5.

6.3K 314 65
                                    


Pierwsze co usłyszałam to dźwięk budzika.
Wstałam z łóżka i poszłam wykonać wszystkie poranne czynności jak zwykle, po czym wyszłam z domu. Zapowiadał się typowy, nudny dzień.
Podśpiewując jakąś piosenkę z radia szłam do szkoły.
Kiedy przechodziłam obok jednej z osobnych pobocznych uliczek, usłyszałam wysoki pisk. Spojrzałam w miejsce, z którego wydobył się dźwięk, stała tam kobieta i dwa razy wyższy od niej mężczyzna. Co chwile był coraz bliżej niej. Nie mogłam stać z założonymi rękami, więc ruszyłam do uliczki wcześniej zakładając kaptur.

- Zostaw ją. Chyba, że dręczenie innych cię bawi, wtedy polecam terapie- zaczęłam z wrednym uśmieszkiem aby ukryć strach.

Goryl odwrócił się w moją stronę i tylko parsknął pod nosem.

- Nie przeszkadzaj dorosłym w rozmowie. Jeśli chcesz uniknąć problemów to radzę uciekać już teraz- powiedział chwytając kobietę za ramię.

- Nie lubię się powtarzać- odpowiedziałam pewnie, podchodząc bliżej.

- Miałaś szansę suko- warknął, po czym rzucił się w moją stronę.

Uniknęła jego nieudolnego ciosu, a zastąpiła go moim sierpowym, moim skromnym zdaniem, byłam od niego lepsza. Kiedy już miał się na mnie rzucić przeteleportowałam się za niego i uderzyłam w czułe miejsce. Mój przeciwnik zwijał się z bólu, a kobieta przywarła jeszcze bardziej do muru. Podeszłam do niej wolno, aby jej nie wystraszyć.

- Wszystko dobrze?

Ona dalej wystraszona wyszeptała ciche podziękowania i jak najszybciej opuściła uliczkę. Ja natomiast stałam się niewidzialna. Zdjęłam kaptur i ruszyłam z powrotem do szkoły. Cały czas niewidzialna teleportowałam się na tyły szkoły. Obejrzałam się czy nikogo nie ma, po czym zmieniłam się w widzialną.

Pierwszą lekcją był angielski, co przyprawiło mnie o dreszcze.
Nie cierpię przedmiotów humanistycznych. Jestem typowym ścisłowcem, matma, fizyka i chemia to moje golden trio. 
Gdy zadzwonił dzwonek weszłam z resztą grupy do sali. Przez cała lekcje myślałam o chłopakach. Pisałam do Petera i Neda od rana, a oni się nie odzywali. Normalnie bym to zignorowała, ale biorąc pod uwagę drugą postać Parkera trudno było się nie martwić.

-To może panna Jones powie nam coś na temat Szekspira- jak ja nie cierpię tej nauczycielki. Ona wprost uwielbia uprzykrzać mi życie.

- Był on angielskim poetą-odpowiedziałam.

Do końca lekcji były tylko trzy minuty. Można było się trochę przekomarzać z kobietą bez konsekwencji. To było zdecydowanie moje ulubione zajęcie.

- To wie każdy, powiesz coś więcej?

- Napisał ckliwy dramat o parze zakochanych, którzy tak się w sobie kochali, że aż nawzajem się zabili.

- Ten dramat to ,,Romeo i Julia"- poprawiła mnie -to jeden z najbardziej powszechnych i najbardziej znanych dramatów- odpowiedziała zirytowana.

- Każdy może mieć własne zdanie prawda? Ja osobiście uważam, że od Szekspira o wiele lepsza jest J.K.Rowling- tylko minuta i nie będzie zadania.

- Nie można porównywać ich do siebie, ponieważ Szekspir pisał w latach 1597, a J.K.Rowling w wieku XX.

Dzwonek! Zwycięstwo!

- Może faktycznie powinnam bardziej zainteresować się jego życiorysem.

Tak jak myślałam, nie było zadania dlatego z resztą klasy wyszłam z pomieszczenia.

- Hej Emily!-odwróciłam się i zobaczyłam Liz.

- Cześć- przywitałam się.

- Dzisiaj robię imprezę, chciałabyś przyjść?

- Jasne, bardzo chętnie- uśmiechnęłam się do niej.

- Ok u mnie w domu o siedemnastej. Do zobaczenia

- Do zobaczenia- i poszła.

Teraz miałam mieć wf, dlatego poszłam do szafki poszukać worka.

- Hej Emily- usłyszałam dwa tak dobrze znane mi głosy.

- Gdzie wy byliście na angielskim?

- Em ty zapomniałaś, że my mamy na początek matmę- zaśmiał się Ned.

- A no faktycznie. Nie pomyślałam o tym- walnęłam się w czoło i wróciłam do szukania worka.

- Nie ma go tu- powiedział Peter.

- Ale czego?- zapytałam zdezorientowana.

- No worka. Zawsze przed wf-em szukasz go jak opętana a, że jest on neonowy i go nie widać to mówię ci, że go tam nie ma- wytłumaczył mi spokojnie Peter.

- Tak, właśnie. Będę musiała zgłosić nieprzygotowanie.

- W ogóle Peter wiele nam nie powiedziałeś na temat Spider...

- Ned ile razy mam ci mówić abyś nie był taki głośny- wkurzył się Peter zakrywając mu usta.

Ja zamknęłam szafkę i razem z chłopakami poszłam na sale.

- A nie jest ci potrzebny taki pomocnik w centrali? No wiesz taki przy komputerze na obrotowym krześle.

- Nie dzięki.

Lekcja się zaczęła. Siedziałam sobie na trybunach i patrzyłam na ćwiczących. Najbardziej śmieszyli mnie Ned i Peter. Było widać, że chłopak nie odpuści i dalej męczył Parkera swoimi pytaniami.

Niedaleko mnie usiadła Liz i inne osoby z mojej klasy. Gadały o superbohaterach. Po pewnej chwili usłyszałam, że wspomniały o spidermenie. Odruchowo spojrzałam na moich przyjaciół, którzy też słyszeli tą rozmowę.

- Peter zna Spidermana- krzyknął nagle Ned.

Zrobiłam wielkie oczy. Co on wyprawia.

- Serio? Skoro znasz Spidermana to może przyjdź na imprezę Lizy, dzisiaj- zaśmiał się Flash.

Nienawidzę go z całego serca, cały czas wyśmiewa się z chłopaków, a przy tym zachowuje się jak pępek świata.
Parker zgodził się i wraz z idiotą przyjdą. Będę miała przynajmniej z kim gadać.

Kiedy Skończyły się lekcje poszłam do domu tą samą drogą co rano. Już byłam nie daleko domu, kiedy skręciłam w jedną uliczkę i nagle ktoś zakrył mi usta. Walnęłam napastnika, a ten zgiął się z bólu. Kopnęłam go jeszcze raz aby nie wstał. Rozglądnęłam się i zauważyłam, że jest ich więcej.

Szybko założyłam kaptur i wyciągnęłam przed siebie ręce. Byłam gotowa na atak. Zaczęli do mnie strzelać, ale zrobiłam wokół siebie pokrywę lodową więc pociski utknęły w lodzie. Zaczęłam atakować żołnierza, który stał najbliżej mnie. Biłam się z nim i broniłam przed resztą. Rozpoznałam tę sztukę walki. Tylko Hydra tak walczyła.

Coraz więcej agentów leżało na ziemi nieprzytomnych gdy zauważyłam lecącą tarcze prosto na mnie. Schyliłam się dzięki czemu oberwał agent za mną.

Avengersi przyszli, a bardziej to sobie uświadomiłam, kiedy koło mnie wylądował Ironman.

- Może trochę ci pomożemy?- zaśmiał się po czym strzelił do jakiegoś agenta.

- Nie dzięki, dobrze sobie radzę- nie skończyłam mówić ponieważ ktoś mnie pociągnął.

Szybko przeteleportowałam się za niego. Już miałam do niego biec i się bić kiedy on odpalił ogień. Wtedy wiedziałam, że to musiała być Hydra. Tylko ona znała moje słabości, a był nim właśnie ogień. Od razu zaczęłam panikować. Nie obchodziła mnie walka Avengersów. Szybko chciałam biec przed siebie, ale przede mną znowu stał żołnierz i zrobił to samo co poprzedni. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Szybko skręciłam w lewo, a tam znów ogień. Już nie mogłam. Upadłam na ziemie. Nagle poczułam, że chwyta mnie coś zimnego i leci to góry. Agenci zaczęli ziać na to coś ogniem w tym na mnie. Krzyknęłam z bólu po czym zemdlałam.

Lost ChildOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz