Gdyby ktoś zapytał mnie kilka miesięcy temu, czy będę się cieszył jadąc zobaczyć swoje dziecko, to chyba bym go wyśmiał. Pewnie nawet bym nigdy nie pojechał i na alimentach by się skoczyło. Ale ja naprawdę się cieszę. Jestem bardzo podekscytowany tym, że zobaczę tego maluszka na ekranie.
Gdy dojechałem na miejsce, niepewnym krokiem wszedłem do przychodni. Mniej więcej zrozumiałem napisy które wskazywały na którym piętrze znajdę ginekologa. Znalazłem schody i wbiegłem na 3 piętro. Pod gabinetem zobaczyłem młodą blondynkę w zaawansowanej ciąży. Przywitała się ze mną po polsku więc jej odpowiedziałem powtarzając to samo i usiadłem. Zacząłem sobie wyobrażać Agatę z takim dużym brzuszkiem. Będzie wtedy wyglądać uroczo.
Uśmiechnąłem się pod nosem gdy usłyszałem głos dziewczyny witający mnie. Wstałem momentalnie i podszedłem do niej pomóc usiąść na krześle.
- Nie jestem kaleką. - Powiedziała pół żartem.
- Nie szkodzi. - Uśmiechnąłem się do niej.
Nie musieliśmy długo czekać na przyjęcie w gabinecie. Lekarz rozmawiał z Agatą po polsku przez pół wizyty, omawiając zapewne bardzo istotne rzeczy. Zaczął mówić po angielsku dopiero w momencie, gdy przyszła pora na USG.
- Proszę się położyć. - Wskazał na miejsce. Agata zrobiła to o co poprosił a ja stanąłem obok i patrzyłem co się dzieje. Lekarz podwinął bluzkę i nałożył jakiś żel na urządzenie. Po chwili na ekranie pojawił się obraz. Podczas gdy lekarz omawiał wszystko, ja zacząłem uśmiechać się od ucha do ucha. To było niesamowite, widzieć rączki, nóżki tego maleństwa. Pan powiedział że z naszą córką wszystko jest dobrze, rozwija się prawidłowo i jest silna. Poczułem niesamowitą dumę. - A teraz pokaże wam dzidziusia za pomocą aparatu pokazującego efekt 3d. Bedzie widać doskonale twarz ruchy dziecka.
Spojrzałem na Agatę. Uśmiechała się od ucha do ucha. Widząc radość na jej twarzy poczułem jak łzy szczęścia napływają mi do oczu. Gdy lekarz na ekraniku pokazał nam nasze maleństwo, oboje zaczęliśmy zafascynowani wpatrywać się w obraz.
- Kostia, patrz, otwiera buzię! - Nasza córeczka zaczęła ruszać ustami robiąc zabawne miny.
- Jest taka piękna. - Byłem jak zaczarowany. Nigdy nie widziałem nic piękniejszego niż ten maluszek, który teraz znajdował się w brzuchu dziewczyny. To był moment, kiedy naprawdę poczułem się ojcem i pokochałem to dziecko całym swoim sercem. Zacząłem płakać ze wzruszenia. Nie rozumiałem, dlaczego dziecko tak bardzo rozczula rodziców, a teraz sam płakałem jak bóbr. Spojrzałem na Agatę. Jej roześmiany wzrok wbity był w ekran, od czasu do czasu wędrując na mnie.
Gdy zakończyliśmy wizytę i wyszliśmy z gabinetu, zatrzymałem ją łapiąc za madgarstek i przyciągnąłem do siebie delikatnie. Zaczęliśmy się w siebie wpatrywać intensywnie.
- Ja jestem z Holmesem. Pod koniec ciąży wrócę do USA. Tam chcę urodzić i tam chcę wychować Dianę. - Mój dobry humor nagle prysł jak bańka mydlana. Moje dziecko tyle tysiecy kilometrów ode mnie?
- Nie możesz mi tego zrobić. Ja chce być blisko niej. Nie możesz tak po prostu wyjechać. - Zacząłem mówić błagalnym głosem.
- Znam Holmesa od bardzo dawna, od liceum. To dobry człowiek. Postanowiliśmy dać sobie szansę. Chcę żyć normalnie, chce żeby moje dziecko wychowywało się w pełnej rodzinie. Ty i tak mieszkasz na Ukrainie. Nie chce być sama. - Ostatni raz spojrzała na mnie i odeszła ze spuszczoną głową zostawiając mnie kompletnie zdezorientowanego.
Nigdy nie pójdę do sądu w walce o córkę, ale Agata nie może jej zabrać do Stanów. Nie pozwolę jej na to. Nie chcę aby wracała do tego faceta. Zrobię wszystko, aby została ze mną. Kocham ją i udowodnię jej to.
Następnego dnia z samego rana wyruszyłem na miasto. Znalazłem w internecie duży sklep z dziecięcymi rzeczami i postanowiłem się do niego udać. Na miejscu rzeczywiście okazało się, że wybór jest ogromny. Ta hurtownia była wielkości co najmniej sklepu meblowego. Zresztą meble też tu były. Zacząłem przechodzić pomiędzy alejkami a mój wzrok przykuwały wszystkie rzeczy skierowane dla dziewczynek. Nie będę kłamał, miałem ochotę kupić pół sklepu. Przypominając sobie skan z USG 3D i widok twarzy tego maleństwa mój uśmiech nie schodził z twarzy. W końcu dotarłem do alejko z ubraniani. Uważnie oglądałem każde ubranko aby wybrać najładniejsze. W końcu wybrałem komplet różowych śpioszków i śliczne białe materiałowe buciki. Zapłaciłem za nie i od razu postanowiłem pojechać do Agaty.
Zapukałem do drzwi a po chwili usłyszałem otwierający się zamek. Jak zwykle wyglądała pięknie. Miała na sobie zwykłą szarą koszulkę i obcisłe dresy, a wyglądała lepiej niż dziewczyny w sukniach za dziesiątki tysięcy dolarów. Uśmiechnąłem się widząc ją i wyjąłem zza pleców zapakowany prezent.
- Kostia, czy ty nie rozumiesz słów mam chłopaka i nie chce cię widywać?
- Nie. - Wyszczerzyłem wszystkie zęby a ona przewróciła oczami.
- Co to? - Wskazała na zapakowane pudełko.
- Otwórz i sprawdź. - Dziewczyna wpuściła mnie do środka i położyła podarunek na stole. Ostrożni odpakowała go, a gdy zobaczyła i ubranka, uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Jakie śliczne. - Popatrzyła na mnie. W jej oczach widziałem niesamowitą radość, która od razu mi się udzieliła. Podszedłem do niej i wyjąłem buciki pokazując je dokładnie.
- Kupiłem je przez tę koronkę. Jestem pewny, że stópki naszej córeczki będą wyglądały w nich idealnie. - Uśmiechnąłem się jeszcze bardziej.
- Ciężko odebrałam wiadomość o ciąży. - Agata ruszyła do salonu w stronę kanapy a ja poszedłem za nią. - Ciągle czułam się skrzywdzona a tu jeszcze się dowiedziałam, że urodzę twoje dziecko. - Uśmiech znikł a na jego miejscu pojawiła się poważna mina. - Byłam załamana. Wtedy postanowiłam wyjechać do Stanów i jakoś się odciąć od tego. Dopiero pierwsze USG było momentem, w którym pokochałam Dianę najbardziej na świecie.
- Dianę?
- Mówiłam ci już. Nazwę ją Diana. Podoba ci się?
- Bardzo mi się podoba. A czy ty... Czy pozwolisz jej nosić moje nazwisko? - Zaczeła się zastanawiać przez chwilę milcząc.
- Wolałabym aby nosiła moje, ale pozwolę. Taka jest tradycja. Chociaż oboje mamy nieładne, ciężkobrzmiące nazwiska i najlepiej byłoby znaleźć jakieś trzecie. - Oboje w tym samym momencie wybuchliśmy śmiechem.
- Co ty masz do mojego nazwiska, co? - Zapytałem rozbawiony.
- No brzmi tak nieładnie jak moje. - Uśmiechnęła się szeroko. - Zrobić ci herbaty?
- Chętnie.
Tak spędziliśmy popołudnie rozmawiając. Chociaż ciągle wyczuwałem w jej głosie żal, widziałem że była gotowa wybaczyć mi to co zrobiłem. Ciekawe na ile dla dobra dziecka, a na ile bo sama tego chce.
CZYTASZ
Tear You Apart // Melovin [COMPLETED]
FanfictionKilka lat po starcie w Eurowizji Melovin swoim uporem i ambicją doszedł na sam szczyt. Po drodze jednak zapomniał o czymś ważniejszym niż sława - o samym sobie. Jak dużo krzywdy wyrządzi zanim uświadomi sobie, że karma powraca?