Obudziłam się przed dziewiątą, i poszłam do toalety. Po kilku minutach weszłam pod prysznic, odkręcajac zimną wodę, wpływała na mnie kojąco. Owinięta ręcznikiem wyszłam z łazienki prosto do pokoju. Włączyłam laptopa, po czym zalogowałam się na fejsa. Wyskoczyło mi powiadomienie o nadchodzącym wydarzeniu, nie myśląc dłużej kliknęłam, nagłówek informował mnie o koncercie happysad, w Krakowie trzydziestego pierwszego grudnia, czyli w Sylwestra. Westchnęłam, bo wiedziałam, że i tak nie będę mogła pojechać. Po pierwsze nie stać mnie, a po drugie do Krakowa było mi nie po drodze. Wylogowałam się z portalu i zeszłam do kuchni na śniadanie. Wstawiłam wodę na kawę, i zrobiłam grzanki. Zalałam wodą napój, dolałam mleka i wsypałam dwie łyżeczki cukru, zamieszałam i usiadłam do stołu. Wzięłam do ręki telefon i zadzwoniłam do Sary. Odebrała po kilku sygnałach.
- Cześć siostrzyczko, jak tam u babci Justyny?
- Cześć, dobrze. Justyna jest spokojniesza, bo babci się polepszyło, ale w dalszym ciągu leży w łóżku. Pomagamy jej ile możemy.
- To świetnie, cieszę się. A kiedy wracasz?
- Nie wiem, może wrócę na święta.
- A Justyna z kim je spędza?
- Raczej tylko z babcią.
- To może zaproś je do nas.
- Świetny pomysł, muszę kończyć, idziemy robić śniadanie.
- Okej, nie ma problemu. Będziemy w kontakcie.
- Buźka
- Papa - odpowiedziałam i zakończyłam połączenie.
Odkąd Sara skończyła szkołę, prawie nie ma jej w domu, ale cieszyłam się, bo pomaga Justynie w opiece nad babcią. Miałam nadzieję, że spędzimy razem święta, no i Sylwestra też.
Po śniadaniu ubrałam się w koronkową bieliznę ( bardzo ją lubiłam, i miałam kilka podobnych kompletów) w czarne rurki, i flanelową niebieską koszulę w kratę. Bardzo cenię sobie wygodę. Na stopy włożyłam czarne krótkie skarpetki, a włosy jak zawsze związałam, ale tym razem w koński ogon. Pokremowałam twarz, i poszłam do salonu, oglądać telewizję. Kiedy wciągnęłam się w film, dostałam wiadomość. Była od Roberta. Uśmiechnęłam się, i zabrałam za odczytywanie.
Hej piękna.Co robisz?
Lubiłam kiedy tak mnie witał.
Postanowiłam, że nie będę mu odpisywać, tylko po prostu zadzwonię.
- Nie chce się pisać leniuszku? - usłyszałam po drugiej stronie.
- Wolę cię usłyszeć.
- Co tam?
- Oglądam telewizję, może chcesz się przyłączyć?
- Teraz nie mogę. Mirek u mnie jest. - Zamarłam. - Halo jesteś tam?
- Tak, tak. A długo jeszcze będzie?
- Nie, zaraz wychodzi.
- To może wpadnę do ciebie? Co ty na to?
- Świetnie, jestem za. Czekam - usłyszałam, po czym się rozłączył. Odczekałam dziesięć minut, po czym założyłam buty i kurtkę. Po kilkunastu minutach parkowałam na podwórku Roberta. Drzwi były otwarte, więc poprostu weszłam, ale żałowałam tego, gdy zobaczyłam, że Mirek w dalszym ciągu tu był. Posłałam Robertowi znaczące spojrzenie. Wzruszył tylko ramionami, po czym odchrząknął.
- Kogo moje piękne oczy widzą - Mirek spojrzał na mnie z pożądaniem.
- Cześć - odburknęłam tylko i przytuliłam się do Roberta.
- Napijesz się czegoś? - zaczął, kiedy odsunęliśmy się od siebie.
- Herbaty.
- Kurczę, skończyła się. Poczekajcie, podjadę do sklepu.
NIE ZOSTAWIAJ MNIE Z NIM SAMEJ!!!! - moje serce krzyczało, ale musiałam zachować zimną krew, choć z trudem mi się to udawało.
- No dobra, tylko szybko - uśmiechnęłam się z przymusu, i widziałam że Mirkowi zaświeciły się oczy. Kiedy Robert zniknął za drzwiami Mirek momentalnie przeobraził się w tego Mirka, którego znosiłam na Mazurach.
- W co ty grasz? - trzymałam emocje na wodzy
- A ty? Najpierw Dominik, teraz Robert. Oj nie ładnie kocico.
- Nie mów tak do mnie - stawałam się coraz bardziej przestraszona.
Wstał i podszedł do mnie, ja też szybko wstałam, ale odeszłam kilka kroków. Przyszpilił mnie do ściany.
- Znowu jesteśmy sami, i znowu nie masz dokąd uciec. Pięknie wyglądasz - zaczął całować moją szyję.
- Nie dotykaj mnie - odepchnęłam go. - Nigdy się nie odwalisz?
- Marlena, uspokój się, wiem, że na mnie lecisz.
- Chyba śnisz. - prychnęłam - Ciesz się, że nie powiedziałam o niczym Dominkowi, a co gorsza Radkowi, bo byłbyś skończony.
- Nikt by ci nie uwierzył. - uśmiechnął się złowieszczo
Miałam już wychodzić, kiedy do domu wszedł Robert.
- Już idziesz? - zdziwił się.
- Tak, chyba nie mam ochoty na herbatę. Muszę wracać. Jutro zajęcia.
- Jeśli chcesz. Przyjadę do ciebie później, tylko muszę coś obgadać z Mirkiem.
- Spoko - udawałam niewzruszoną. Ale w środku czułam, że płonę. Dlaczego on miał przede mną tajemnice? Miałam już tego dość. Nie wiedziałam, czego powinnam się spodziewać. Pewnie teraz Mirek mówi mu o wszystkim, ale na swoją korzyść. Nie zdziwię się, jak Robert ze mną zerwie. Wkurzona wsiadłam w samochód i wróciłam do domu. Zdjęłam buty, a kurtkę rzuciłam niedbale na podłogę. Pobiegłam na górę i się rozpłakałam.
YOU ARE READING
POPROSZĘ O MIŁOŚĆ
Storie breviGłowna bohaterka wrocławianka Marlena to szara myszka niczym nie wyróżniająca się z tłumu. Studiuje Literaturę Angielską i jak każda dziewczyna w jej wieku, marzy o wielkiej miłości. Rozstanie z chłopakiem rzuca ją w ramiona przyjaciela, który potaj...