Perspektywa: Thomas
Zdążyłem się ubrać, gdy w drzwiach gabinetu ustał nagle Nate. Zamarłem, kiedy chłopak ze zdziwieniem oblukał całe pomieszczenie. Dylan na szczęście także zdążył się ubrać i nawet zmyć moją spermę z biurka, ale nadal mebel stał krzywo pod ścianą, a wokół na podłodze walały się kartki.
- To widzę, że nieźle się tu bawiliście. - skomentował czarnowłosy, a ja natychmiast spaliłem buraka.
- Nie interesuj się. - prychnął szatyn - Czego chcesz? - spytał mało przyjemnie.
- Wróciłem z Cody'm ze spaceru i dziwi mnie czemu w domu panuje taka cisza. - wyjaśnił.
- Zamknąłem wszystkich w lochach. Wkurwili mnie. - wzruszył ramionami.
Zrobiłem wielkie oczy i wlepiłem je w Dylana.
- CO ZROBIŁEŚ?! - wybuchłem.
- Należało im się. - burknął cicho.
- Masz natychmiast ich wypuścić! - nakazałem.
- Scott z Zane'm rozpierdolili samochód na ścianie! - wytknął.
No w sumie...im to może się trochę należało parę godzin w lochach. Przynajmniej wytrzeźwieją.
- A reszta? - spytałem, krzyżując ręce na piersi.
- Brett mnie uderzył, Liam za głośno darł mordę, Brad postawił mi to coś na biurku...- wskazał na stokrotki w doniczce - I wszedł tutaj bez pozwolenia, Connor chciał was wydać, Marcus chciał być z Connorem, więc spełniłem jego prośbę, a Minho się tak jakoś napatoczył i tak wyszło, że też tam siedzi. - wyjaśnił przejętym głosem Dylan - A dodatkowo Scott rzucił we mnie pająkiem! - dodał z oburzeniem.
Pokręciłem głową. Dylan zachowywał się czasami jak małe, rozwydrzone dziecko.
- Nie obchodzi mnie co ci zrobili! To moi przyjaciele i nikt nie ma prawa ich zamykać w lochach! - oznajmiłem z determinacją.
- Wiecie co? Zamiast się kłócić, zróbcie walkę w kisielu. Będzie co oglądać przynajmniej. - zaproponował nam Nate z uśmiechem.
- Kisiel to ty będziesz miał w gaciach zaraz. Czego się w ogóle tak szczerzysz? - wkurzył się szatyn.
- Bo jestem szczęśliwy. - wyznał.
- Och, mały Cody odwzajemnił twoje uczucia? - skomentował chamskim tonem.
- A żebyś wiedział. Pewnie jesteś zazdrosny, co? - stwierdził Nate, patrząc wyzywająco na Dylana - Twoich nikt nie odwzajemnia. - dodał, wychodząc z pomieszczenia.
Spojrzałem na szatyna i przez chwilę zdawało mi się, że słowa Nate'a dotknęły Dylana, ale chłopak zadarł głowę do góry i nie okazał żadnych emocji.
No tak...bo on ich nie ma.
- Idziemy do lochów. - zdecydowałem, robiąc krok w stronę drzwi.
- Jeszcze ci mało, Tommy? - usłyszałem jego zmysłowy głos za plecami.
- Do lochów, aby uwolnić przyjaciół. - sprostowałem.
- I tak wiem, że chciałbyś, żebym cię przykuł do ściany i wykorzystał na różne sposoby. - zamruczał, przechodząc obok mnie.
Pfff! No chyba nie!
A może trochę...
Odepchnąłem wszystkie nieprzyzwoite myśli i ruszyłem za szatynem. Gdy dotarliśmy pod cele, panował tam istny chaos. Marcus z miną pedofila uśmiechał się do przerażonego Connora, Liam i Brett się kłócili, Zane z niepokojem patrzył na rękę Brett'a, którą wymachiwał i trzymał w niej pająka, Scott siedział w kącie, obejmując nogi ramionami, a Brad próbował nieudolnie podrywać Minho.
CZYTASZ
Chosen By The Devil (Dylmas)
FanficPisane w roku: 2018 W Niebie i Piekle trwa od wielu wieków wojna pomiędzy Aniołami a Demonami. Władca Zastępów Aniołów jest już tym zmęczony, więc postanawia iść na układ z Dylanem, Władcą Piekła. Tylko, że Dylan zgodzi się na pokój tylko wtedy, gd...