🔯ROZDZIAŁ 59🔯

9.5K 807 652
                                    

DRUGI NA DZIŚ;*

Perspektywa: Theo

Spojrzałem ze strachem na usypisko gruzu, ale widząc, że Lucy z lekkim trudem wydostaje się spod niego, odetchnąłem z ulgą.

Do moich uszu doszedł głośny szloch, więc zerknąłem na zalanego łzami blondyna, klęczącego razem z Zane'm przy leżącym Dylanie. Ten widok sprawił, że coś lekko zakuło mnie w sercu.

- Uciekaj. - powiedział cicho, zachrypniętym głosem szatyn, plując jednocześnie od czasu do czasu krwią.

- Nie! Nie zostawię cię! - wykrzyczał na wpół z płaczem blondyn.

- Obiecałeś. - wyszeptał Dylan.

- Kłamałem. Nigdy cię nie zostawię. - wychlipał.

Poruszony tym momentem, zacząłem podchodzić do nich.

- Kocham cię. - wyznał szatyn, próbując ledwo złapać dłoń blondyna.

Zamurowało mnie. Dobrze znam Dylana. To skurwiel. No chociaż Lucy także zachowywał się nie lepiej, ale go trochę wyprostowałem.

- Ja ciebie też kocham. - odpowiedział blondyn, zanosząc się płaczem tak mocno, że ledwo co łapał oddechy - Proszę, nie zostawiaj mnie, Dylan! Błagam! Nie umieraj! - prosił bezsilnie.

Nagle obroża, którą blondyn miał na szyi, odpięła się i zsunęła na ciało szatyna, przez co ten zaczął płakać jeszcze głośniej.

- Traci moc. Nie ma wiele czasu, po mimo, że jego serce nie zostało spalone. - wypowiedział smutnym głosem Zane.

Zatrzymałem się zaraz przy nich i blondyn uniósł głowę. Spojrzał na mnie zapłakanymi oczami. Miał uroczą twarz, ale teraz cała była mokra od łez.

- Proszę. Zrób coś. - błagał mnie, a mi serce pękło ze smutku.

Spojrzałem na idącego w naszą stronę Damona. Był cholernie wściekły i od razu dopadł Brett'a, po czym przewrócił go na ziemię i kopnął w brzuch.

- Zostaw mojego chłopaka, ty kurwo! - wydarł się jakiś niski szatyn i uderzył mojego Lucy'ego w twarz.

Damon nawet tego zapewne nie odczuł. Popchnął chłopaka, nie używając dużo siły, na Brett'a. Wyższy chłopak objął opiekuńczo niższego.

Rozejrzałem się wokół. Nate przytulał do siebie mocno płaczącego chłopca. To samo robił Minho z chłopakiem o intensywnie niebieskich oczach.

Rozczuliło mnie ich zachowanie.

Podbiegłem do Damona w momencie, kiedy szedł na niego wkurzony Scott. Zagrodziłem mu drogę.

- Odsuń się! Zabiję tego skurwiela! - wrzasnął ciemnowłosy.

- Scotty! - przestraszył się Zane, po czym odbiegł od ciała Dylana, chcąc odciągnąć Scott'a od nas.

- DOŚĆ! - krzyknąłem - Nikt nie będzie tu nikogo zabijał! - nakazałem.

- Co? - Lucy spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

- Spójrz na nich. Oni się kochają. - powiedziałem łagodnie do niego, wskazując na płaczącego nadal blondyna - Masz to naprawić w tej chwili! - rozkazałem.

- No chyba cię popierdoliło, lalka! - oburzył się.

- Ciebie popierdoli jak dam ci celibat do końca życia. - ostrzegłem.

Lucy zacisnął dłonie w pięści, patrząc na mnie wyzywająco, lecz potem jego wzrok złagodniał.

- Ciesz się, że cię kocham. - wysyczał, po czym zgarnął leżącego nadal na ziemi Brett'a - Pomożesz mi, kutasie. - zdecydował.

Chosen By The Devil (Dylmas)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz