🔯ROZDZIAŁ 30🔯

10.6K 885 333
                                    

Perspektywa: Liam

Gdy Dylan wyszedł z pokoju, od razu wyskoczyłem z łóżka. Rozprostowałem swoje skrzydła i dotknąłem dłonią tego, które niedawno było złamane, a ja czułem okropny ból. Teraz czuję już tylko radość i ulgę.

Będę mógł nadal latać!

I to dzięki Kotlecikowi!

Kocham go!!!

Podskoczyłem w miejscu ze szczęścia zupełnie jak Brad, gdy widzi różowe rzeczy.

Na myśl o przyjacielu, pomyślałem o reszcie aniołów, a szczególnie o Thomasie. Szybko przestałem się uśmiechać. Napisałem karteczkę z miejscem dokąd zmierzamy, bo nie chciałem rozstawać się z Brecikiem. Tylko, że teraz czuję się z tym okropnie. Dylan chciał zgwałcić blondyna, chociaż zaprzeczał z tego co udało mi się usłyszeć z kłótni między nim a Scott'em. A ja jak samolub znów wepchnąłem Thomasa w jego łapska.

Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwierających się drzwi. Brett, gdy tylko wszedł do pokoju, spojrzał na mnie karcąco.

- Powinieneś leżeć. - upomniał.

Awww! Martwi się!

- Nie chcę leżeć. Chcę ci podziękować. - oznajmiłem z lekkim uśmiechem, jednocześnie wpadając na pomysł, jak odwdzięczyć się chłopakowi za to co dla mnie zrobił.

- Nie musisz dziękować, Sezamku. Obiecaj tylko, że od teraz będziesz bardziej uważny. - poprosił.

Zignorowałem jego słowa i chwyciłem chłopaka za rękę, po czym zacząłem iść korytarzem.

- Gdzie ty mnie ciągniesz? Liam! Powinieneś leżeć! - wkurzył się.

- Nie pożałujesz. Zresztą powiedziałem już, że leżeć nie będę. - przypomniałem mu.

- Jak cię zwiążę, to nie będziesz miał wyjścia. - wymamrotał pod nosem.

A spierdalaj z tym wiązaniem! Raz mi w zupełności wystarczy!

- Liam, do cholery! - burknął, gdy wyprowadziłem go na dwór.

- Zlaksuj. - przewróciłem oczami.

Spojrzałem w górę, na zachmurzone niebo. Nie wiedziałem czy dam radę, ale dla Kotlecika chciałem spróbować. Co prawda kiedyś musiałem tachać kolegę, gdy upiliśmy się w lesie. Ale dostałem wtedy zjeby od Michaela! Zapamiętam to do końca życia!

- Okej. - odwróciłem się do chłopaka przodem - Obejmij mnie i trzymaj się mocno. - nakazałem.

Brett uniósł brwi do góry, nieco zdezorientowany, ale po chwili na jego usta wpłynął lekki uśmiech.

- Czy to będą jakieś macanki w nagrodę? - spytał z zadowoleniem - Ale wiesz, lepiej przenieść się w takim razie do łóżka. - dodał.

Weźcie go, bo go trzasnę czymś ciężkim!

- Zdecydowanie za długo czasu spędziłeś wśród demonów. - stwierdziłem.

- Sezamku, ja JESTEM demonem. - upomniał mnie.

- Ja tak nie myślę. - powiedziałem szybko i objąłem chłopaka w pasie.

To była prawda.

Wcale nie myślałem o Brett'cie jak o demonie.

Dla mnie był aniołem.

I może trochę okłamywałem siebie na początku, że mi się nie podoba, ale tak naprawdę to podobał mi się i to bardzo. A po tym, jak mi się przyznał do tego kim był, polubiłem go jeszcze bardziej. Miałem nadzieję, że również mu się podobam i jego głupie, zboczone teksty nie są tylko żartem.

Chosen By The Devil (Dylmas)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz