7. Grzeczny chłopiec...

6K 382 499
                                    

Od kilku dłuższych chwil miejsce pod nosem wręcz łaskotało mnie nieustannie, co zaczęło powoli mnie denerwować. Tak, aby Gemma nie zauważyła, chciałem sięgnąć do swojej twarzy i sprawić sobie ulgę, jednak moja dłoń została boleśnie strzepana, gdy tylko ją podniosłem.

– Dlaczego nie możesz ćwiczyć na Louisie, do cholery? – burknąłem, kręcąc niespokojnie nosem. – Umrę, jeśli się zaraz nie podrapie.

– Nie dotykaj, bo rozmażesz, a wtedy cała moja praca pójdzie na marne – odparła, kucając i opuszkami palców dotykała mnie w swędzące miejsce. Zamknąłem oczy z ulgą, kiedy w końcu szczypanie ustało. – Ty masz taką słodką twarzyczkę...– zamruczała – idealną do makijażu.

– Aż się boję spojrzeć w lustro – parsknąłem, aby jej dokuczyć. Prawda jednak była taka, że uważałem wszelakie makijaże Gemmy za prawdziwe arcydzieła. Miała naprawdę ogromny talent i często robiłem za jej płótno, ze względu na swoją zazwyczaj gładką cerę. Nikomu przecież nie mogłem przyznać, że czułem się dobrze, kiedy na moich ustach coś pięknie połyskiwało i ładnie pachniało malinami. Nawet żaden z moich przyjaciół o tym nie wiedział i jednynie przy Niallu pozwalałem sobie użyć balsamu do ust.

Podniosłem małe lusterko na wysokoś mojej twarzy i kolejny raz zadziwiłem się dobrze wykonaną pracą mojej siostry.

– Wow... – wyrwało mi się podczas przeglądania swojego odbicia. Widziałem jak na ustach brunetki malował się zadowolony uśmieszek. – Wyglądam w końcu dobrze! – zażartowałem.

– To tylko trochę pudru, eyeliner i błyszczyk. Daj, poprawię – powiedziała, sięgając po pomadkę. Rozchyliłem usta, pozwalając jej, by nałożyła miękkim, wydłużonym aplikatorem maź na moje wargi.

Nagle wzdrygnąłem się przez dźwięk otwieranych drzwi. Automatycznie zawstydziłem się, wiedząc że zapewne jest to mama lub mój ojczym, lecz prawda okazała się być jeszcze bardziej zawstydzajaca.

– Hejcia, Tommo! – Gemma uśmiechnęła się do swojego przyjaciela.

Zacząłem bawić się dwoma pierścionkami, które tego dnia zdobiły koje palce. Moje czerwone policzki były już zapewne widoczne nawet pod warstwą pudru. Chciałem schować się lekko pod włosami, ale zostałem szybko zbesztany przez Gemmę.

– No, Hazz... nie ukrywaj się – odparła, zakładając kilka loczków za moje ucho. W ogóle nie rozumiała mojego lęku, a ja naprawdę bałem się - nie chcąc, żeby Louis uznał mnie za dziwaka.

– Ona tylko na mnie ćwiczy, przysięgam! – mruknąłem nerwowo, kątem oka zerkając na przyglądającego się uważnie mojej twarzy Tomlinsona.
O dziwo nie dostrzegłem w jego spojrzeniu ani śladu pogardy czy rozbawienia, a w pewnym sensie... aprobatę?

Poczułem się dziwnie, kiedy patrzył na całą moją twarz, chwilowo zawieszając wzrok na każdym jej elemencie. Uśmiechnąłem się nieśmiało do Gemmy, rozprowadzając błyszczyk po moich ustach, pocierając moją górną wargę o dolną z cichym "pop", kiedy te się ze sobą skleiły.

– Wpadłem tylko po bluzę – powiedział sztatyn. Mogłem usłyszeć w jego głosie zmieszanie, kiedy sięgnął po rzeczywiście własną rzecz, która leżała na łóżku Gemmy. Kiedy miał już bluzę w rękach, ułożył ją obwiązując dookoła pasa. Widziałem, jak moja siostra przyglądała się mu z małym zdezorientowaniem, później uśmiechając się głupkowato.

– No Lou, masz jakiś...

– Zamknij się, Gemma – wycedził przez zaciśnięte zęby.

Nie rozumiałem, o co im chodziło.

Raisin • Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz