Niechętnie wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi. Za nimi stał Peter. Nie zdążyłam jednak nic powiedzieć, bo chłopak przerzucił mnie przez ramię i poleciał na dach.
Wrzeszczałam jak opętana. Zaczęłam zadawać sobie pytanie: Z kim ja się zadaje?! Człowiek kulturalnie siedzi w domu, a tu nagle jakiś palant cię porywa.-Jesteś z siebie dumny?! Mało zawału nie dostałam!
-Przepraszam, ale chciałem ci wszystko wyjaśnić-tłumaczył się chłopak.
Moje nie doczekanie.
-Nie ma czego tu wyjaśniać.
-A właśnie, że jest i to dużo. Już od dawna chciałem wam powiedzieć, ale pan Stark mi zakazał. To od niego mam ten kostium i muszę się go słuchać. Nawet nie wiesz jak bardzo wtedy, kiedy ty mi się zwierzyłaś, chciałem powiedzieć; znam to uczucie jak nikt inny. Po za tym, bałem się o was, jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi, jakby ktoś z moich wrogów dowiedziałby się, że zależy mi na naszej przyjaźni to mógłby wam coś zrobić, a tego za wszelką cenę chcę uniknąć. Przepraszam jeszcze raz. Wybaczysz mi?
Słowa chłopaka bardzo mnie dotknęły, dzięki czemu poczułam się lepiej.
- Też chciałam cię przeprosić, że tak na ciebie naskoczyłam, nie powinnam tak reagować. Mam nadzieję, że mi też wybaczysz- powiedziałam niepewnie.
- Oczywiście! Na pewno ci to jakoś wynagrodzę. Jakieś kino, gorąca czekolada, cokolwiek.
Tu mnie ma..
- Dobrze, wybaczam ci. Poznaj moją litość.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję!- krzyczał Peter, po czym mnie przytulił co chętnie odwzajemniłam. Nagle usłyszeliśmy dźwięk rozbijających się szyb w banku. Oboje odwróciliśmy się w tamtą stronę.
-Robota wzywa- zaśmiał się i jeszcze raz mnie pospiesznie przytulił, po czym zeskoczył na dół.
Ja uśmiechnęłam się niepewnie i teleportowałam się do domu gdzie od razu poszłam spać. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Następnego dnia wstałam wcześnie rano aby pobiegać. Ubrałam się, spojrzałam na zdjęcie i wyszłam. Biegłam w stronę Central Parku. Uwielbiałam to miejsce. Tyle zieleni na środku wielkiego miasta. Kiedy już dotarłam do mojego celu zauważyłam małą dziewczynkę, która tak jak ja zmierzała w stronę parku, ale nie zauważyła jadącego na nią auta, które nie wyglądało, żeby miało się zatrzymać. Szybko się do niej teleportowałam, chwyciłam za rękę i znowu teleportowałam, ale na drugi koniec ulicy. Popatrzyłyśmy się w stronę kierowcy, który rozmawiał przez telefon i dalej jechał prosto z zawrotną prędkością. Zgaduje, że nawet nie zorientował się, że coś się stało.
-Dziękuję!- krzyknęła dziewczynka, po czym mnie przytuliła co odwzajemniłam.
Ludzie chyba lubią mnie przytulać..
Jedynym problemem było to, że wszyscy robili nam zdjęcia.
Aby nie pokazać swojej twarzy, wtuliłam się bardziej w ramię dziewczynki. Kiedy się ode mnie odsunęła szybko przeteleportowałam się do mojej dzielnicy i szłam spokojnie do domu.
Tymczasem w siedzibie Avengers.
Perspektywa Tonego
Dzień jak co dzień. Spałem dzisiaj w mojej pracowni przy nie do końca poprawionej zbroi. Po ataku Lokiego trochę się poharatała. Lakier zszedł, gdziekolwiek się nie spojrzy tam rysy, a po za tym kilka nowych gadżetów nie zaszkodzi mojemu cudeńkowi.
- Witam Panie Stark, jest godzina dziesiąta dwadzieścia, na zewnątrz dwadzieścia pięć stopni- poinformował mnie Jarvis.
- Jest ktoś w wieży?- spytałem się sztucznej inteligencji.
-Wszyscy Panie Stark.
- A to nowość.
Poszedłem do salonu gdzie wszyscy siedzieli i oglądali telewizje. Zdecydowanie nuda nie jest dla nich dobra.
- Co oglądacie? Mam nadzieję, że nie żadne paradokumenty, bo to źle wpływa na waszą psychikę. Pamiętacie co było ostatnio- poinformowałem wszystkich o mojej obecności.
- Spoko Stark już nie będziemy rozwalać ci wieżowca. Chyba..- odparł ze śmiechem Clint.
Zrobiłem sobie kanapki i wróciłem do mścicieli.
- Wreszcie spokój prawda? -zacząłem- Zero kosmitów, zero wariatów, zero zadymy.
- Tony to, że Loki zrobił co zrobił nie oznacza, że masz go wyzywać od wariatów to dalej mój brat- mruknął zirytowany Thor.
- Skąd miałeś pewność, że mówię akurat o nim? Zresztą nerwy nie są nam tu potrzebne, a jakby co to nervomix kontrol jest w górnej szafce w kuchni.
- Jam jest Thor, syn Odyna nie będziesz ze mnie kpił ani wciskał jakiś midgardzkich lekarstw.
-Nie zachowujcie się jak dzieci, z tego co wiem od dawna jesteście pełnoletni- dorzuciła ze znudzeniem Natasha.
-Skoro czujesz się ode mnie wyższy Stark, to wyzywam cię na pojedynek w tą midgarcką grę. Na kwadratowej posadzce w kwadraty, wiecie o co mi chodzi.
-Szachy-podpowiedział Steve przełączając program na wiadomości.
-No ej!- zaprotestował Clint.- Ja to oglądałem!
-Przykro mi- zaśmiał się Kapitan.
-Co ty na to Stark? Gra w szachy tu i teraz.
-Ja zawsze, nie wiem jak ty synu Odyna- odparłem pewny siebie i ruszyłem z Thorem po grę.
Perspektywa Natashy-Oni nigdy nie dorosną?-zapytałam się chłopaków.
-Nie ma mowy- odparli chórem Steve i Clint.
-Niedaleko Central Parku dziewczynka mało co nie została potrącona przez samochód, ale dzięki nieznanej nam bohaterce, która miała zdolności paranormalne, przeżyła-dziennikarka mówiła w telewizji co bardzo zaciekawiło Avengersów.-O to nagranie z tego wydarzenia- na filmiku była pokazana dziewczyna w wieku około piętnastu lat, która przeteleportowała się do dziewczynki i tak samo ratując ją znajdując się na chodniku. Nie było widać jej twarzy.
-Ulepszona- powiedział Rogers.
-Musimy ją znaleźć- szybko stwierdziłam na co Hawkeye i Kapitan Ameryka przytaknęli, po czym poszli po pozostałych.
-Trzeba skontaktować się z Nickiem- powiedział poważanie Clinton.
-Wiem i już zamierzam to robić- powiedziałam bez cienia emocji tak jak zawsze. Wyjęłam telefon i wykręciłam numer do Furego.
- Hej Nick, musimy się spotkać jak najszybciej w Avengers Tower.
CZYTASZ
Lost Child
FanfictionEmily to dziewczyna, która wiele przeżyła w swoim życiu jednak idzie dalej nie patrząc w wstecz. Nie ma rodziców. Jej matka zginęła w wypadku samochodowym, a ojciec... pewnie nie wie, że istnieje. Czy Emily poradzi sobie wraz ze swoimi przyjaciółmi...