkodzi oczywiście, bo on sam był grubo po czasie otwarcia sklepu, jednak czemu miałby coś...?

— Nikt nikomu nie będzie nic wynagradzał — syknął Yuta i każda z stojących obok osób mogłaby przysiąc, że ten chłopak zaraz spłonie żywym ogniem z zazdrości i złości. Miał zaciśnięte zęby i pięści gotowe do bliskiego spotkania z twarzą Kuna. Jeszcze zaledwie kilka minut temu mu nie zawadzał, a wręcz przeciwnie — chciał pomóc wyjaśnić sprawę, w której był największym poszkodowanym, jednak teraz stał się jego wrogiem numer jeden.

Wynagrodzisz, prawda? — Kun nie zwrócił najmniejszej uwagi na Japończyka, co tamtego bardziej rozwścieczyło. Na szczęście obok niego stanął Youngho i skutecznie powstrzymał od ruszenia, chwytając mocno za ramiona.

— No dobrze. — Sicheng, ku zaskoczeniu wszystkich, zgodził się na dziwną propozycję. Sam naprawdę nie miał pojęcia dlaczego miałby to robić, lecz patrząc na twarz Kuna coś nie dawało mu spokoju i nie mógł tego tak zignorować. Oczami wyobraźni widział wściekle żółte żonkile.

Głośne westchnienie Yuty zmusiło Sichenga do spojrzenia w jego kierunku. Jednak po upływie kilku sekund odwrócił wzrok, gdyż to go tylko niepotrzebnie zdenerwowało.

Postanowił wejść do kwiaciarni, gdzie za ladą zastał oniemiałego Tena, który w tym momencie promieniał bardziej niż samo słońce. Chińczyk uniósł jedną brew w myślach domyślając się co mogło go tak bardzo ucieszyć i również posłał mu uśmiech pełen radości. Naprawdę jego zmiany nastroju w dniu dzisiejszym to istny rollercoaster, a wszystko za sprawą jednego głupiego spóźnienia, mającego miejsce dosłownie raz na rok bądź wcale.

— Nie zgadzam się. — Obok niego jak spod ziemi wyrósł Yuta i uderzył otwartą dłonią w blat. Patrzył szeroko otwartymi oczami na Chińczyka, lecz ten szedł dalej w stronę zaplecza. Japończyk nie miał zamiaru tak szybko dać za wygraną. — Nie chcę, żebyś z nim gdziekolwiek wychodził.

— Jesteś złośnicą i zazdrośnikiem przy okazji — mruknął Sicheng.

— Jeśli chodzi o ciebie to tak, jestem.

— Znamy się zaledwie kilka dni. Nie. Co ja mówię — zaczął, odwracając się do chłopaka — my się w ogóle nie znamy! Tylko ty sobie coś ubzdurałeś.

— Jeśli wyjdziesz ze mną zamiast tego bachora, to możemy się poznać bardzo dobrze. — Yuta skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Znów był całkowicie poważny w tym co robi i mówi.

— Jedyne co o tobie wiem to to, że jesteś skończonym idiotą i niech tak pozostanie — skwitował Sicheng, chcąc jak najszybciej zakończyć tą bezsensowną rozmowę. Miał serdecznie dość jakichkolwiek interakcji z Japończykiem, który w tym momencie złapał go za nadgarstek i ścisnął delikatnie, zmuszając Sichenga do spojrzenia w jego oczy.

— Nie odpuszczę — mruknął cicho i odszedł, zostawiając chłopaka w małym szoku. — Youngho, idziemy! Ciemne zakamarki czekają na patrol! — krzyknął do przyjaciela rozmawiającego ze swoim własnym obiektem zainteresowań w najlepsze. Jak tylko Yuta ich zobaczył na jego twarzy pojawił się gorzki uśmiech. Ile by dał, żeby móc mieć taką właśnie relację z Chińczykiem, z miłym startem, bez przechodzenia przez wszelkie zastawione pułapki i męczącego starania się. Gdyby tylko Sicheng nie był tak uparty i zamknięty na niego.

Japończyk potrząsnął głową, próbując przestać o tym myśleć i ruszył przed siebie na eksplorację miasta. Mimo wszystko postawa Chińczyka w jakimś stopniu napędzała go do działania, gdyż wiedział, iż zdobycie jego serca pewnego dnia będzie dla niego największą nagrodą.


mam teraz nieco więcej weny niż zazwyczaj i staram się to wykorzystywać ;)

❝the florist's❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz