Obudziły mnie promienie słoneczne, które wpadały do pomieszczenia przez okno. Przykryłam się kołudrą aby jeszcze dłużej sobie pospać.
Wait, czy nie wczoraj w nocy była akcja z iron manem i biedną Pepper? Szybko usiadłam i rozejrzałam się po sypialni. Byłam w moim pokoju. Tylko jak?
Teleportowałam się przez sen?
Nie, chyba nie, aż taka zdolna to nie jestem. Wstałam z łóżka i poszłam się przebrać,następnie z prędkością światła wybiegłam z pokoju i zeszłam po schodach na dół w poszukiwaniu reszty domowników. Zajrzałam do salonu, jadalni, pracowni Tonego i wielu innych pokoi, ale nie widziałam żywej duszy. Gdzie oni wyparowali? Zrezygnowana poszłam do kuchni i zjadłam śniadanie. Włączyłam sobie jeszcze TV, żeby się nie nudzić.
Po chwili usłyszałam trzask drzwi. Wziełam ostatniego kęsa kanapki i skierowałam się do przed pokoju gdzie zauważyłam miliardera.
- Gdzie byłeś? Wszędzie cię szukałam.- zapytałam.
- Happy jest w szpitalu, pojechałem go odwiedzić, groziłem również terroryście przez co media znają mój adres, ale
to drobiazg, co u ciebie?
- Co proszę?! Groziłeś temu psychopacie z telewizji?!
- Tak,właśnie jemu, przez niego mój przyjaciel jest groźnie ranny!
Popatrzyłam na niego z przerażeniem.
Ciężko to przeżywał.
- Przyznaj się, wczoraj udawałeś, że zasnąłeś i przyniosłeś mnie do siebie abym mogła spać tak?
- Już przestań! Na tym fotelu byś się nie wyspała, a ja nie mogłem zasnąć.
Miałam mu coś odpowiedzieć kiedy usłyszeliśmy Jarvisa.
- Panie Stark, przed wejściem stoi niejaka Maya Hansen i prosi o pozwolenie wejścia do środka.
- Co? Jaka znowu Maya Hansen?- zdziwił się i podszedł do drzwi.- Nie mam nastroju na dawanie autografów więc jeśli po to przyszłaś to możesz od razu zawrócić do domu.
Popatrzyłam się na dwójkę osób.
-Tak sądziłam, że mnie nie pamiętasz.- odparła brunetka.
Tony nagle się zamyślił i podszedł do niej bliżej.
Chciałam podsłuchać o czym szeptają, ale zaatakowała mnie skórzana torba spadająca z piętra prosto na mnie. Zdążyłam na szczęście podbiec w drugą stronę i przeżyłam ten niespodziewany atak.
- Wyjeżdżamy!- krzyknęła Pepper schodząca po schodach.
Iron Man również się przestraszył dźwięku spadających torebek i spojrzał na swoją dziewczynę.
- To chyba nie jest odpowiedni moment.- podszedł z powrotem do niej.
- Właśnie, że idealny. Podałeś swój adres mediom i niewiadomo, który z tych wszystkich helikopterów zamierza nas zabić!
- Uspokój się nikt na razie nie chce nas zabijać!
Jak oni ze sobą tyle wytrzymują skoro cały czas się kłócą?
- Kim ty jesteś?- odwróciłam się do Mayi i rzuciłam jej spojrzenie pełne odrazy.
Jest strasznie dziwna oraz tajemnicza, nie ufam takim ludziom.
- Mogłabym się zapytać o to samo.- odpowiedziałam niechętnie.
- Niestety byłam pierwsza.
- Natomiast ja nie muszę się spowiadać nieznanej mi osobie, więc nie licz na odpowiedź.- uśmiechnęłam się wrednie i spojrzałam na ojca.
Rudowłosa patrzyła się na nas i zbliżyła do mężczyzny.
- Kto to?
- Maya Hansen, botaniczka.- odparł i zaczęli znowu się kłócić.
Spojrzałam na telewizor gdzie pokazywali wille w której obecnie się znajdujemy. Mnóstwo helikopterów (które niestety było słychać) noi pocisk. Czekaj, pocisk?!
- Możecie przestać się kłócić i popatrzyć w telewizor?!- zapytała Hansen wpatrując się również w ekran na ścianie.
- Uciekać!- krzyknęłam i podbiegłam po parę lecz nie zdążyłam tego zrobić gdyż uderzył we mnie fragment ściany, która zdążyła się rozwalić.
Upadłam na ziemię, jęcząc z bólu. Części spadły na mnie przez co nie mogłam się ruszyć. Dotknęłam czoła dłonią, na której widniała krew.
- Mówiłem, że trzeba jechać na wakacje.- powiedział ledwo Stark.
Widziałam jak zbroja leciała prosto na Potts, która wyprowadziła szatynkę z budynku.
- Emily!- krzyknął.
- Tu.- odparłam trochę głośnej. Ból był nie do zniesienia.
Zaczął do mnie iść, wcześniej wzywając kostium.
- Uciekaj.- odparłam.- Ja dam sobie radę.
Próbowałam mocą podnieść kawałki cegieł, ale były one za ciężkie, a ja za słaba przez co szło to słabo.
- Nie zostawię cię. - przyszedł do mnie i wyswobodził z klatki.
Podłoga zaczęła się łamać, a my posunęliśmy się w drugą stronę. Miliarder trzymał mnie w pasie, a drugą ręką za jakąś grubą, metalową rurę.
- Dasz radę się teleportować?- krzyknął.
- Spróbuje.- odpowiedziałam.
Skupiłam się i już miałam nas przenieść kiedy trafiła w nas kula. Musnęła mi nogę przez co całe moje skupienie poszło na marne.
Puściłam się ojca i spadałam na dół.
Uderzenie było bardzo bolesne. Z takiej wysokości było to przewidywalne.
Ból w nodze przeszkadzał mi w pływaniu przez co ciężar ciągnął mnie w dół.
Coraz bardziej brakowało mi tlenu i miałam mroczki przed oczami. Meble lub auta cały czas spadały do wody. Ktoś by mógł założyć sklep podwodny i handlować tymi cudeńkami.
Spróbowałam jeszcze raz się teleportować co zakończyło się sukcesem.
Połykałam zachłannie ogromną ilość powietrza. Podeszła do mnie jakaś osoba i chwyciła za ramiona. Spojrzałam na nią, ale przez ciemne plamki nie rozpoznałam jej.
- Emily! Ty żyjesz!- krzyknęła i mnie przytuliła.
- Ała moja głowa.- przetarłam palcami czoło aby odzyskać kontakt ze światem.
- A co z Tonym?- spytała.
To musiała być Pepper.
- Nie wiem.- odpowiedziałam i spojrzałam w górę.
Osoba puściła mnie i pobiegła z powrotem do willi.
- Nie idź tam.- szepnęłam głośniej.
- Wszystko dobrze?- spytała Hansen.
- Nie.
- Możesz przeżywać szok jak my wszyscy, ale najważniejsze to..
- Możesz się przez chwilę zamknąć i nie gadać tyle? Dziękuję.
Wstałam o własnych siłach na nogi i odwróciłam się do kobiety.
- Po co tu przyjechałaś?!
- Chciałam pogadać z Tonym.
- I ta rozmowa była tak ważna? Przez ciebie prawdopodobnie zginął!- łzy spływały mi z oczu po twarzy.
Szybko je starłam aby nie pokazać swoich słabości.
Na miejscu pojawiła się straż pożarna i karetka. Chcieli mnie wziąć do szpitala, ale szybko teleportowałam się na skraj domu.
Nie obchodziło mnie to, że jacyś obcy ludzie dowiedzieli się o moich zdolnościach.
Nie teraz.
Patrzyłam w dal z nadzieją, że Stark wystrzeli w górę i szybko do nas wróci. Mówię o mnie i Pepper oczywiście nie o tym wrednym bobrze.
Koło mnie usiadła Potts z uśmiechem na twarzy.
- Myślałam, że śmierć bliskich osób powoduje smutek.- warknęłam do rudowłosej.
- Nie, jeśli ta osoba przeżyje.
Spojrzałam na nią wielkimi oczyma.
- Jak to?
- Założyłam hełm Tonego, a tam była od niego wiadomość głosowa! Jest w innym stanie, ale żyje!
Rzuciłam się jej w ramiona.
Kobieta odwzajemniła uścisk.
Chwile się nie ruszałyśmy i cieszyłyśmy w duchu, kiedy podszedł do nas lekarz.
- Przepraszam, ale noga panienki jest w złym stanie, tak samo jak rana na czole.- zagadał.
Potts od razu się ode mnie odsunęła i rzuciła wzrokiem na mnie.
- Boże, Emily!
- Niestety, ale panienka musi jechać do szpitala.- rzekł znowu mężczyzna.
- Zgadzam się, musisz tam jechać. Pojadę z tobą jak chcesz.
- Jest pani prawnym opiekunem?
- Nie...- odparła.
- Przykro mi, ale w takim wypadku dziewczyna musi jechać sama.
- Mogę nie jechać? Czuje się świetnie.- zapytałam z nadzieją.
- Przykro mi, ale pani potrzebna jest opieka lekarska, którą my oferujemy, dlatego zapraszam za mną.
Zerknęłam ostatni raz na kobietę i ruszyłam za gościem.
Ledwo co szłam, a lekarz miał tak na prawdę mój stan zdrowia gdzieś i zaiwaniał nie czekając na mnie.
Świetny z niego medyk, wykształcony w zawodzie...
Pomógł mi wsiąść do karetki (co mnie zdziwiło) i zamknął za nami drzwi.
- Szef będzie zachwycony.- uśmiechnął się chytrze.
Jeszcze tego mi brakowało.
Czy to Hydra mnie znalazła?
Zaczęłam krzyczeć, ale szybko zakneblowali mi usta i przypięli do fotela tak abym nie mogła się ruszyć.
Wredne skubańce.
CZYTASZ
Lost Child
FanfictionEmily to dziewczyna, która wiele przeżyła w swoim życiu jednak idzie dalej nie patrząc w wstecz. Nie ma rodziców. Jej matka zginęła w wypadku samochodowym, a ojciec... pewnie nie wie, że istnieje. Czy Emily poradzi sobie wraz ze swoimi przyjaciółmi...