8.

5.9K 285 82
                                    


Perspektywa Emily

Pobiegłam przed siebie nie patrząc na nikogo. Moje ręce były już prawie całe zamarznięte. Otworzyłam pierwsze lepsze drzwi na korytarzu i weszłam do środka. Była to wielka pusta sala treningowa. 

Zaczęłam biegać po wyznaczonym torze, a z każdym pokonanym metrem biegłam coraz szybciej.

Dzięki temu lód na moich dłoniach zaczynał się odrywać z moich rąk, a potem z powrotem wchłaniał się do mojego organizmu, co już było dla mnie normalne.

Po dziesięciu okrążeniach lód całkowicie zniknął z moich dłoni.

Nerwy są dla mnie bardzo niebezpieczne. Niby panuje nad lodem i nie powinien być dla mnie niebezpieczny, ale tak nie jest. Nie mogę być cała nim pokryta, przez to mogę skończyć jako nowa lodowa rzeźba. Dlatego kiedy zaczynam się stresować zawsze uciekam.

- Szybko biegasz, nawet bardzo szybko. Musimy się kiedyś zmierzyć- szybko odwróciłam się w stronę drzwi i wyprostowałam przed sobą ręce. Na szczęście stał tam tylko Steve- spokojnie nic ci nie zrobię- odpowiedział, a ja opuściłam ręce.

- Przepraszam. Odruch- szepnęłam, po czym spuściłam głowę.

- Idę pobiegać, idziesz ze mną?

- Czemu nie- odparłam równie cicho.

- Świetnie za dziesięć minut na dole- uśmiechnął się lekko i zniknął za drzwiami.

Teleportowałam się do swojego pokoju, przebrałam w bluzkę na ramiączkach oraz krótkie spodenki, związałam włosy w kucyka i zjechałam windą na dół.

W sumie, nie byłam jeszcze na parterze wieży. Zwiedziłam tylko dwa piętra, a ich jest od groma.

Kiedy winda się otworzyła, ukazał mi się wielki hol, duże okna oraz szklane drzwi. 

Stark ma jeszcze więcej kasy niż sądziłam. 

Usiadłam na białej kanapie rozciągajacej sie niemal od początku pomieszczenia do jego końca i wzięłam pierwszy lepszy magazyn.

- To nie jest rozmowa na tą chwilę. Jak dalej tak będzie zgarniemy ją do celi i wszystko wygada. Porozmawiamy na miejscu.

Usłyszałam rozmowę Furego ze Stevem. Wyszedł z budynku, a ja powoli przeglądałam magazyn i nasłuchiwałam co się dzieje.

- Hej, idziemy?- popatrzyłam zza czasopismo i zauważyłam Kapitana.

- Tak- powiedziałam i wstałam z kanapy.

***

- Nigdy więcej nie pójdę z tobą biegać- syknęłam padnięta do kapitana.- To była droga przez mękę.

Rogers cały czas się śmiał.

- No to jutro zamiast biegania trening na sali- zaśmiał się.

- Będę na tym samym poziomie co ty. 

- Bez mocy- dodał.

- No ej. Ty też na początku nie byłeś taki wysoki i napakowany. Gdzie tu sprawiedliwość na tym świecie- palnęłam.

- No dobra, niech ci będzie.

- O tak, przegrasz to-stwierdziłam, po czym skierowałam się do mojego pokoju.- Do jutra- krzyknęłam.

- O ósmej rano tutaj- od krzyczał mi.

- Luz.

Poszłam do pokoju i umyłam się.

Lost ChildOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz