Obeszłam wraz ze Starkiem cały jego dom.
Jest wielki i na pewno będę potrzebować trochę czasu aby połapać się, który korytarz prowadzi do którego pokoju.
Przez cały czas mówił mi gdzie co jest i co się znajduję w pomieszczeniu, ale w przerwach na ciszę ze strony mężczyzny zastanawiałam się nad moją obecną sytuacją.
Niby byłam na niego zła,( nie aż tak jak na początku) że nie powiedział mi o tym, że jestem jego córką, tylko udawał, iż nic się nie dzieje, ale po dłuższym zastanowieniu, lepiej żeby on był moim ojcem, a nie jakiś pijak czy przestępca.
Nie mogę przez całe życie żywić do niego urazy przez jedną jego głupotę, mając do wyboru wreszcie bliższe spotkanie i lepsze poznanie.
Wiem, że dla nie których taki krok byłby głupi lub nie rozsądny, ale zamierzam dać Anthonemu Starkowi szansę.
- Halo, ziemia do Emily. Żyjesz?- zapytał nagle Tony.
- Tak, tak. Przepraszam zamyśliłam się, co mówiłeś?
- Zapytałem czy chcesz zobaczyć moją pracownie, bo po takiej wyprawie i moim zrzędzeniu masz prawo mieć dość.
- Tak! To znaczy nie. To znaczy, chcę iść.-miliarder się zaśmiał.
- W sumie mogliśmy zacząć od pracowni, a potem olać resztę i pokazać tylko łazienkę.- odpowiedział z uśmiechem.
- Nie obraź się, ale z połowy tych pokoi, które mi pokazywałeś nie będą przeze mnie odwiedzane więc, tak trochę masz rację.
- Nie mogłaś mi wcześniej powiedzieć?- udawał naburmuszonego.
- Co powiedzieć?- zapytała nagle Pepper kiedy wychodziła zza rogu.
- Że nie interesują ją te wszystkie pomieszczenia w mojej cudownej willi.
- Nie mówiłam tego w tym kontekście..- zaczęłam się znów tłumaczyć, ale kobieta mi przerwała, ponieważ zaczęła się głośno śmiać.
Ja i Tony popatrzyliśmy na nią tym samym zdziwionym wzrokiem na co ona jeszcze bardziej wybuchła śmiechem.
- Wiesz co Em, chodźmy do tej pracowni.- powiedział z uśmieszkiem i zeszliśmy na dół.
Stanęliśmy przed szklanymi drzwiami aby Stark mógł wpisać kod dostępu.
Przypatszyłam się mu i szybko zapamiętałam, kto wie kiedy może okazać się potrzebny.
- Oto i moja oaza spokoju i relaksu, a także miejsce dzięki któremu stałem się jeszcze bardziej popularny.
Uśmiech wtargnął na moją twarz.
Rozglądałam się po całym garażu (bo były tam również jego auta z czego wnioskuje, że chyba to garaż) kiedy spoglądam na jedną ze ścian.
Widniało na niej kilka jego zbroi podobnych do iron mana.
- Po co ci tyle zbroi skoro używasz tylko jednej?- spytałam.
- Wiesz, kiedy nie mam co robić to właśnie buduję, a związku z tym, że tutaj często się nudzę to dlatego tyle skafandrów. Ale to połowa tego co wybudowałem.- powiedział po czym szybko kończy swoją myśl.- Ale się tak nie nakręcaj bo nie będziesz miała tu wstępu bez mojej zgody. Przykro mi.- dodał z wrednym uśmiechem.
- Wolę nie zadawać już pytania czemu.- oboje stajemy się w jednym momencie spięci.
- Lepiej nie.- odpowiedział ciszej i zacisnął ręce w pięści.
Wyglądał na bardziej bladego niż bywa zazwyczaj. Nie przepraszam, on nigdy nie jest blady.
- Wszystko dobrze?- zapytałam.
- Tak.-odpowiedział z dziwną nie obecnością w oczach.
- Jarvis? Możesz go zeskanować?
- Oczywiście Emily.- na sekundę nic nie mówił, a ja patrzyłam z przerażeniem na ojca.- Pan Stark znowu ma atak lękowy.
Chwyciłam go za ramiona aby nie upadł bo jego stan był krytyczny.
Oczy mu się zamykały i nie kontaktował ze światem.
Chciałam zacząć wołać Potts gdy do pracowni wszedł czarno skóry mężczyzna.
Kiedy zobaczył stan iron mana od razu do mnie podbiegł i zaczął pomagać.
- Tony, spokojnie, wdech i wydech.
Nagle szybko przyleciała do nas jego zbroja na co ja przerażona odskoczyłam, a mężczyzna razem ze mną.
Widać było, że zaczyna wykonywać powolne ruchy. Po piętnastu minutach się odezwał.
- Hej Rhodey.- mówi cicho mężczyzna.
- Musimy chyba przełożyć wypad do baru.
- Nie sądzę.- odpowiedział i wyszedł powoli na zewnątrz.
Dalej nie wyglądał tak jak na codzień, ale lepiej niż przed chwilą.
-Widzisz nic mi nie jest, a właśnie poznaj Emily.- Stark mówił cichym głosem, ale zarazem pewnym, dalej dochodząc do siebie.
- James Rhodes.- podał mi rękę, a ja zrobiłam to samo.
- To co idziemy?- zapytał miliarder.
- To z tym barem to na poważnie?- zapytałam trochę zdezorientowana.
- Byliśmy umówieni, ale po jego przedstawieniu chyba sobie podarujemy.- odparł James.
- Nie bądź świnia, chodź i nie marudź. Pepper powinna być u siebie albo w biurze albo wiem tarasie.- powiedział do mnie i słabo pociągnął za czarnoskórego, który nie chętnie poszedł za nim wcześniej się ze mną żegnając.
Wyszłam równo z nimi. Nie widziałam sensu w samotnym siedzeniu w pracowni.
Udałam się na taras, tak jak mi poradził Tony. Zastałam tam rudowłosą.
- O cześć.-przywitała się z uśmiechem, który odwzajemniłam.
- Hej, mogę się przysiąść?- zapytałam patrząc na kanapę.
- Tak jasne, nie krępuj się.- odstawiła książkę na bok i popatrzyła na mnie.- I co sądzisz o jego pracowni?
- Strasznie duża i pełna jakieś fikuśnej technologi, której jeszcze nie ogarniam.
Kobieta się zaśmiała.
- Będę ci życzyła powodzenia abyś się nie pogubiła w tym domu. Ja, jak zaczynałam tu pracować ciągle nie wiedziałam gdzie jestem, każdy pokój wydawał się być taki sam co poprzedni, ale po kilku tygodniach się połapałam i udało mi się zachować posadę.
- Tak bardzo zależało ci na tej pracy? Bez urazy, ale musiałaś cały czas spełniać zachcianki Tonego, nie widzę w tym nic interesującego.
- Na początku też tak myślałam, ale kiedy poznałam go bliżej, było to już łatwiejsze.- odpowiedziała.- Chłopaki już wyszli?
- Tak, przed chwilą.- nie chciałam jej narazie wspominać co się stało Tonemu w garażu. Pewnie dostałaby zawału. Chyba...
- To teraz może pogadamy o tobie?
- Czemu nie. Jak dobrze wiesz mam na imię Emily i mam szesnaście lat. Zanim Avengersi mnie poznali mieszkałam w małym mieszkaniu w Queens w Nowym Yorku, które zresztą niedawno zniszczyli, ale to nieważne. Mieszkałam koło mojego najlepszego przyjaciela Petera. Mam również przyjaciela Neda, ale on mieszka gdzie indziej niż nasza dwójka. Często się ze sobą spotykaliśmy aby pouczyć się lub poukładać gwiazdę śmierci z klocków Lego. W szkole szło mi zawsze dobrze, może tylko oprócz angielskiego i biologi. I w sumie to tyle.
- Słyszałam od Tonego, że wcześniej byłaś przez wiele lat poddawana eksperymentom w Hydrze, to prawda?
- Tak niestety, wybacz, ale o tym akurat nie mam ochoty gadać.
- Rozumiem.
- Jesteś jego dziewczyną, prawda?- zapytałam ostrożnie.
- Zgadza się.- potwierdziła.
- Nie przeszkadza ci moje towarzystwo? Wiesz, on jest moim ojcem, a matką nie jesteś ty, tylko ktoś inny.
- Nie, jesteś bardzo ciekawą osobą i chętnie cię jeszcze bardziej poznam. Po za tym wtedy nawet się nie znaliśmy, a Stark od zawsze uwielbiał towarzystwo kobiet.
- Dziękuję.
- Nie ma sprawy.- odpowiedziała. Miała chyba jeszcze coś dodać gdy usłyszałyśmy dziwne odgłosy ze środka domu.
Popatrzyłyśmy na siebie i wstałyśmy z kanapy aby wejść z powrotem do budynku.
Stałam przed Potts, w razie jakby byli to agenci lub niewiadomo kto jeszcze.
Zbliżałyśmy się cicho do salonu kiedy usłyszałyśmy konwersację.
- Mówiłem ci, że to zły pomysł, ale nie! Przecież jesteś słynnym Tonym Starkiem musisz robić po swojemu.- obie odetchnęłyśmy z ulgą słysząc głos Jamesa.
- Nie udawaj mojego ojca Rhodey.
- Nie straszcie nas tak.- odparła Pepper wychodząc z naszej ,,kryjówki".
Również wychyliłam się zza zakrętu i widziałam miliardera wraz z jego, niech zgadnę przyjacielem.
Wiedziałam co się znowu wydarzyło.
Westchnęłam i podeszłam do kobiety.
CZYTASZ
Lost Child
FanfictionEmily to dziewczyna, która wiele przeżyła w swoim życiu jednak idzie dalej nie patrząc w wstecz. Nie ma rodziców. Jej matka zginęła w wypadku samochodowym, a ojciec... pewnie nie wie, że istnieje. Czy Emily poradzi sobie wraz ze swoimi przyjaciółmi...