Rozdział 20

26 2 0
                                    

Nadszedł piątek. Wciąż myślałam o wczorajszej wizycie Roberta. Jak mogłam go wcześniej nie zauważyć? Włączyłam laptopa, i zalogowałam się na fejsa. Jedno zaproszenie. Wiedziałam już od kogo. Zaakceptowałam i weszłam na jego profil. Masa zdjęć z podróży. Widać było, że był typem samotnika, robiącym sobie selfie, bo na każdym zdjęciu był tylko on sam trzymając w ręku selfiesticka. Zazdrościłam mu i marzyłam aby kiedyś zabrał mnie w taką podróż. Zastanawiałam się, czy nie polajkować jego zdjęcia profilowego. Raz kozie śmierć. Lubię to. Wróciłam na swój profil, i nie wylogowując się zaczęłam pakować podręczniki na dzisiejsze wykłady. Na stronce pojawiło mi się okienko wiadomości. Od Roberta.

- Jednak przyjęłaś :)

- Miałam chwilę czasu. Szykuję się na zajęcia.

- Usiądziemy obok siebie?

- Pewnie :)

- Do zobaczenia na uczelni :)

- Cześć!

Wylogowałam się i pognałam na autobus. Po godzinie wchodziłam już na uczelnię.

W sali wykładowej było dopiero kilka osób. Wypatrzyłam tego przystojniaka, pomachał do mnie a ja po chwili zajęłam miejsce obok niego.

- Przygotowana na zajęcia?

- Owszem - uśmiechnęłam się. - A ty?

- Nie za bardzo.

- Pewnie przez to że sprawiłeś sobie kłopot z tymi notatkami dla mnie.

- Nie ma nawet o czym mówić. To żaden problem. Nigdy nie opuszczałaś zajęć, więc pomyślałem, że mógłbym ci podrzucić materiały.

- Jesteś uprzejmy.

Zbył to milczeniem. Kiedy wykłady dobiegły końca pożegnaliśmy się, i poszłam na autobus. Niestety za późno. Odjechał minutę temu.

- Cholera jasna. - zaklęłam pod nosem. Następny autobus był dopiero za pół godziny. Postanowiłam, że przejdę się kawałek do następnego przystanku, droga nie mogła zająć mi dłużej niż dwadzieścia minut. Poczułam na sobie kroplę deszczu, zaraz po niej kolejną. A po chwili rozpadało się na dobre. Zaczęłam biec, ale i tak dużo mi to nie dało. Byłam już cała mokra. Nie miałam na sobie suchej nitki. Usłyszałam jak ktoś zaczął na mnie trąbić. Nie reagowałam, to pewnie kolejny dupek. Auto zatrzymało się obok mnie w zatoczce. Kiedy uchylił szybę, zobaczyłam w nim Roberta.

- Wsiadaj! Podwiozę cię! - zawołał, przez ten deszcz słabo było go słychać. Bez chwili namysłu obeszłam auto i wsiadłam na miejsce pasażera obok niego.

- Ale się rozpadało, co? - zaczął, kiedy ruszyliśmy.

- Strasznie. Gdyby nie te cholerne tłumy wychodzące z zajęć, to dawno byłabym już w drodze.

- Spóźniłaś się?

- Odjechał minutę przede mną.

- Ważne, że więcej nie będziesz moknąć.

- Tak, wiszę ci przysługę.

- Okej. W takim razie umów się ze mną - zaproponował

- Kiedy? - zdziwiłam się

- Choćby jutro Wieczorem.

Zastanawiałam się czy to dobry pomysł, skoro dalej nie odzywałam się z Dominikiem a czułam coś do niego. Miałam wyrzuty sumienia, ale szybko o nich zapomniałam. To przecież on się na mnie obraził. Ja chciałam dla niego dobrze. A przysługa to przysługa. Skorzystam z okazji. Przecież może być fajnie. Kiedy pomiędzy nami zapadła cisza, Robert spojrzał na mnie.

- To jak? Dasz się wyciągnąć?

- No nie wiem... - droczyłam się z nim, wiedziałam już ze zaraz powiem ''tak''.

- Proszę. - Nie dawał za wygraną.

- Zgoda, tylko jedna randka! - uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił. A ja czułam jak moje serce zaczęło szybciej bić. Żeby jakoś zagłuszyć to kołatanie włączyłam radio. Szukałam mojej ulubionej stacji, a kiedy znalazłam puszczali właśnie piosenkę mojego ulubionego zespołu happysad - bez znieczulenia. Dałam trochę głośniej.

- Uwielbiam ten zespół. - odezwał się Robert

- Ty też? Są najlepsi - stwierdziłam

- Ta piosenka jest moją ulubioną.

- Moją też! - ożywiłam się. A po chwili razem śpiewaliśmy refren. Piętnaście minut później Robert wjeżdżał w moje podwórko.

- Dziękuję że mnie podwiozłeś - spojrzałam mu w oczy, rozpinając pasy.

- Nie ma sprawy. - wpatrywał się we mnie. Miałam wrażenie, że zaraz mnie pocałuje, dlatego speszona chwyciłam za klamkę i wyszłam. Zanim dotarłam do drzwi Robert jeszcze zawołał: - Przyjadę po ciebie o dwudziestej! - Pokiwałam twierdząco głową i weszłam do domu. Nie zauważając nawet że znów wyszło słońce a ja zrobiłam się niemalże sucha.

POPROSZĘ O MIŁOŚĆWhere stories live. Discover now