thirteen

681 158 23
                                    

ostrzeżenia

   Co zostało zapowiedziane, musiało być prędzej czy później wykonane, gdyż Sicheng nigdy nie rzucał słów na wiatr

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Co zostało zapowiedziane, musiało być prędzej czy później wykonane, gdyż Sicheng nigdy nie rzucał słów na wiatr. Jego zgoda na rzekome wyjście z nowym współpracownikiem w ramach rekompensaty za coś w czym w ogóle nie miał współudziału, do tej pory była na językach Tena i Jungwoo, chociaż minęło już kilka dni. Koledzy zdziwieni cały czas dopytywali o taką a nie inną decyzję. Szczególnie Ten był tym najbardziej przejęty, gdyż Kun nie za bardzo przypadł mu do gustu, co próbował udowodnić poprzez głupie zabawy godne dzieci z podstawówki.

— Już wolałbym, żebyś poszedł na tę randkę z Yutą — odezwał się, kiedy pewnego dnia tworzyli wspólnie kwiatowe wiązanki na zamówienie.

Sicheng spojrzał na niego spod zmarszczonych brwi. Na dźwięk słowa zaczynającego się na Y, a kończącego na uta głęboko w jego umyśle iskrzyła czerwona lampka, oznaczająca aktywację tych mniej przyjaznych emocji.

— Możesz przy mnie nie wspominać o tej osobie? Nie chcę ci grozić, ale żebyś się nie dziwił, jak na twojej głowie wyląduje doniczka pełna ziemi — mruknął Chińczyk. Miał wrażenie, że kwiaty zaraz spłoną w jego dłoniach.

Szczerze mówiąc sam nie wiedział co sprawiało, że sama myśl o Japończyku doprowadzała go do białej gorączki. Przecież Yuta nie zdążył nawet zrobić mu czegoś naprawdę złego, żeby aż tak musiał teraz cierpieć przez brak akceptacji od strony Chińczyka.

— On tak się stara. Widać, że mu zależy — skwitował Ten, z wielkim trudem szukając miejsca na wciśnięcie kolejnej kokardki.

Sicheng westchnął, momentalnie smutniejąc. Do jego głowy zaczęły napływać przeróżne myśli, począwszy od przemyślenia swojego zachowania względem chłopaka, a skończywszy na deklaracji zdobycia serca. To skutecznie zburzyło poczucie winy rozmiarów młodego drzewa, które wyrosło gdzieś głęboko w nim. Swoją nadzwyczaj krótką burzę mózgów podsumował zwięzłym „od Yuty trzeba się trzymać z daleka".

— A Kun to pierdoła — dodał.

— Ten, do cholery! — Sicheng pozwolił, aby nieco złości z niego wypłynęło. Jednak od razu przeprosił za swoje zachowanie na co w odpowiedzi dostał uśmiech pełen troski.

— Próbuję wybić ci z głowy to wyjście. — Tajlandczyk zostawił swoje aktualne zajęcie i podszedł bliżej przyjaciela, aby położyć dłoń na jego różowych włosach. Chińczyk poczuł delikatne drżenie. Wiedział doskonale, że Ten chciał dla niego jak najlepiej i traktował niczym młodszego brata, jednak w obecnej sytuacji za bardzo panikował i przejmował totalną bzdurą. Przecież jedno niewinne wyjście na linii koleżeńskiej nie może wywrócić całego jego życia (pomińmy fakt, że już pewna osoba znacznie się do tego już przyczyniła) do góry nogami... Prawda?

Był wspaniały dzień, idealny na spędzenie go w miłym towarzystwie nowego kolegi z pracy i opowiedzeniu mu wszelkich detali dotyczących pracy w kwiaciarni, gdyż Sicheng jeszcze nie miał odpowiedniej okazji, aby to zrobić. Czekał, siedząc na ławce w parku, co jakiś czas obrzucając przechodzące obok pary wrogim spojrzeniem. Chciał sobie i wszystkim dookoła wmówić, że ma dobry humor, jednak widząc tą panującą dookoła miłość nie miał siły już dłużej udawać. Patrząc na te osoby jakaś siła nieczysta zmuszała go do automatycznego odlotu myślami w kierunku pewnego Japończyka. Oczywiście, że z tym walczył, bo, jak wszyscy wiemy, nie chciał się denerwować.

— Już jestem. — Usłyszał obok siebie zdyszany głos Kuna, opierającego dłonie o kolana.

— Przecież się nie pali — powiedział Sicheng, klepiąc koleżeńsko chłopaka po plecach z nikłym uśmiechem. — Zdążymy ze wszystkim.

— Właśnie nie. Nie chcę tracić jeszcze więcej czasu. — Kun uspokoił nieco oddech i spojrzał na niego w sposób podobny Yucie, kiedy to na zapleczu kwiaciarni rzucił wyzwanie zdobycia jego serca. — Chcę spędzić wszelkie stracone minuty z tobą.

Sicheng speszony odwrócił wzrok. Brawo głupku, pomyślał o sobie, gdyż powoli docierała do niego powaga sytuacji, w której się znalazł i jej prawdopodobne zakończenie.


przepraszam was za kolejny nudny rozdział!!! musiał się on pojawić, gdyż kolejne mogą okazać się totalną sieczką (pewnie się już domyślacie ;D); dziękuję wam za ponad 100 gwiazdek i 400 wyświetleń, nie sądziłam, że ten ff będzie w jakimś stopniu ciekawy i warty czytania ;-; zostańcie ze mną do końca!

❝the florist's❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz