two

1K 225 6
                                    

cisza przed burzą

   Kolejny pogodny dzień zapowiadał dobry humor wszystkich

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Kolejny pogodny dzień zapowiadał dobry humor wszystkich. Sicheng wszedł do kwiaciarni jak zawsze, jednak tym razem towarzyszyło mu małe zdziwienie, gdyż spodziewał się być pierwszym, a zastał drzwi otwarte.

- Run when you hear the sirens coming.

Dało się słyszeć miły dla ucha śpiew, a po chwili i właściciel wyłonił się zza rogu ściany z namalowanym nań motywem kwiatowym. Jak przystało na to miejsce. Niósł skrzynkę z kolorowymi bratkami, kierując się w stronę wyjścia, aby poustawiać je wszystkie przed kwiaciarnią, jak to robił każdego dnia.

- Don't you run when you hear the sirens coming? - Ten był w całości pochłonięty muzyką lecącą z jego słuchawek, z których jedną miał w uchu, przez co nie zauważył Sichenga. - What have you done?

- Ten. - Chłopak położył delikatnie dłoń na ramieniu kolegi, aby go za bardzo nie wystraszyć, ponieważ trzymał on prawdopodobne narzędzie zbrodni, gdyby tak postanowił je wyrzucić pod sufit z przerażenia. Ludzie robią różne rzeczy, kiedy się boją. Poczuł, jak pod wpływem dotyku ciało Tajlandczyka zadrżało, a na jego twarzy dało się przez ułamek sekundy zobaczyć strach. - Dzień dobry - powiedział cicho, kiwając głową i uśmiechając się delikatnie.

Ten położył skrzynkę na podłodze, zdjął czarną, już nieco znoszoną, rękawiczkę i zmierzwił różowe włosy nowo przybyłego. Ich codzienna rutyna powitalna powinna zostać zachowana.

- Dziwnie cię widzieć o tej porze jako pierwszego. - Sicheng ukłonił się lekko, pokazując starszemu swój szacunek, uważając, iż etykieta powinna być równie ważna co zwykłe przyjacielskie czułości i odszedł w kierunku zaplecza, gdzie mieściła się również ich przebieralnia.

- Dziś jest dzień dostawy i podobno kwiaty ma nam dostarczyć nowy pracownik - odparł Ten, ruszając do wyjścia z widoczną ekscytacją, którą również dało się usłyszeć w jego głosie. - Dobrze wiesz, jak uwielbiam droczyć się z naszymi dostawcami.

- Tak, tak - mruknął młodszy, mocując się z długimi, zielonymi spodniami na szelkach i czarną koszulką z krótkim rękawem. Całkowicie o tym zapomniał. Jednak uśmiech znów powrócił mu na usta na samą myśl oglądania, jak Ten stroi sobie żarty z nowo zatrudnionego, biednego chłopaka, chcącego tylko zostawić kwiaty i jechać dalej, wypełniać swoje zadania. Można uznać, iż była to taka jego mała tradycja, mająca na celu sprawdzić jak mocne są nerwy tych biednych ludzi.

To nie było w sumie pierwsze takie powitanie, gdyż firma, która dowozi rośliny, z niewiadomych przyczyn zmienia kadrę pracowników praktycznie cały czas.

- You got blood on your hands, but you don't know where it's from...

Sicheng po upływie jeszcze kilku minut i zaśpiewaniu przez Tena kolejnych linijek piosenki, dołączył do niego i, przysłuchując się ładnej barwie głosu swojego przyjaciela, wyczekiwał znajomego samochodu dostawczego. W myślach mimowolnie zaczął się modlić, aby osoba nim kierująca miała nerwy prawdziwie ze stali, ale również i dozę poczucia humoru, bo inaczej to spotkanie może nie zostać mile zapamiętane.

Ten prawdopodobnie mógłby całkowicie zepsuć relacje łączące właścicielkę kwiaciarni z szefem firmy (choć podobno są bardzo dobrymi przyjaciółmi) przez swoje wcale już nie takie zabawne umilanie sobie czasu. Chociaż jak do tej pory do uszu Sichenga nie doszły żadne skargi...

- If you've done nothing wrong blue lights should just pass you by.

Ach. Zobaczymy.


piosenka: jorja smith - blue lights

❝the florist's❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz