Obudziłam się i wzięłam telefon aby sprawdzić social media. Odblokowuje, a tam pięć wiadomości od Maxa.
Max: Jak było?
Zadowolona z zakupów?
Co sobie kupiłaś?
O której przyjedziesz?
Nie mogę się doczekać. :)Ja: Było fajnie. Poznałam bardzo sympatycznego chłopaka. Zobaczysz co sobie kupiłam w pracy. Przyjadę może o 16.00.
I nagle zadzwonił telefon. Był to Oliver.
- Hej sis. Mam prośbę. Zostałabyś z Alex. Proszę! Ja i Betty jedziemy do spa dla par na parę dni.
- Dobra, ale wieczorem jadę do szefa i...
- To niech pojedzie z tobą.
- Ale nie wiem ile nam zejdzie i czy mogę ją wziąć.
- Proszę! Rodziców nie chcę obciążać. Jak ją zostawisz z rodzicami to cały dom rozniesie.
Ja: Max mogę wziąć bratanicę ze sobą? Nie mam z nią co zrobić, a rodzicom jej nie zostawię. Rozszarpie ich.
Max: Spoko, ale weź jej coś do spania, bo nie wiem ile nam zejdzie.
Ja: Dzięki. Nie wiem jak ci się odwdzięczę.
Max: Pomyślimy później.
- No dobra...
- Super, kocham Cię sis.
- Zapakuj jej leki jeśli bierze jakieś i spakuj jej trochę więcej ubrań.
- Alex bierze rano i wieczorem. Wszystko ci powiem jak przyjadę. Dzięki i do zobaczenia.
Poszłam przyszykować łóżko dla Alex. Przy okazji powiedziałam wszystko rodzicom. Oni byli bardzo zadowoleni i nie mogli się doczekać. Śmiali się, że wywołali wilka z lasu. Ubrałam jedną z sukienek, które sobie wczoraj kupiłam. Była do kolan. Miała suwak tak do pępka. W pasie miała przełożony sznurek. Cała była czarna. Do tego wzięłam te buty ze złotymi paskami, które idealnie komponowały się razem z sukienką. Włosy spięłam w wysoką kitkę. Do tego się delikatnie pomalowałam.
**
Usłyszałam jak ktoś puka do drzwi. Była siedemnasta, a miałam być u szefa na 16.00. Szybko otwarłam drzwi i wpuściłam gości.
- Julie!!- wykrzyknęła Alex.
- Alex, jak ja za tobą tęskniłam kalaluchu.- powiedziałam sepleniąc. Ostatni raz jak była u mnie, to właśnie tak mówiła. Przykucnęłam, aby mogła mnie przytulić.
- Jeny sis nawet nie wiesz jak mi pomagasz. Nie wiem jak ci się odwdzięczę, ale coś wymyślę. Już masz w aucie fotelik.- powiedział wparowując do domu jak poparzony. Torbę położył przy wejściu.- Zajebiście wyglądasz.- powiedział, bo chciał mi się podlizać.
- Spokojnie. Właściwie to jest mój obowiązek jako bycie chrzestną pomagać wam w wychowaniu Alex. A teraz powiedz jakie leki i kiedy.- Alex w tym czasie witała się z rodzicami.
Wytłumaczył mi wszystko i szybko poszedł.
- Dobra Alex...- przerwał mi mój telefon. Dzwonił do mnie Max
- Za ile będziesz?
- Zaraz przyjadę. Musiałam na Alex poczekać.
- Dobra. Czekam.
- Zbieramy się. Jedziemy na wycieczkę.- wzięłam torbę, a Alex nagle zaczęła piszczeć ze szczęścia. Myślałam, że mi uszy odpadną.
- A wy gdzie?- powiedziałam moja mama stojąc w drzwiach. Ja szybko wzięłam swoją torebkę i odpowiedziałam na pytanie.
- Muszę gdzieś jechać. Nie przejmujcie się. Alex wróci w całości. Ja też.- zapięłam Alex w foteliku i sama wsiadłam do auta. Gdy ruszyłyśmy zaczęłam jej tłumaczyć gdzie jedziemy i jak ma się zachowywać.
- Będziesz grzeczna? Bardzo mi na tym zależy. Jedziemy do mojego kolegi. Mamy parę rzeczy do załatwienie. Włączymy ci bajkę i będziesz ją grzecznie oglądać. Dobrze?
- Dobze.- wysepleniła i zaczęła bawić się swoimi dwoma kiteczkami. Miała pięć lat. Była strasznie słodka. Resztę drogi spędziła patrząc się w przemijający krajobraz.
**
Dojechałyśmy na miejsce. Wysiadłam z auta, poszłam odpiąć Alex i wzięłam torbę. Malutka podbiegła do drzwi i spojrzała się na mnie.
- Mogę zapłykać do dzwi?- zapytała.
- Jasne.
- Jej!- po chwili otworzył nam Max, a gdy dziewczynka go zobaczyła przestraszyła się i schowała się za mną.
- Nie bój się.- powiedział cichym i troskliwym głosem.- Jestem Max- powiedział przykucając, żeby się z nią przywitać.
Aaaa! To jest takie słodkie.
- Jestem sze...- przerwałam mu. Co do czego, ale tłumaczenie dziecku kim jest musi poćwiczyć.
- Max jest moim kolęgą.- powiedziałam, a on popatrzył na mnie pytającym spojrzeniem.
CZYTASZ
Mój szef i ja! [W TRAKCIE KOREKTY]
RomanceZnalazłam pracę i jutro idę na rozmowę kwalifikacyjną. Już nie mogę się doczekać.