🔯ROZDZIAŁ 34🔯

10.7K 866 471
                                    

Perspektywa: Dylan

Tommy wprowadził mnie o dziwo do lochów, po czym rozłączył nasze dłonie i obkręcił się raz wokół siebie z uśmiechem.

Widzenie go takiego szczęśliwego było dla mnie nowością i szczerze mówiąc, bardzo mi się podobał taki Tommy. Bardziej niż miał by siedzieć w kącie i płakać z mojego powodu.

- Więc rozumiem, że chcesz się położyć do łóżka w moich seks-lochach? - spytałem z cwanym uśmieszkiem.

- Chcę ci coś pokazać! - wykrzyczał wesoło i jego rozpromieniona twarz tak bardzo zawróciła mi w głowie, że nie zauważyłem, kiedy popchnął mnie w głąb najbliższej celi i zamknął kratę.

- Co ty robisz, Tommy? - zdziwiłem się.

- Zamknąłeś Liama tutaj, a potem Scott'a! Nie pozwolę traktować tak moich przyjaciół! - wyjaśnił, robiąc oburzoną minkę, co wyglądało śmiesznie, ale zachowywałem powagę.

Mogę rozwalić te kraty jednym ruchem, lecz poczekam i zobaczę co ten mój łobuz kombinuje.

On nie wie, że zamknął mnie w celi, która nie jest tak umocniona jak inne.

- Poza tym pobiłeś mnie i wyzywałeś, co nie było wcale fajne! Teraz ty tu sobie posiedzisz za karę! - dokończył.

- Ach tak? - spytałem, opierając się rękami o metalowe pręty - A kto w takim razie zrobi ci palcówkę o którą tak prosiłeś? - uśmiechnąłem się zmysłowo.

Blondyn przez chwilę zamyślił się, marszcząc czoło.

- Sam sobie zrobię! - powiedział w końcu.

- Życzę powiedzenia. - zaszydziłem.

- I dobrze! - wkurzył się i ruszył w stronę seks-lochów.

On tak na serio?

Minęła krótka chwila, po której miałem już wyłamywać kraty i wyjść, ale nagle Tommy wrócił. I za cholerę nie mogłem uwierzyć w to co widzę.

Mój aniołek się rozkręca!

Perspektywa: Thomas

Czułem, że powoli trzeźwiałem. Przestało mi się kręcić już w głowie. Został mi jedynie dobry humor.

Postanowiłem zagrać Dylanowi na nerwach. Należy mu się.

Wszedłem do czerwonego pokoju i skrzywiłem lekko na widok łańcuchów na ścianie, ale gdy spojrzałem na łóżko, poczułem lekki ucisk w dole brzucha. Od razu przypomniały mi się słowa, które powiedziałem do szatyna przy samym Lucyferze. I wcale nie przygnębiał mnie fakt, że to powiedziałem, ale zdecydowanie to, że była to niestety prawda. Gdzieś w głębi siebie pragnąłem poczuć się jeszcze raz tak, jak wtedy, gdy Dylan dał mi do wyboru posłuszeństwo i nagrody lub nieposłuszeństwo i kary.

Definitywnie wolę nieposłuszeństwo i nagrody.

Dobrze zdawałem sobie sprawę, że szatyn mnie pragnie, dlatego zajrzałem do jednej z szuflad w poszukiwaniu czegoś, czym jeszcze bardziej go zdenerwuje.

W oczy rzucił mi się podłużny przedmiot. Wziąłem go do ręki, jednocześnie zauważając, że ma on jakiś przełącznik. Nacisnąłem i naraz cały przedmiot zaczął wibrować. Szybko go wyłączyłem. Domyśliłem się do czego może służyć ów przedmiot.
Uśmiechnąłem się i wróciłem do Dylana.

Chłopak przeniósł wzrok z krat na mnie, a potem spojrzał na rzecz w mojej dłoni.

- A może to nada się lepiej niż palce, jak myślisz? - spytałem wesoło - Ach, jaka szkoda, że siedzisz tu zamknięty i nie zobaczysz jak dobrze się nim bawię. - zaśmiałem się.

Chosen By The Devil (Dylmas)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz