30.

1.6K 81 5
                                    




Otworzyłam szybko powieki.

Wszystko było ciemne, wręcz czarne. Czułam na swoich nadgarstkach osobne liny, które były przywiązane do czegoś ciężkiego.

- Hej!- krzyknęłam- zdejmijcie mi to coś z oczu!

Nie usłyszałam żadnego odzewu. Próbowałam sięgnąć stopą do mojej twarzy, aby chociaż trochę podsunąć zakładkę z oczu wyżej, jednak moja gimnastyka nie była na wystrczająco wysokim poziomie, przez co tylko lekko musnęłam materiał.

Po chwili wszystko sobie przypomniałam.

Kiedy już rabusie usiedli i stwierdzili, że wystarczy tylko czekać jeden z nich wyjął jakąś strzykawkę. Nie dałam jej sobie wbić przez chyba godzinę, ale najwidoczniej oni wygrali.

Ale po co ta maska skoro i tak wiem gdzie jestem?

- Jarvis!- krzyknęłam ponownie licząc na to, że teraz jednak się odezwie.

Cóż. Nie wyszło to tak jak oczekiwałam.

Wiedziałam, że nie mogę tak tu siedzieć w nie skonczoność. Trzeba im w końcu pokazać, że już nie dam się więcej wplątać w te ich pułapki. Nie jestem słaba, chociaż dotychczas zawsze te napady na mnie wychodziły pomyślnie..

Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Skierowałam głowę w stronę dźwięku.

- Widzę, że środek nasenny już nie działa, ale to nawet świetnie się składa- powiedział jakiś mężczyzna-pomożesz mi ją odwiązać?

- Kim wy jesteście?- zapytałam zaciskając wściekła zęby.

- Zaraz się dowiesz- odpowiedział inny mężczyzna, który musiał znajdować się blisko mnie, ponieważ jego głos było lepiej słychać.

- Nieco przeszkodziłaś nam w planie, ale nie my decydujemy co z tobą zrobimy- odezwał się ten pierwszy, który również był blisko.

Po chwili odwiązali moje ręce, po czym szybko za nie chwycili żebym się przypadkiem nie teleportowała, ale ja przeniosłam nas do salonu. Chyba się tego nie spodziewali, bo oboje wbili paznokcie w moje dłonie. Teleportowałam nas na kanapę dlatego szybko walnęłam gościa po prawej z pół obrotu na stolik kawowy. Przewrócił się bo usłyszałam chuk. Zanim drugi zdążył się ruszyć przeniosłam nas znowu, tym razem na barek i zwinnie go z niego zrzuciłam. Od razu po tym pojawiłam się w kuchni.

Chwyciłam węzeł na chustce jednak był za mocno zawiązany, dlatego zaczęłam szukać szybko noża po szufladach.

- Cholera!- krzyknął bandyta z salonu i podbiegł do mnie.

Poczułam ukłucie w palec, więc chwyciłam trochę dalej za rączkę noża  i przecięłam szybko materiał. Podrażniłam sobie trochę skórę głowy, ale stwierdziłam, że zajmę się tym później.

Sekundę później widziałam już biegnącego w moją stronę wysportowanego blondyna. Był trochę przerażający zwłaszcza, że miał obrzydliwą, dużą bliznę na połowę twarzy.

Pomachałam mu tylko i uśmiechnęłam się słodko, po czym zniknęłam mu z pola widzenia.

Byłam na balkonie. Podbiegłam w stronę lądowiska. Chwyciłam się dłonią za ranę na głowie i biegłam w tamtą stronę jak najszybciej umiałam.

- Gdzie ty tak biegniesz? Co jak co, ale jestem specjalistą w tej dziedzinie, może ci pomogę.

Otworzyłam szerzej oczy. Już nie miałam gdzie uciekać. Pietro jest ode mnie szybszy i świetnie sobie zdaje z tego sprawę.

Lost ChildOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz