- Co ty tam robiłaś?- zapytała wstrząśnięta Wanda.- Aktualnie to tam mieszkam, bardziej mnie zastanawia co wy tam robiliście?
- U Starka?!- krzyknął wkurzony Pietro.
- Zastanów się kto lepszy Stark czy Ultron- odpowiedziałam groźniej niż myślałam.
Chłopak automatycznie się zamknął.
I dobrze.- Po zabiciu Struckera nie wiedzieliśmy co robić- zaczęła Wanda.
- No nie wiem, uciekać? Cieszyć się, że macie wolną wole?
- Woleliśmy poczekać na rozwój wydarzeń. Jakiś jego stary asystent
zaczął wszystkim rządzić, po czym kazał opuścić tą bazę i pojechać do drugiej- kontynuowała.- Taki był plan do póki ponownie nie pojawił się Ultron. Ponad połowę ludzi zdążyli wywieść, ale pozostałą zajęła się machina. My mieliśmy wybór.
- I tutaj spotykamy się z tobą- założyła ręce na piersi- teraz ty.
- Przez milionera, nie mogłam pojechać na misje, przez co zostałam sama, a wtedy napadło na mnie dwóch tajniaczków- powiedziałam szybko- wiecie jaki może być kolejny krok Ultrona?
- Możliwe, że wywiezie kołyskę, żeby jakiś inny naukowiec połączył jego umysł z tym czymś- odparła kobieta.
- I może to zabrać do tej drugiej siedziby- powiedział Pietro.
- Gdzie ona jest?- zapytała brązowowłosa.
- Zaprowadzę was. Najpierw Wanda- palnął i zniknął na minutę, po czym wrócił z powrotem do mnie.
- Nie łatwiej było nas od razu wsiąść razem?- zapytałam się mężczyzny.
- Zdajesz sobie sprawę, że teleportowanie się, a bieg to co innego?
- A no tak. Racja.
- Mam pytanie- zaczął nagle.
- Wiesz, że mamy mało czasu. Im wcześniej znajdziemy kołyskę tym lepiej.
- Masz coś wspólnego z Avengers?
- Tak- odpowiedziałam spokojnie.
- Ta cała Hydra, coś było z nią nie tak skoro tak często ją atakowali czyż nie?
- Do czego zmierzasz?- zapytałam podejrzliwym głosem.
- Zastanawiam się kto jest dobry, a kto zły.
- Teraz?
- Tak i czekam na odpowiedź.
- Hydra robiła eksperymenty na ludziach bez ich zgody, usuwali im pamięć i kazali dla siebie pracować. Do Tarczy ludzie zgłaszali się sami, są podobni do CIA tylko interesują ich bardziej, nazwijmy to ,,magiczne" sprawy.
- A komu mogę dać to- spytał, po czym na chwilę zniknął, ale szybko pojawił się z powrotem z moim zeszytem.
- Mój zeszyt! Gdzie go znalazłeś? Wziąłeś go im?- pytałam podekscytowana przeglądając moje notatki.
- To twoje?
- Oczywiście, że tak ponad rok temu Hydra wdarła się do mojego starego mieszkania i zabrała mi go. Myślałam, że już poszedł na stracenie. Dzięki Pietro.
Mężczyzna się lekko do mnie uśmiechnął, po czym powiedział:
- Złap mnie za rękę.
Podałam mu dłoń, a ten przerzucił mnie nagle przez ramię. Przed oczami mignęły mi jakieś dziwne rozmazane obrazy i nagle mężczyzna się zatrzymał, po czym spokojnie postawił mnie z powrotem na ziemi.
Stanęłam jak wryta i popatrzyłam na Wandę, która próbowała ukryć śmiech.- Dobra- powiedziałam z bólem w głowie- gdzie ten Ultron?
- Nie jesteś bardziej ciekawa gdzie jesteśmy?
Rozejrzałam się dookoła, gdzie panował niezły chaos. Byliśmy na jakimś targu, a wokół nas znajdowało się mnóstwo ludzi.
- Przynajmniej nie na jakimś pustkowiu, wtedy nawet zaczęłabym się ciebie bać- zwróciłam się do białowłosego.
- Patrzcie- zakomunikowała kobieta i wskazała palcem jakiś duży samolot na niebie obok, którego leciał Iron Man.
- No to dostanę pożądny ochrzan- powiedziałam cicho i pobiegłam za zbroją- a wy co?!- krzyknęłam do bliźniaków- pomagacie Avengersą czy dalej wolicie wizje zmechanizowanego świata?- pobiegłam dalej nie czekając na odpowiedź, co było dosyć trudne z zeszytem w ręce.
Stwierdziłam, że dzięki takiemu tekstowi zmuszę ich do walki, przynajmniej tak było zazwyczaj w filmach...
Pędziłam niczym struś pędziwiatr i mało co nie wpadłam pod koła auta.
- Zawsze muszę po was sprzątać- usłyszałam głos identyczny jak ten wdowy. Mignął mi tylko skuter z tarczą kapitana i dobrze wiedziałam, że to musiała być ona.
Pędziłam chodnikiem za nią, jednak tamta była na motorze więc odległość między nami była powalająca. Treningi w Hydrze się jednak do czegoś przydały.
- Hej! Natasha! Stój!
Oczywiście kobieta mnie nie słyszała. Skręciłam w lewo wgłąb miasta. Omijałam jakieś stragany ze starszymi paniami, które plotkowały wszystkie między sobą.
Usłyszałam jakiś dziwny dźwięk. Jakby coś piszczało. Odwróciłam się do tyłu gdzie zauważyłam pędzący przez targ pociąg.
- Wy to jesteście powaleni.
Przeteleportowałam się do przodu i przesuwałam przechodniów z dala od pojazdu, zresztą nie tylko ja, na chwilę mignął mi gdzieś Pietro.
- Zabierasz mi robotę, nie mam jak się popisać przed Kapitanem Ameryką- mruknął trochę rozbawiony kiedy było po wszystkim.
- Jest tutaj Kapitan?- zapytałam przejęta i pobiegłam w stronę pociągu, który zatrzymał się dzięki Wandzie.
W środku było mnóstwo przerażonych ludzi. Obok jednego z wyjść zauważyłam Steva, który pomógł wstać jakiemuś leżącemu na ziemi chłopcowi.
- Rogers!- krzyknęłam i podbiegłam do niego zdyszana.
- Emily?! Uwierz mi jak to wszystko się skończy będziesz miała poważną pogadankę- powiedział wściekły- brawo Wanda- zwrócił się do kobiety o wiele łagodniej niż do mnie.
- O co chodzi?
- Raczej ja mógłbym zadać ci to pytan..- przerwał i chwycił za głośnik w uchu- mamy kołyskę.
- Na prawdę!- krzyknęłam uradowana.
- Ale nie ma Nat.
- Cholera.
- Język.
- Co teraz zrobimy?- zignorowałam odpowiedź Steva.
- Lecimy do wieży i tam pomyślimy- rzekł, po czym odwrócił się do rozmawiających ze sobą bliźniaków- chcecie nam pomóc?
Oni popatrzyli się chwilę na siebie, po czym białowłosy odpowiedział.
- Tak.
CZYTASZ
Lost Child
FanfictionEmily to dziewczyna, która wiele przeżyła w swoim życiu jednak idzie dalej nie patrząc w wstecz. Nie ma rodziców. Jej matka zginęła w wypadku samochodowym, a ojciec... pewnie nie wie, że istnieje. Czy Emily poradzi sobie wraz ze swoimi przyjaciółmi...