Rozdział 29

23 2 0
                                    

Obudziłam się przed dziewiątą, i poszłam do toalety. Po kilku minutach weszłam pod prysznic, odkręcajac zimną wodę, wpływała na mnie kojąco. Owinięta ręcznikiem wyszłam z łazienki prosto do pokoju. Włączyłam laptopa, po czym zalogowałam się na fejsa. Wyskoczyło mi powiadomienie o nadchodzącym wydarzeniu, nie myśląc dłużej kliknęłam, nagłówek informował mnie o koncercie happysad, w Krakowie trzydziestego pierwszego grudnia, czyli w Sylwestra. Westchnęłam, bo wiedziałam, że i tak nie będę mogła pojechać. Po pierwsze nie stać mnie, a po drugie do Krakowa było mi nie po drodze. Wylogowałam się z portalu i zeszłam do kuchni na śniadanie. Wstawiłam wodę na kawę, i zrobiłam grzanki. Zalałam wodą napój, dolałam mleka i wsypałam dwie łyżeczki cukru, zamieszałam i usiadłam do stołu. Wzięłam do ręki telefon i zadzwoniłam do Sary. Odebrała po kilku sygnałach.

- Cześć siostrzyczko, jak tam u babci Justyny?

- Cześć, dobrze. Justyna jest spokojniesza, bo babci się polepszyło, ale w dalszym ciągu leży w łóżku. Pomagamy jej ile możemy.

- To świetnie, cieszę się. A kiedy wracasz?

- Nie wiem, może wrócę na święta.

- A Justyna z kim je spędza?

- Raczej tylko z babcią.

- To może zaproś je do nas.

- Świetny pomysł, muszę kończyć, idziemy robić śniadanie.

- Okej, nie ma problemu. Będziemy w kontakcie.

- Buźka

- Papa - odpowiedziałam i zakończyłam połączenie.

Odkąd Sara skończyła szkołę, prawie nie ma jej w domu, ale cieszyłam się, bo pomaga Justynie w opiece nad babcią. Miałam nadzieję, że spędzimy razem święta, no i Sylwestra też.

Po śniadaniu ubrałam się w koronkową bieliznę ( bardzo ją lubiłam, i miałam kilka podobnych kompletów) w czarne rurki, i flanelową niebieską koszulę w kratę. Bardzo cenię sobie wygodę. Na stopy włożyłam czarne krótkie skarpetki, a włosy jak zawsze związałam, ale tym razem w koński ogon. Pokremowałam twarz, i poszłam do salonu, oglądać telewizję. Kiedy wciągnęłam się w film, dostałam wiadomość. Była od Roberta. Uśmiechnęłam się, i zabrałam za odczytywanie.

Hej piękna.Co robisz?

Lubiłam kiedy tak mnie witał.

Postanowiłam, że nie będę mu odpisywać, tylko po prostu zadzwonię.

- Nie chce się pisać leniuszku? - usłyszałam po drugiej stronie.

- Wolę cię usłyszeć.

- Co tam?

- Oglądam telewizję, może chcesz się przyłączyć?

- Teraz nie mogę. Mirek u mnie jest. - Zamarłam. - Halo jesteś tam?

- Tak, tak. A długo jeszcze będzie?

- Nie, zaraz wychodzi.

- To może wpadnę do ciebie? Co ty na to?

- Świetnie, jestem za. Czekam - usłyszałam, po czym się rozłączył. Odczekałam dziesięć minut, po czym założyłam buty i kurtkę. Po kilkunastu minutach parkowałam na podwórku Roberta. Drzwi były otwarte, więc poprostu weszłam, ale żałowałam tego, gdy zobaczyłam, że Mirek w dalszym ciągu tu był. Posłałam Robertowi znaczące spojrzenie. Wzruszył tylko ramionami, po czym odchrząknął.

- Kogo moje piękne oczy widzą - Mirek spojrzał na mnie z pożądaniem.

- Cześć - odburknęłam tylko i przytuliłam się do Roberta.

- Napijesz się czegoś? - zaczął, kiedy odsunęliśmy się od siebie.

- Herbaty.

- Kurczę, skończyła się. Poczekajcie, podjadę do sklepu.

NIE ZOSTAWIAJ MNIE Z NIM SAMEJ!!!! - moje serce krzyczało, ale musiałam zachować zimną krew, choć z trudem mi się to udawało.

- No dobra, tylko szybko - uśmiechnęłam się z przymusu, i widziałam że Mirkowi zaświeciły się oczy. Kiedy Robert zniknął za drzwiami Mirek momentalnie przeobraził się w tego Mirka, którego znosiłam na Mazurach.

- W co ty grasz? - trzymałam emocje na wodzy

- A ty? Najpierw Dominik, teraz Robert. Oj nie ładnie kocico.

- Nie mów tak do mnie - stawałam się coraz bardziej przestraszona.

Wstał i podszedł do mnie, ja też szybko wstałam, ale odeszłam kilka kroków. Przyszpilił mnie do ściany.

- Znowu jesteśmy sami, i znowu nie masz dokąd uciec. Pięknie wyglądasz - zaczął całować moją szyję.

- Nie dotykaj mnie - odepchnęłam go. - Nigdy się nie odwalisz?

- Marlena, uspokój się, wiem, że na mnie lecisz.

- Chyba śnisz. - prychnęłam - Ciesz się, że nie powiedziałam o niczym Dominkowi, a co gorsza Radkowi, bo byłbyś skończony.

- Nikt by ci nie uwierzył. - uśmiechnął się złowieszczo

Miałam już wychodzić, kiedy do domu wszedł Robert.

- Już idziesz? - zdziwił się.

- Tak, chyba nie mam ochoty na herbatę. Muszę wracać. Jutro zajęcia.

- Jeśli chcesz. Przyjadę do ciebie później, tylko muszę coś obgadać z Mirkiem.

- Spoko - udawałam niewzruszoną. Ale w środku czułam, że płonę. Dlaczego on miał przede mną tajemnice? Miałam już tego dość. Nie wiedziałam, czego powinnam się spodziewać. Pewnie teraz Mirek mówi mu o wszystkim, ale na swoją korzyść. Nie zdziwię się, jak Robert ze mną zerwie. Wkurzona wsiadłam w samochód i wróciłam do domu. Zdjęłam buty, a kurtkę rzuciłam niedbale na podłogę. Pobiegłam na górę i się rozpłakałam.

POPROSZĘ O MIŁOŚĆWhere stories live. Discover now