- I co z tym zrobimy?- spytałam patrząc nie bardzo przekonana na to czerwone coś, które leżało w metalowej kołysce.- Trzeba to zniszczyć- odezwał się Kapitan.
- Chyba żartujesz- odparł od razu Banner.
- To zagraża ludzkości.
- Tak samo jak my- odpowiedział mu zamyślony Tony.
- Przez to zniknęła Nat!- krzyknął Clint.
- Ultron musiał ją porwać. Nie wybudził się jeszcze ze śpiączki.
- Widziałam co Ultron chce zrobić. Jest to-przerwała Wanda i spojrzała przerażona na brata.
- No jakie?- spytał jakby nigdy nic Clint- dokończ.
- Domyśl się- palnęłam do mężczyzny- nie widzisz, że to dla niej trudne?!
- Nie krzycz na mnie dzieciaku!
- Bo co mi zrobisz?!
- Uspokójcie się!- wrzasnął Steve- trzeba coś z tym zrobić za nim się przebudzi.
- Jakbyś nie zauważył Kapitanie ja z Brucem ,, cały czas coś robimy"- odpowiedział wkurzony Tony.
- Nie przynosi to jednak efektu.
- To jest nie możliwe w tak krótkim czasie Rogers. Musimy to przeanalizować potrzeba nam conajmniej piętnastu minut.
- To za długo. Wando, potrafisz to zniszczyć?
- Hola! Niczego nie będziemy niszczyć!- tata podszedł bliżej kołyski, jakby chciał ją chronić.
- To jedyne wyjście Stark!
- Nie prawda może być ich więcej jak dasz nam cholerne piętnaście minut!
- Teraz to dwadzieścia- zakomunikował Bruce wpisując coś na ekranie.
- Tylko nas spowalniasz Rogers!
Nagle w pokoju pojawiły się błyskawice. Clint chwycił mnie za nadgarstek i przeciągnął bliżej ściany. Skuliłam się pod nią nie wiedząc co się stało. Kiedy wszystko ucichło otworzyłam oczy, a przed nimi pokazał się jakiś wysoki i umięśniony blondyn o długich włosach.
- Kto to Clint?
Do pomieszczenia wdarło się kilka piorunów celujących w stronę naszego ostatniego punktu konfliktu. Wszyscy patrzyli na niego jak na ducha. Mężczyzna wrócił wzrokiem do kołyski, która otworzyła się z hukiem. Czerwona postać wyfrunęła z jej środka, po czym poleciała w stronę okna. Wszyscy patrzyliśmy zdezorientowani na tą scenę, zwłaszcza, że sekundę później za postacią pognał blondyn z młotkiem wraz z Wandą.
- Co tu się właśnie wydarzyło?- spytałam zaskoczona.
Wszyscy tylko skierowali się powoli do salonu, do którego pobiegli wcześniej bohaterowie.
- Ile wiesz o planach Ultrona?- spytała, ku mojemu zaskoczeniu, bardzo pewnie Maximoff.
- Prawdopodobnie tyle co ty- odpowiedział patrząc się w światła miasta.
- Jesteś po naszej stronie?- zapytał od razu Thor.
- Jestem, ale zarazem też nie. Jestem po stronie uratowania ludzkości, przed tym co knuje Ultron, jednakże on mnie również stworzył i ma w sobie coś intrygującego.
- Można powiedzieć, że to nie tylko zasługa Ultrona. Masz wgrany program, który utworzyłem wiele lat temu i nazwałem Jarvis.
- Wiem Anthony- postać odwróciła się w naszą stronę, po czym położyła nogi na panelach, ponieważ wcześniej się unosił.
- Pomożesz nam?- spytał z nadzieją Clint.
- Tak, pomogę.
- To dla nas ważne- rzekł w jego stronę i kiwnął głową.
- Nie wątpię. Plan Ultrona wiąże się ze stratą rasy, do której wszyscy należycie.
- Nie mamy czasu na pogaduszki- odezwał się nagle blondyn z młotkiem- musimy jak najszybciej ruszać.
- Za dziesięć minut tutaj- zarządził kapitan.
Spojrzałam na Tonego, w tym samym czasie co on na mnie. Podeszłam do niego nie kryjąc mojego zdziwienia.
- Kto to..
- Thor. Przerośnięte ego aka Bóg piorunów- przerwał na chwilę, po czym podszedł bliżej mnie, kładąc obie ręce na moich ramionach- nie chcę cię ze sobą zabierać.
- Ale- wtrąciłam.
- Nie przerywaj- powiedział głośniej- jednocześnie nie chcę ciebie też tu zostawiać. Szybko się uczysz?
- Nie wiem, chyba tak.
- W takim razie chodź za mną.
Zjechaliśmy windą kilka pięter niżej do zapewne pracowni Tonego. Mężczyzna podszedł do stalowej ściany wpisując wcześniej kod na panelu. Przed nami pojawił się strój podobny do kostiumu Spidermana, ale też i Iron Mana. Niesamowite połączenie, które bardzo mnie zaintrygowało. W miejscach najbardziej wrażliwych widniały metalowe blaszki, ale cały strój był wykonany z wytrzymałego, czarnego materiału idealnego do walki.
Stanęłam jak wryta patrząc na dzieło Starka.
- Chyba nie myślisz..
- Tak. Wybudowałem ją dla ciebie kiedy zaginęłaś. Mam nadzieję, że dasz radę mamy mało czasu.
Podeszłam bliżej kostiumu, lekko go dotknęłam, ale tata mnie wyprzedził. Ściągnął go z wieszaka i od razu wręczył w moje ręce.
- Wytłumaczę ci jak to działa w samolocie. Teraz idź i to zakładaj.
- Jasne- odparłam zdezorientowana takim podarunkiem.
Wyszłam do łazienki szybko się przebrać. Strój leżał jak ulał. Mogłam w nim latać i strzelać tak jak maszyna Starka, ale w każdym momencie mogłam wyłączyć tą opcje i skorzystać z pistoletu lub walki wręcz.
Założyłam jeszcze soczewki, a potem związałam włosy w wysokiego kucyka.
Spojrzałam ostatni raz w lustro, wiedziałam, że jestem gotowa. Opuściłam pomieszczenie i poszłam do salonu gdzie stała reszta Avengers. Steve przebiegł wzrokiem po wszystkich, po czym powiedział.- Ratujemy na początku ludzi. To jest naszym priorytetem- wszyscy przytaknęliśmy głową, a Rogers tylko poprawił swoją tarczę i poszedł w stronę Quinjetu. Ruszyliśmy za nim.
Clint wcisnął mi pistolet do ręki, po czym poszedł zająć miejsce pilota. Schowałam go i również cierpliwie usiadłam czekając na Tonego, a bardziej na jego instrukcje.
- To będzie długa droga- szepnęłam i spojrzałam za okno.
Witajcie! Wreszcie udało mi się napisać ten rodział. Było to dla mnie strasznie problematyczne, nie mam pojęcia nawet z jakiej przyczyny, dlatego wybaczcie, że pojawił się on dopiero teraz.
Chamska reklama
Na moim profilu piszę też drugą książkę. Serdecznie do niej zapraszam.
Jeszcze jedna rzecz, książka jest teraz przeze mnie poprawiana, dlatego nowe rozdziały w obu książkach mogą pojawić się trochę później.
Dzięki, że jesteś!
TGWI
CZYTASZ
Lost Child
FanfictionEmily to dziewczyna, która wiele przeżyła w swoim życiu jednak idzie dalej nie patrząc w wstecz. Nie ma rodziców. Jej matka zginęła w wypadku samochodowym, a ojciec... pewnie nie wie, że istnieje. Czy Emily poradzi sobie wraz ze swoimi przyjaciółmi...