2.

6.9K 313 14
                                    


Po ostatniej lekcji z ekscytacją wybiegłam ze szkoły. Do spotkania z chłopakami została mi tylko godzina, dlatego stwierdziłam, że lepiej wykorzystać ten czas na spacer niż wracać się na maksymalnie dziesięć minut do domu. 

Queens nie należało do najbezpieczniejszych dzielnic w Nowym Yorku, ale nie narzekam, nadaje się idealnie na moją kryjówkę przed Hydrą. Nie spodziewają się mnie akurat tutaj, ponieważ pochodzę z Europy. Podobno mój ojciec mieszkał w Stanach, a jak się później okazało moja matka również. Jednego byłam pewna w trakcie wyrwania się z łap Hydry, chciałam być jak najdalej od tej chorej organizacji. Równie dobrze mogłam wyjechać na Kamczatkę...

-Hej Emily- przywitał się chłopak zauważając mnie niedaleko od domu Parkera.

-O, hej Ned- uśmiechnęłam się promiennie udając, że już wcześniej go zauważyłam.
Szliśmy razem do domu Petera w ciszy, która przerwał chłopak.
-Wziąłem chyba wszystkie klocki jakie miałem w domu! Mam nadzieje, że wystarczy na budowę gwiazdy.
Spojrzałam na wielki plecak chłopaka, w którym, jak zgaduje znajdowały się owe klocki.

-Ja też coś wzięłam- podniosłam odrobinę wyżej materiałową torbę na zakupy.

-Dalej się boję, że nie wystarczy.

Zaśmiałam się cicho.

- Na pewno nie.

Po chwili już oboje doszliśmy na miejsce, po czym zapukałam do drzwi.
Otworzyła nam ciocia przyjaciela. Jest bardzo sympatyczna, a przy tym pozytywnie zakręcona, w momencie otwierania nam, była ubrana w białe dzwony z wysokim stanem i koszulce z wielkim, tęczowym sercem, co najdziwniejsze tańczyła przy tym do piosenek Presleya.
Nie znam nikogo tak pozytywnie rąbniętego jak ona.
Oboje widząc ją lekko się zaśmialiśmy.

- O, cześć, wchodźcie, Peter powinien być w swoim pokoju- powiedziała puszczając nas w drzwiach podygając.                              
Poszliśmy do wskazanego pomieszczenia, ale niestety nie zastaliśmy tam żywej duszy, nie licząc muchy latającej jak opętana. Otworzyłam okno, żeby chociaż miała jak wylecieć.

- Gdzie jest Peter, nie miało go być w pokoju?- zdziwił się Ned.

- Jestem tu tak samo długo jak ty, skąd mam to wiedzieć?- odpowiedziałam mu jak do idioty.
Lubię go, ale po co zadawać tak bezsensowne pytania.

- Może poszedł do łazienki czy coś?

- Możliwe, możemy poczekać.

Piętnaście minut później stwierdziliśmy, że nie ma sensu dłużej czekać i zaczęliśmy budować gwiazdę śmierci bez niego, przy tym rozmawiając o wszystkim i o niczym. Mieliśmy już zbudowaną całą podstawę, kiedy do pokoju przez okno wparował ktoś w niebiesko czerwonym stroju. Szedł po suficie nie wiedząc, że ktoś jest w tym pokoju. Ściągnął maskę i okazało się, że pod nią widniała twarz Petera.

-Peter?- zapytałam zdziwiona.       

Chłopak gwałtownie się odwrócił i przyczepił mnie pajęczyną do ściany tak, że nie miałam szansy się ruszyć. Kiedy zorientował się, że to byłam ja szybko do mnie podbiegł i pomógł wyplątać się z pajęczyny.

-Bardzo Cię przepraszam ja zapomniałem! Kurde, przecież dzisiaj piątek i sam was zapraszałem! Błagam nie mówcie nikomu a zwłaszcza ty Ned- mówił jak katarynka Peter.

-  Ty jesteś Spider...- chłopak zatkał mu usta dwoma rękami.

-Błagam cię Ned nie mów tego na głos proszę cię.

Ja patrzyłam na to z wielkimi oczami. Z Peterem przyjaźniłam się od półtora roku. Tylko jemu powiedziałam o mojej przeszłości, a on nie umiał powiedzieć takiej prostej informacji. ,,Jestem Spider-manem" to tylko dwa słowa, a tak znaczące. Codziennie naraża swoje życie skacząc po ścianach budynków. Jedyne co zrobiłam to szybko wyszłam z jego pokoju przez otwarte wcześniej okno i szłam schodkami w dół. Od kiedy zmarła moja matka stałam się bardziej przewrażliwiona na pewne rzeczy. 

 Musiałam dostać się do jakieś ciemnej uliczki aby spokojnie teleportować się do domu gdy Peter, a może Spiderman chwycił mnie za rękę.

- Ja naprawdę chciałem wam powiedzieć- zaczął.

- Kiedy? Za tydzień? Za miesiąc, a może za rok? Ja ci się zwierzyłam, a ty nie mogłeś mi zaufać tak jak ja zaufałam tobie?

- To było coś innego- tłumaczył się, jednak ja mu przerwałam.

- Na prawdę tak uważasz?

Peter nic nie odpowiedział tylko spuścił głowę w dół.

- Tak myślałam.

Zbiegłam w dół schodów i zniknęłam w ciemnej uliczce gdzie teleportowałam się do domu.                                         
Poszłam do kuchni i gwałtownie otworzyłam lodówkę. Jedyne co w niej było to światło. Przewróciłam oczami krytykując siebie w duchu, że wcześniej tego nie zauważyłam. Wzięłam kurtkę, po czym wyszłam z domu. Niestety dotychczasowe napiwki wystarczyły by mi tylko na litrową cole,  wszystkie pieniądze wydałam na czynsz. Zamieniłam się w niewidzialną i podążyłam w stronę sklepu. Zaczęłam chodzić po budynku unikając ludzi. Chodząca szynka lub ser na pewno szybko stałaby się sensacją, a ja przecież nie chcę zwrócić na siebie uwagi. Najgorsze są kamery, które również mogą to uchwycić. Zajrzałam do alejek z najpotrzebniejszymi produktami, jednak zatrzymałam się również przy lodach. Po wszystkim przeteleportowałam się z powrotem do domu.
Wzięłam pudełko z truskawkowymi lodami i usiadłam przed telewizorem, analizując jeszcze raz co się dzisiaj działo. Moje myślenie przerwało głośne pukanie do drzwi.

Lost ChildOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz